Pracuję, kotika, pracuję... widzę, ze jest przygaszony, smutny. Choć pogłaskamy mruczy, zaczyna też przebierać łapkami w geście deptania.
Niepokoiłam się niejadkiem, więc pokazałam go w dr Cetnarowicz na Białobrzeskiej.
Biedak ma nadżerki na języku.

Dostał kroplówkę i antybiotyk. Karmię go strzykawką convalescencem. Nie kocha mnie za to, ale je bez wielkich protestów. Tylko burczy i odpycha się łapkami jak ma dosyć.
Mam mu podawać jeszcze przez kilka dni antybiotyk podskórnie. Mam nadzieję, ze nadżerki znikną, bo biedak nie może jeść, myć się i bardzo ostrożnie się oblizuje.
Dużo pije, dużo siusia, grzecznie do kuwety. Będe też łapać siu do badania, tak na wszelki wypadek.
Z ciekawostek o Minou: nie lubi dotykających go stóp - mając zajęte ręce chciałam do delikatnie odsunąc od drzwi bosą stopą, zaczął warczeć. Przełożyłam rzeczy do jednej ręki, schyliłam się i odsunęłam go dłonią. Zero protestów.
Lubi kocimiętkę.

Tarza się z głupawym wyrazem persiego pyszczka wycierając się o szczura nasączonego tym zapachem
Zdjęcia będą jak naładuję baterię.