Dziś jak weszłam do łazienki, Minou leżał w kuwecie.
Ponieważ 1-go dnia jak do mnie przyjechał też leżał w kuwecie, pomyślałam,
zmędrzeje to wyjdzie.
Gdy nadal tam leżał, próbowałam go wyjąć, ale sie opierał, więc dałam za wygraną.
Druga rzecz, nie mruczał. Zawsze mruczy jak tylko go dotknę, teraz nie
mruczał, wręcz nie zwracał na mnie uwagi.
Wtedy już sie nie zastanawiałam, zapakowałam go i do weta.
Swoją drogą ostatnio u weta jestem codziennie, mogłabym listę podpisywać.
Tam okazało się, że Minou chodzi, ale chroni przednią łapę.
Wetka zbadała go, nie miał temperatury, łapka też wydaje się cała.
Może jest tylko nadwyrężona i obolała.
Minou dostał zastrzyk przeciwbólowy, wetka pomogła mu też zrobić sioo, bo mówiła, że samemu będzie mu trudno.
Jutro do kontroli, gdyby nie przechodziło, trzeba będzie zrobić rentgen.
W domu rozłożyłam mu kilka ręczników na podłodze, obok miseczki
i kotek leży...i mruczy.
Mam nadzieję, że rentgen nie będzie potrzebny i wszystko dobrze się skończy.
No cóż, pisałam, że jak ostrzygłyśmy Minou, zaczął wręcz fruwać., nie skakać.
Biedny Minou.
