GaGoFiTooŚni-zapraszamy do nowego wątku-poproszę kłódeczkę

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Wto sie 05, 2008 19:27

To przede wszystkim wet jasnowidz :lol:
Niemniej - za powodzenie leczenia malutkiej :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

I za nowe, szczęśliwe życie w nowym miejscu :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sie 05, 2008 22:08

Dziękujemy :)

Napisałam w wątku CK, napiszę i tu:


myślałam bardzo długo jak ją ulokować no i musi siedzieć w transporterku :( w wc mam niezabezpieczony dobrze odpływ, w kuchni jest piecyk gazowy i za duzo zakamarków, w które by kociak mógł wejść i nie wyjść.
Siedzi, wymyta, nawet zaczęła troszkę sama skubać jedzenie. Dałabym ją gdziekolwiek, ale cholercia, zaraz zarazi "dzikuski". Dzikuski w cudzysłowiu, bo....... Boston mi baranki strzela :smokin: w nagrodę pobiegał luzem po sypialni, potem się nie chciał dac złapać ;)

Najgorsze jest coś innego...
byłam pod ta piwnicą. Tam są jeszcze conajmniej dwa takie kotki, z mamą. Było ciemno, więc nie widziałam pyszczków, za to słyszałam kichanie. Są płochliwe - Kichotka jest bardzo osłabiona i pewnie dlatego nie uciekała.
Nie zmieszczę 3 ciężko chorych kotów w transporterku. i co z matką? :?
Przyznam, że jestem załamana.
Byłam tam po 22, ktoś, kto mieszka na 1 piętrze (sądzę, że jakaś karmicielka :? ) świecił mi, w milczeniu, latarką prosto w twarz. Strasznie sympatycznie. Więc straże są :twisted: pewnie się zorientowali, że ktoś im podwędził jednego maluszka ;)

Poza tym non stop się przebieram w ciuchy "toksyczne" - Kichotkowe i zdrowe - "dzikuskowe, biegając między wc a pokojem. Obydwa obozy drą ryje jak opętane. Załamka, bo sąsiadów mam samych starszych ludzi, którzy śpią o 20-tej i u nas słychać nawet, jak u nich zegar tyka, więc na pewno słyszą to potępieńcze "miuu". Tą noc Boston darł ryja non stop, dziś pewnie czas na darcie ryja przez Kichotkę. Tylko Vegas jest grzeczny. Acha! Vegas przed chwilą mruczał 8)

Nie wiem co robić, jak to ułożyć wszystko :( :( :(
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33144
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Wto sie 05, 2008 22:23

Rysiu, łączę sie w bólu jeśli chodzi o `niemożność ułożenia tego wszystkiego`...

Kciuki trzymam.
I ciepłe myśli posyłam.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto sie 05, 2008 23:19

ooooo, macie własny wątek :)
Ryśko, masz wieeeelkie serce, gdziekolwiek jesteś ratujesz koty :king:

A może ów "latarnik" z piwnicy będzie mógł przetrzymać pozostałe kociaki na czas leczenia?

Joako

 
Posty: 3275
Od: Wto cze 19, 2007 7:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 06, 2008 8:11

Joako pisze:
A może ów "latarnik" z piwnicy będzie mógł przetrzymać pozostałe kociaki na czas leczenia?

Dziś od 8 czatowałam na karmicieli, dołączył się do mnie bardzo miły pan, który właśnie wybierał się na ryby. Niestety nikt z karmicieli się nie pojawił, za to udało mi się nieco rozeznać sytuację.
Najpierw z piwnicy wyszła mamuśka, bura, cała ośliniona - widocznie ma nadżerki na języczku. Widząc mnie weszła z powrotem do piwnicy. Nagle widzę, jak do piwnicy powolutku skrada się cudny kocur, którego już wcześniej kilka razy widywałam - piękny, szeroka głowa, kita na ogonie, wygląda jak syberyjczyk.
Zagruchał przed piwnicą, a na to... wyskakuje kicia i jedno kociątko. Maluszek zaczął sobie jeść spokojnie to, co zostawiłam. Jest w nieco lepszym stanie niż ten, którego mam w domu. Drugiego z kociątek nie było.
Scena rodzinna była powalająca 8)
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33144
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro sie 06, 2008 10:44

Rysiu, gdybym się tak nie śpieszyła z kociakami problem byłby mniejszy :( Kojarzy mi się sytuacja z ub. roku, gdzie zawiozłąm dziewczynie kota do Warszawy, a ona znalazła po moim wyjściu chorego buraska, a dwa koty mieć nie mogła. Nie masz czasu, jesteś tam teraz prawie sama i bieganie między piwnicą, zdrowymi kociakami i chorą kocią :( Mam zgryzione sumienie. Kojarzy mi się, że Anita ma w Bielsku jakąś klinikę, gdzie może zostawiać chore kociaki w szpitaliku. Może to jest wyjście. O kase będziemy się martwić później :wink:

Barbara Horz

 
Posty: 6763
Od: Wto sty 02, 2007 12:39
Lokalizacja: MiauKot

Post » Śro sie 06, 2008 11:17

ryśka pisze:
Zagruchał przed piwnicą, a na to... wyskakuje kicia i jedno kociątko. Maluszek zaczął sobie jeść spokojnie to, co zostawiłam. Jest w nieco lepszym stanie niż ten, którego mam w domu. Drugiego z kociątek nie było.
Scena rodzinna była powalająca 8)


jakie to piękne :1luvu:

Ryśko, Barbara Horz ma rację - sama nie dasz rady, może rzeczywiście taki szpitalik będzie dobrym rozwiązaniem?

