Noc juz pozna, odplywamy z TZem zamknieci w ostepach sypialni na 4 spusty (oraz jeden haczyk typu "wiejski wychodek"), kiedy dobiega nas z salonu rozpaczliwy placz Hanki. TZ nie strzymal. Udal sie zobaczyc, czy Rupiec sie nie rozpada czasem.
Rupiec sie prawie ze rozpadal, albowiem stal tylnemi odnozami na brzegu kanapy, przednimi na brzegu lawy i plakal rzewnie, bo... nie mogl dosiegnac biszkoptow stojacych na lawie. O dokola biszkoptow siedzialy kociszcza i z duzym zainteresowaniem sie Rupieciowi przygladaly.
Strasznie sie hrabinia ucieszyla na widok TZa pewna, ze ten natychmiast biszkopciki zrozpaczonej suczy zapoda.
A tu ZONK. TZ biszkopciki schowal, sucz z kanapo-lawy zdjal i nakazal natychmiast udac sie do spania.
Jeszcze rankiem focha miala
