Koty spędziły weekend beze mnie, ale wszystkie żyją i najwyraźniej mają się dobrze. Marchewka świruje, w nocy albo goni albo ucieka. A potem przychodzi się do mnie poprzytulać.
Marchewka tak biegał po łóżku, że przeleciał się pazurami po mojej głowie. A ja dzisiaj idę do fryzjera, no i jak będę się tłumaczyć z poharatanej czaszki??