Irazone...
Jak pewnie zauważyłaś nie dzwonię do Ciebie. Po tym, gdy przez cały dzień błagałam Ciebie o wizytę u innego weta z umierającym kotem, a Ty nie posłuchałaś mojej prośby, jakoś nie umiem rozmawiać z Tobą. Wolę napisać.
Bardzo przykro mi czytać, że szukasz TEGO kota. To kim był Borys?? KIM??
Ale nie o tym. Masz prawo wziąć kolejnego kota. Jednak proszę, abyś mi wyjaśniła swoją motywację. Myślę, że mam prawo do takiej prośby.
Najpierw FAKTY podane mi przez Ciebie:
Mąż zgodził się na jednego kota. Drugi był przysłowiowym "faktem dokonanym".
Twój syn zachowywał się w stosunku do zwierząt niewłaściwie (sama wspominałaś o przylaniu pasem za dręczenie kotów).
Borys chorował. Wet po kolei stwierdzał u niego: 1. Zatrucie pokarmowe; 2. Reakcję na upały, 3. Podejrzenie padaczki, 4. Objawy neurologiczne.
Gdy nadeszła krytyczna niedziela mimo moich błagań nie pojechałaś do weta polecanego przez doświadczoną forumowiczkę. Twój zaufany wet w ciągu 3 tygodni leczył kota na 4 różne choroby.
Przypominam, że w międzyczasie sugerował usunięcie kotu pazurów. Mimo to ufałaś mu i nie pojechałaś z kotem do innego lekarza. Tym samym odebrałaś mu szansę na życie. To jest moja ocena. Jeśli Borys rzeczywiście musiał odejść... Trudno. Ale jak mam ufać lekarzowi, który zachowuje się w sposób przytoczony powyżej?
Borys odszedł i życia mu nic nie wróci.
Uważam jednak, że jesteś winna Borysowi, mnie i kotom w ogóle jasne postawienie sprawy.
Za nami spotkanie w Bydgoszczy. Milczałam tak długo. Pozwoliłam opaść emocjom. Liczyłam, że zgodnie z obietnicą zjawisz się u Matahari i podejmiesz próbę wyjaśnienia nam tego, co się stało.
Dla mnie odejście Borysa jest niejasne.
Co mogę zrobić?
Mogę tylko tyle, ile mogłam zanim umarł Borysek.
Mogę Cię tylko grzecznie prosić. Zastanów się czy zapewnisz nowemu kotu wszystko? Czy rzeczywiście podołasz obowiązkom bycia DT?
Sama piszesz na forum o obowiązkach... Studia, małe dziecko, problemy z kolejną ciążą... To duże obciążenie. A koty też mają swoje wymagania. I własne i tymczasowe.
Woziłaś umierającego Borysa samochodem w upał na wieś do koleżanki, ale do weta jakoś trafić nie mogłaś. I wciąż brzmią mi w uszach słowa Twojej przyjaciółki. Pamiętasz?? Ty opowiadałaś mi jak kot reaguje i w jakim jest stanie. A w tle głos Bogny: "Szykuj jej drugiego"
Ja nie mogę o tym zapomnieć.
Szkoda, że nie mogłyśmy tego wyjaśnić w osobistej rozmowie.
Nie spodziewam się, że poznam prawdę. Nie mogę nawet liczyć, że przemyślisz to wszystko raz jeszcze. Mogę Cię tylko prosić - nie skrzywdź kolejnego kota.