Joako

 
Posty: 3275
Od: Wto cze 19, 2007 7:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 06, 2008 12:24

Niestety ja niekiedy zanim pomyślę to już napiszę :wink: Zostawienie tych kociaków w szpitaliku naraża je na inne wirusy w tym pp. Są osłabione, a przez szpitalik przewijają się inne chore koty.

Barbara Horz

 
Posty: 6763
Od: Wto sty 02, 2007 12:39
Lokalizacja: MiauKot

Post » Śro sie 06, 2008 12:45

Trzymam kciuki za wszystko - żebyś wszystko krok po kroku ułożyła. Na pewno dasz radę i będzie dobrze. Pozdrawiam i ściskam

ewung

 
Posty: 9961
Od: Pon lis 13, 2006 13:04
Lokalizacja: Usa

Post » Śro sie 06, 2008 13:13

:ok: :ok: :ok:

ewa74

 
Posty: 3570
Od: Pt paź 06, 2006 10:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 06, 2008 16:32

Rano szłam na przystanek (już po obserwacjach) i oczywiście nie powstrzymałam się - poszłam pod tą piwnicę jeszcze raz.
A tam... oprócz mamusi, tatusia i maluszka, który wcześniej wyszedł, były jeszcze dwa 8O biało-bury i bury, nieco bardziej odpasione, niż ten, którego już mam i ten drugi, którego widziałam wcześniej. No i - wczoraj wieczorem wydawało mi się, że jeden z maluszków jest czarny i nie wiem, czy po ciemku bury wydawał się czarny, czy też jest jeszcze jeden :placz:
Czyli są jeszcze 3 lub 4.

Czyli zdanie:
"Nie zmieszczę 3 ciężko chorych kotów w transporterku. i co z matką?"
mogę zamienić na:
Nie zmieszczę 4-5 ciężko chorych kotów w transporterku. i co z matką i tatusiem?"

Basiu, Ty sobie nic nie wyrzucaj, cieszę się, że Boston i Vegas są u nas. No i - one już nie są dzikie :lol: tzn. reagują nerwowo, kiedy je coś zaskoczy i Vegas nie podchodzi jeszcze sam do ręki, ale dzikimi ich już nie nazwę :D niestety Vegas cosik mruży jedno oczko.

Idę zaraz na zwiad piwniczny, godzinkę temu ich nie było w ogóle widać.
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33144
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro sie 06, 2008 18:30

Taaa-dam :!:
Zawsze mi się sprawdza kilka zasad, które są trudne do przekazania w mowie, a jednak zawsze się sprawdzają.
Np. jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś, bądź w pobliżu i czekaj.
Każda taka próba kończy się sukcesem.

Wczorajszy "duch latarkowy" okazał się być bardzo sympatycznym starszym panem. Pan z litości karmi koty. Myślał, że mają chore oczy, bo do piwnicy wchodzą przez rozchyloną siatkę i myślał, że się o nią ranią.
Blok ma być ocieplany za kilka miesięcy. Wtedy koty (dorosłych naliczyłam już 4) stracą prawdopodobnie swój dom - piwnice będą zabezpieczone, będą miały nowe okna...
Koty były najedzone, idę za chwilkę jeszcze raz,
tylko
nadal nie wiem,
co ja mam z tymi kotami zrobić, jak już je złapię.

Co, jeśli złapie mi się dziś któryś z dorosłych? będę musiała wypuścić, a potem może się nie złapać drugi raz :(
Muszę znaleźć lecznicę, która je taniej wykastruje, no i - nie mam co z nimi zrobić po zabiegach....

Nie wiem też jak upchnę tyle dzikich maluchów w domu. Kurcze kurcze :(
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33144
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro sie 06, 2008 20:00

o mamo :(
to ja za domki dla tych, ktore juz u Was sa :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Śro sie 06, 2008 20:26

:( :( :( masakra

Barbara Horz

 
Posty: 6763
Od: Wto sty 02, 2007 12:39
Lokalizacja: MiauKot

Post » Śro sie 06, 2008 20:41

Do klatki złapać się chciał k-o-n-i-e-c-z-n-i-e :!: biało-bury dorosły kot, musiałam go przeganiać co chwilkę. Maluszków nie było widać. Może i dobrze - bo kurcze, co ja zrobię, jak się już złapią :( jak oswoić tyle dzikich kotów na raz? Boston i Vegas to przy nich pestka - tamte są starsze.
Mam fotki Kichotki :!: i je dzisiaj wstawię.
A Boston biega za moimi nogami :smokin:
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33144
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Bizkopt, sebans i 69 gości