Obiecałam zdać relacje, po czym opuściłam temat... No ale już jestem i nadrabiam. Wyniki krwi były dwa dni później. Żadnych rewelacji, ale wszystko mieściło się jeszcze w granicach normy. Jeśli się do czegoś doczepić - niepokoiła nieco wątroba choć zdążyłam już zapomnieć właściwej terminologii, a nie chcę przekręcić info. co do szczegółów.
W tym m-cu nie mogłam sobie na to pozwolić, ale w sierpniu zorganizuję Luni przynajmniej 2-tyg. dietę, żeby odciążyć wątrobę. Podczepiłam się pod zamówienie Aguteks i zobaczymy czy panienka nie będzie się buntować przed specjalistyczną karmą...
A póki co walczymy z kolejnym zmartwieniem /czy to się kiedyś skończy?

/. Podobno rana na karku po przyjmowaniu tylu antybiotyków, po tych wszystkich zastrzykach jest "normalną", często u kotów występującą reakcją. U niej wyglądało to wyjątkowo paskudnie. Jej kark wyglądał jak wielka, otwarta i babrająca się rana. Zupełnie tak, jakby główkę wsadziła w coś, co ją następnie przycięło. Dodatkowo sama to rozdrapywała, więc rana powiększała się i wciąż sączyła się z niej krew. Wyglądało to trochę tak, jakby miała rozbite na karku jajko i poza tymi wszystkimi jajkowymi glutami, była mazia krwi. Lepiej tego chyba nie opiszę... Po paru dniach wyskoczyło też małe coś koło uszka - traktowane przez nas tak samo, jak kark. Biedna Luncia
Pan Milan intuicyjnie sięgnął po propolis i przemywał ranę nasączonym propolisem płatkiem kosmetycznym. Minęło kilka dni (wcześniej rozmawiałam telefonicznie i Pani Magda uspokoiła mnie, że to się po prostu zdarza), i poszłam pokazać dwupak. Teraz rana -początkowo "wyhodowana" do wielkości mandarynki- zmniejszyła się do rozmiarów dwóch pięciozłotówek. Pani Magda podczas wizyty wygoliła jej sierść wokół rany i wypisała receptę na FLUCINAR. Regularnie przemywamy ranę, a następnie stosujemy maść. Ładnie się goi, choć powoli.
Katar niestety nie minął zupełnie. Troszkę kicha, choć z oddychaniem nie ma już żadnych kłopotów. Dziś zmartwiło mnie jej prawe oczko. Rano zauważyłam, że zwisa z góry jakby mała, szara błonka, która zajmuje może 2mm oka. Nie wiem czym to jest spowodowane. Pan Milan wpuścił jej sól fizjologiczną. Zobaczymy jak to będzie wyglądało jutro. Niezależnie od tego, wybiorę się do weta.
Przy ostatniej wizycie, Pani Magda poznała Emila. Śmiałyśmy się, bo gdy usiłowała go osłuchać, Emil mruczał i mruczał, zakłócając inne dźwięki

No ale w końcu udało się i nie było żadnych niepokojących oznak.
Kociaki są piękne i milusińskie. Nawet Luna zrobiła się bardziej towarzyska i łasa na głaski. Potrafi przyjść i przytulić się tak po prostu

Emil to duża maskota, która nawet teraz przy mnie leży, i grzeje mi nogę
