Zatem rezydenci mi się rozmnożyli z parki rodzeństwa do dwóch parek rodzeństwa. Oto osoby dramatu, poczynając od "starszyzny":

Paskuda (Eris) - wredna krowa, która wszystkim musi udowodnić, że jest najważniejsza. Wszystkie "nowe" kociaste wstępnie wali po mordach, a dopiero potem zastanawia się, czy można przystąpić do rozmów pokojowych

Pasożyt vel Prosiak (Syriusz) - cielak błędnie urodzony w futrze kota

(dopiero teraz to połączyłam i mi wyszło, że mam w domu bydło

To, że mają imiona, wcale oczywiście nie oznacza, że się nimi przejmują. Znacznie lepiej reagują na:







Nowo przybyli:
Błysk (Błyskoporek) oraz Bulwa (Bulwkowiec) - tu pozwolę sobie zacytować jopop, bo sama jeszcze nie zaobserwowałam wszystkich ich zdolności, a trudno o bardziej obrazowy opis

jopop pisze:
Są niewybrednymi żarłokami, wiecznie chudymi - idealne koty dla kogoś, kto chciałby paść koteczki bez umiaru.
Są absolutnie proludzkie, rozkoszne, przemiłe. Każdego gościa witają przy drzwiach i domagają się natychmiast głaskania. Błysk posuwa się przy tym do namolnego wrzeszczenia na gości zbyt opieszałych w głaskaniu. Bulwa też jest towarzyski, ale chętniej biega, wącha i rozrabia - swoje serce pozostawia dla głównego opiekuna. Tych czułości, które okazuje mi nocami - żadnymi słowy opisać się nie da...
No i - niestety - są skrajnymi debilamiTu palmę pierwszeństwa dzierży zdecydowanie Bulwa, choć Błysk mu daleko nie ustępuje... Bulwa jest po prostu jeszcze odważniejszy i bardziej przebojowy... Oto jego typowe wyczyny:
- atakuje pracujący odkurzacz
- wkłada głowę do miski w której właśnie miksuję potrawkę
- wskakuje do piekarnika rozgrzanego na 200st.
- opala sobie wąsy nad garnkami
- wkłada głowę wszędzie gdzie się da, np. do kanistra na wodę...
Obaj bracia są bardzo skoczni, ale mają olbrzymie kłopoty z koordynacją skoków - i ponad połowa skoków jest nieudana. Czasem nie doskakują do przeszkody, czasem zsuwają się z jej krawędzi, a czasem przeskakują ją i spadają z drugiej strony lub walą głowami w ścianę... przy okazji oczywiście zwalają wszystko zewsząd...
Sama wiem już tyle, że to z kolei barany

(kurde, znowu mi wyszła jakaś trzoda gospodarcza. Najwyraźniej powinnam kupić dom na wsi, zbudować oborę, chlew - to dla Paskudy, świnią też bywa

Dzisiejsze osiągnięcia stada (wspomaganego przez tymczasowiczki):
- zrzucenie klawiatury (standard)
- rozlanie całej miski wody poprzez tryknięcie mojej ręki w chwili, gdy tę miskę stawiałam na podłodze
- przewrócenie śmietnika, w którym ktoś zwęszył kości kury
- zrzucenie ręcznika do brodzika w kabinie
- doprowadzenie mnie do szewskiej pasji za pomocą szeleszczącego tunelu (moja wina, po co kupowałam?)
- [niemal udane] zrzucenie obrazu na ciekawski łeb, który usiłował sprawdzić, co jest pod spodem.
O następnych wyczynach będziemy informować na bieżąco


