Wczoraj byłyśmy podłamane Borsuczkiem2. Cały czas miaukolił, ożywiał się na widok jedzenie i nie jadł. Przy kroplówkach musiały trzymać go dwie osoby, karmiony przez strzykawkę również wyczyniał dzikie harce.
W końcu wpadłam na pomysł i wzięłam go na smyczy do ogrodu. Biedak jest tak chudy i słaby, że sie co kawałek przewracał. Ale z zadowoleniem połaził po trawniku. Do miseczki podbiegał, ale zaraz odchodził. W końcu zaczęłam mu podawać malutkie rozmamłane kawalątki. Początkowo wypluwał, ale potem, jak pyszczek mu podnosiłam do góry, musiał zacząć przełykać. Potem już poszło z górki, bo wtrynił samodzielnie pół saszetki.
I to jest przykład jaki dobroczynny wpływ ma świeże powietrze

...