Femka pisze:
Już opisałam to zdarzenie w "co nas wnerwia", ale nie zaszkodzi i tutaj, bo ciągle jestem zbulwersowana. Wczoraj stałam w korku i z samochodu przede mną w przydrożne krzaki najpierw wyleciała butelka po wodzie mineralnej, a następnie kilka pojedynczych kromek chleba.
Na samą butelkę zaklęłam pod nosem, wyzwałam sku@#$%^&* stosownymi słowami i już. Ale gdy zobaczyłam ten chleb, zagotowało się we mnie. Natychmiast zadzwoniłam do Straży Miejskiej i złożyłam normalne doniesienie. Podałam wszystkie namiary na siebie. Dzisiaj facet ze straży do mnie dzwonił, żeby dokładnie ustalić, w którym to było miejscu, ma tam pojechać i sprawdzić, a następnie gościa namierzyć i wlepić mu mandat. Jak bydlę nie przyjmie mandatu, będę świadkiem w sądzie grodzkim, bo wniosą sprawę o zaśmiecanie miasta.
Wychowana zostałam w głębokim szacunku do chleba. 10 lat temu każdego dnia zastanawiałam się, za co kupię jedzenie dla Fuksia i dla siebie. I chociaż teraz sytuacja diametralnie się zmieniła, tamtych dni nie zapomnę do końca życia. Chleb na zawsze zostanie dla mnie świętością.
Przepraszam za patos. Nietrudno o niego, gdy pamięta się smak głodu.
Oby temu dupkowi z samochodu zabrakło chleba. Bardzo mu tego życzę.
Bardzo napisałaś, Femko, mądrze. I masz rację wieką i kamienną.