Zmęczona po całym dniu jezdy na rowerze postanowiłam się zrelaksować na grillu na działce u znajomych. Idąc sobie mało dziarskim krokiem (przez ten rower

) działkową drogą, usłyszałam okropny płacz dochodzący z jednego z ogródków. Coś naprawdę głośno płakało. Przez dłuższą chwilę rozglądałam się w poszukiwaniu jakiejś dorosłej kotki, która by płaczącego malucha zabrała. Niestety (a może stety?) nikt się nie pojawiał. Było już dosyć późno, zbierało się na deszcz a maleństwo cały czas płakało wchodząc na naprawdę wysokie częstotliwości.
No i cóż mi zostało?
Przeskoczyłam przez płotek i po chwili w ogórkach znalazłam źródło tych hałasów.
Zabrałam... Cóż innego mogłam zrobić?
Przenocował w wannie z dwoma ręcznikami, ciepła butelką i mocno zużytą małpką mojego TŻta (nie, nie, już sie nimi nie bawi, z dzieciństwa mu została i okazała się dobrą zastępczą mamusią

)
Nakarmiłam malucha słodką śmietanką, z braku lepszego jedzonka. Pił aż miło, po czym zasnął.
Dziś razem Boo i jej Tżtem zawieźliśmy malucha do wetów, okazało się że oprócz bogatego życia zewnętrznego jest w całkiem dobrym stanie.
Jak pisała Boo, kotek trafi do Domino na tymczas - za co bardzo, bardzo dziękuję Domino
Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze i maluszek wyrośnie na pięknego, rozpieszczonego kocura
Chcę jeszcze raz bardzo podziękować Boo i jej TŻtowi za pomoc, bez Nich by się to wszystko nie udało. No i oczywiście potężne podziękowania dla Domino, która będzie teraz etatową kocią mamą. U Niej na pewno Groszek (nie Ogórek

) dojdzie do siebie, nauczy się sam wcinać i będzie szczęśliwym rozbrykanym kociakiem
No i kto by przypuszczał co, a raczej kogo, można znaleźć w ogórkach idąc na grilla...
edit: literówki