Już nie chcę być dzielna...

Na szczęście już pierwsze 20ml płynów poskutkowało. Mała zaczyna być `trzeźwiejsza`. Jak przysypia to już tak normalnie a nie jakby trwała w letargu. Przestała też produkować ślinę i wydalać śluz.
I łazienkowa galeria antycznych potworów.
Gajusz:

Gajusz ledwo co widzi. Jedno oko `puchnie`, drugie jest mocno przymglone. Trochę się strach, bo nie widzi jak zbliża się ręka i na dotyk podskakuje, by zaraz podnieść dupkę do głaskania.
Trajan:
Trajan wydaje się być całkiem zdrowy. I też jest kontaktowy.
I na końcu - Agrypina, niestety, tylko w duecie, osobno albo lezie w człowieka, albo wystawia tylko dupkę spod wanny [na zdjęciach z Trajanem]:

No i z nią też jest problem. Ma uszkodzoną łapkę i oko. Jak bardzo i o co właściwie chodzi dowiemy się dopiero po weekendzie.
A teraz historia...
Dwa telefony.
Jeden odnośnie Agrypiny i Trajana - `bo znalazłam, bo nie mogłam przecież rozjechać [sic!

], bo chłopak córki ma alergie, a ja mam psa` ITD. Moja asertywność sięgnęła szczytów, kiedy wysłałam panią do weta z poleceniem zaordynowania `czegoś` [i przyniesieniem `rozpiski` co koty dostały]. Koty dostały `coś` [już wiemy, kto wypada z listy wetów awaryjnych

] - na pchły, na robaki, do oka i cyt. `antybiotyk na łapkę`

i zalecenie szczepienia za dwa tygodnie.
Drugi - miały być dwa, biegające po ulicy. Oba z chorymi oczami. Mimo poszukiwań przy pomocy miłej pani z dwójką dzieci i psem nie udało się znaleźć jednego malucha. Gajusza znalazłam tylko dlatego, że zasnął po nakarmieniu przez jakąś litościwą duszę. Zresztą taki niewidzący i tak by daleko nie zaszedł...
Zostawiłam nr telefonu na wypadek, gdyby dzieci znalazły tego drugiego.