Nika
Duza postawila ten koszyk na lozku i obserwowala. Podeszlam do niego otwarta i pelna ufnosci, uradowana obecnoscia i bardzo ciekawa co jest w srodku..?:) Zauwazylam, ze tam cos sie porusza.. mysz jakas? Zrobilam kilka glebokich wciagniec i krotkich niuszkow.. W moje nozdrza wplynal znajomy, choc niepokojacy zapach.. Polaskotal zatoki i osiadl na jezyku. Posmakowalam. Tak, to byl niewatpliwie zapach koci! kocurzy!
Ten maly ze srodka kosza tez sie zaciagnal moim zapachem i chyba przestraszyl, bo syknal groznie i najezyl sie! ~ Oj.. nie chce mialkac, ale czy aby na pewno ten maly slodki koteczek nie wyrosnie na brutalnego tyrana??! zleklam sie troche.. Czy moja pozycja w (tylko moim do niedawna) wytesknionym Domu nie zostanie zachwiana..? Czy moje szczescie i spokoj mialy trwac tylko 2 miesiace? Ja nie jestem juz taka malenka, slodka, kochana i rzadkiej urody jak ten maly, moze sie znudzilam..ale czemu tak szybko? Czy kolana i dlonie Duzej ciagle beda dla mnie dostepne? A moze wyrzuci mnie na smietnik?
Pierwsze nasze wspolne dni byly trudne. To bylo ciagle badanie terenu, swoich mozliwosci i uczuc Duzej. Ja czulam sie dosc niepewnie. Wiedzialam, ze musze bronic swojego rewiru, a jednoczesnie nie chcialam robic przykrosci Duzej, ktora miala w oczach tyle ufnosci i prosby o akceptacje dla malego. Czlowieki nie powinny jednak oczekiwac od zwierzat terytorialnych, zeby z otwartymi lapami przyjmowaly obcych. To wbrew naturze! Wymaga czasu. No i nie zawsze konczy sie sukcesem. Czlowieki tez sie lubia badz nie. Tak jest czesto kiedy sa zamknieci na malej przestrzeni zwiazku. Tylko, ze oni na poczatku sie lubia a potem nie, a u zwierzat jest odwrotnie. Najpierw sa wobec siebie nieufne, wrogie, a potem jesli sie przekonaja do siebie, to juz sie lubia - bez zmian i przerw. No ale co gatunek, to obyczaj.
Przekonalam sie jednak, ze Duza nadal mnie kocha. Mimo zaaferowania przybyciem malego poswieca mi czas, nie faworyzuje go, nie pozwala mu na wszystko kosztem mnie (karmi nas tak samo i w tym samym czasie, kiedy on chce jesc z mojej miski - przestawia go do swojej, mamy oddzielne zabawki - zeby bylo sprawiedliwie kazde z nas dostaje swoja myszke w gonitwach, nadal mam swoje miejsce na jej kolanach, zawsze ze mna pierwsza wita sie jak przychodzi do domu - opowiada jak bylo w swiecie, przytula i caluje w glowe).
Po tym wszystkim, postanowilam dac szanse malemu. Pozwolilam mu sie do siebie zblizyc. Bardzo potrzebowal kontaktu i bliskosci innego kota. 5 tygodni to wiek kiedy bardzo potrzebuje sie jeszcze takiego ciepla.. ciepla Mamy. Wiem to... bo mi wlasnie tego zabraklo, wiec instynktownie wyczuwalam jego tesknote.
Najpierw nasze spotkania byly niesmiale, krotkie. Musialam na niego posyczec, czasem zdzielic lapa. To jest nauka zachowan w spolecznosci - nawet w tak malej jak nasza. Kazdy tego musi doswiadczyc i sie nauczyc. Nie powiem, trudno jest mi go okielznac. Jest bardzo natarczywy i absorbujacy. Kazda chwile chcialby przefiglowac, przeskakac, ciagle sie gonic, silowac. Najbardziej zlosci mnie jego brak wyczucia - kiedy mozna sie bawic i prosic o zabawe a kiedy nalezy przestac. Wlasnie, wkurza mnie jego brak umiaru! i to ze bardzo dotkliwie gryzie. Nie zna swojej sily zacisku szczeki, a moze robi to celowo.. Czasem udaje, ze mnie boli i krzycze na niego, a czasem naprawde krzycze z bolu

Mam nadzieje, ze z tego wyrosnie. Bo tak poza tym to radosny i ciekawy swiata chlopaczek jest. Tylko strszanie bojazliwy.. Wystarczy, ze cos puknie, zadzwoni, trabnie na zewnatrz - a maly natychmiast sie chowa do dziury! nawet kiedy spi! Moze to ten ukrywany strach z dziecinstwa, powoduje ze jest czasem taki nieznosny.. Musi sie jakos wyladowac. Tylko dlaczego na mnie? No tak, nie ma w poblizu innego kota.. Ciekawe kiedy zacznie polowac na nogi Duzej..
Teraz juz jest lepiej. W sumie mieszkamy razem miesiac. Jak ten czas leci! Nie powiem, ze sie strasznie kochamy. Nie spimy razem, nie wtulamy sie w siebie. Owszem, zdarza nam sie lizac po siersci, ale to trwa zwykle chwike, bo malemu zaraz przypomina sie do czego sluza zeby i romantyczna chwila wzjemnej czulosci peka jak banka mydlana. Wtedy przekonuje sie jak wiele czasu nam jeszcze potrzeba do pelnej akceptacji. Zdarza nam sie takze lezec obok, ale to glownie inicjatywa Duzej, ktora popycha nas ku temu. To zwykle tez nie trwa dlugo.
Troche mi brakuje takiej spokojnej swiadomosci, ze bede moga bez obaw zasnac przy Bisco, poczuc wspolnote i sile naszego malego stada. Stada, ktore tworzymy w trojke.
