Lena - księżniczka jedynaczka

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie cze 29, 2008 7:33

irazone pisze:cały czas o tym myślę!!
i szukam cały czas po ogloszeniach. czekam na "TEGO" kota.
przy okazji wczoraj w naszej szczecińskiej gazecie była ulotka reklamowa o DT dla kotów-nawoływanie, by nim zostać.
i właśnie jestem w trakcie podejmowania wewnętrznej decyzji o zgłoszeniu się.


mysle ze zostanie domem tymczasowym to bardzo dobry pomysl :)

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie cze 29, 2008 19:47

Irazone...
Jak pewnie zauważyłaś nie dzwonię do Ciebie. Po tym, gdy przez cały dzień błagałam Ciebie o wizytę u innego weta z umierającym kotem, a Ty nie posłuchałaś mojej prośby, jakoś nie umiem rozmawiać z Tobą. Wolę napisać.
Bardzo przykro mi czytać, że szukasz TEGO kota. To kim był Borys?? KIM??
Ale nie o tym. Masz prawo wziąć kolejnego kota. Jednak proszę, abyś mi wyjaśniła swoją motywację. Myślę, że mam prawo do takiej prośby.
Najpierw FAKTY podane mi przez Ciebie:
Mąż zgodził się na jednego kota. Drugi był przysłowiowym "faktem dokonanym".
Twój syn zachowywał się w stosunku do zwierząt niewłaściwie (sama wspominałaś o przylaniu pasem za dręczenie kotów).
Borys chorował. Wet po kolei stwierdzał u niego: 1. Zatrucie pokarmowe; 2. Reakcję na upały, 3. Podejrzenie padaczki, 4. Objawy neurologiczne.
Gdy nadeszła krytyczna niedziela mimo moich błagań nie pojechałaś do weta polecanego przez doświadczoną forumowiczkę. Twój zaufany wet w ciągu 3 tygodni leczył kota na 4 różne choroby. Przypominam, że w międzyczasie sugerował usunięcie kotu pazurów. Mimo to ufałaś mu i nie pojechałaś z kotem do innego lekarza. Tym samym odebrałaś mu szansę na życie. To jest moja ocena. Jeśli Borys rzeczywiście musiał odejść... Trudno. Ale jak mam ufać lekarzowi, który zachowuje się w sposób przytoczony powyżej?
Borys odszedł i życia mu nic nie wróci. :cry:
Uważam jednak, że jesteś winna Borysowi, mnie i kotom w ogóle jasne postawienie sprawy.
Za nami spotkanie w Bydgoszczy. Milczałam tak długo. Pozwoliłam opaść emocjom. Liczyłam, że zgodnie z obietnicą zjawisz się u Matahari i podejmiesz próbę wyjaśnienia nam tego, co się stało.
Dla mnie odejście Borysa jest niejasne.
Co mogę zrobić?
Mogę tylko tyle, ile mogłam zanim umarł Borysek.
Mogę Cię tylko grzecznie prosić. Zastanów się czy zapewnisz nowemu kotu wszystko? Czy rzeczywiście podołasz obowiązkom bycia DT?
Sama piszesz na forum o obowiązkach... Studia, małe dziecko, problemy z kolejną ciążą... To duże obciążenie. A koty też mają swoje wymagania. I własne i tymczasowe.
Woziłaś umierającego Borysa samochodem w upał na wieś do koleżanki, ale do weta jakoś trafić nie mogłaś. I wciąż brzmią mi w uszach słowa Twojej przyjaciółki. Pamiętasz?? Ty opowiadałaś mi jak kot reaguje i w jakim jest stanie. A w tle głos Bogny: "Szykuj jej drugiego" :cry:
Ja nie mogę o tym zapomnieć.
Szkoda, że nie mogłyśmy tego wyjaśnić w osobistej rozmowie.
Nie spodziewam się, że poznam prawdę. Nie mogę nawet liczyć, że przemyślisz to wszystko raz jeszcze. Mogę Cię tylko prosić - nie skrzywdź kolejnego kota.
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Nie cze 29, 2008 20:36

Irazone... szkoda, że nie przyjechałaś zgodnie z zapowiedzią... pewnie wyjaśniłoby się kilka rzeczy... nie komentowałam ani nie wyrażałam swoich opinii... czekałam na osobistą rozmowę i nie doczekałam się...

pytam Cię więc teraz czy wyrażasz zgode na wizytę poadopcyjną kogoś z forum... pytam tu i chciałabym abyś tu udzieliła mi odpowiedzi...

Matahari

 
Posty: 4299
Od: Pon cze 18, 2007 7:18
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon cze 30, 2008 6:13

gdyby moj kot chorowal a wet nie wiedzialby na co go leczyc to nie bylabym u jednego a conajmniej pieciu, ratowalabym go kazdym kosztem.

co do DT zgadzam sie z dziewczynami to duzy obowiazek, trzeba sie liczyc z tym ze z kotem u weta jest sie nawet codziennie, idzie czas i pieniadze.

Nie wiedzialam ze smierc Boryska byla taka niejasna :(

Przykro mi.

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon cze 30, 2008 8:37

Matahari pisze:Irazone... szkoda, że nie przyjechałaś zgodnie z zapowiedzią... pewnie wyjaśniłoby się kilka rzeczy... nie komentowałam ani nie wyrażałam swoich opinii... czekałam na osobistą rozmowę i nie doczekałam się...

pytam Cię więc teraz czy wyrażasz zgode na wizytę poadopcyjną kogoś z forum... pytam tu i chciałabym abyś tu udzieliła mi odpowiedzi...



zawsze wyrażałam zgodę i nadal wyrażam.
Aga nawet u mnie była, prawda?
z Borysem byłam u innego lekarza.
kim był Borys? sam mnie wybrał. był członkiem rodziny. i nie oskarżaj mnie niepotrzebnie, bo ja mogę się spytać po jakiego grzyba dałaś Borysa do adopcji, skoro tak mocno byłaś z nim związana??? było się osobiście nim zająć, a nie teraz na mnie psy wieszać.
do jasnej cholery, to kawałek mojej rodziny umarł i jakim prawem śmiesz mnie tak oskarżać??
moje cierpienie, mój ból i zastanawianie się dlaczego, to nic, prawda?
BO TY AGNIESZKO CIERPISZ.
najpierw myśl zanim oskarżysz. tym bardziej publicznie.
pytałam osobiście czy mnie winisz.
nawet nie raczyłaś odpowiedzieć.

p.s.
książeczka Borysa i wszystkie wpisy lekarskie są dostępne i do wglądu.
nawet mogę się przejechać z osobą wizytującą do mojego weta, żeby wet powiedział co wiedział.

a nie przyjechałam, bo mam taką sytuację w domu, że dziękuję uprzejmie. żalić się nie mam zamiaru, ale wizja rozwodu jakoś bardziej jest dla mnie ważną kwestią niż forumowe spotkanie, żeby oczyścić się z podejrzeń obcych mi osób.
chcecie oskarżac-proszę bardzo. tylko dlaczego dostałam koty do adopcji, i dlaczego Lenka mnie kocha najbardziej na świecie i dlaczego Borys przyszedł umrzeć mi na kolanach??
pewnie dlatego, że tylko krzywda im się działa.
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon cze 30, 2008 8:38

matahari-ja mogę przyjechać osobiście do Ciebie, ale sama. bez obstrzału dodatkowych ludzi, bo jakoś mi się nie widzi szarpanie nerwów
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon cze 30, 2008 9:21

Irazone nie wiem czy zauważyłaś, ale długo myślałam nad tym co napisać. Ważyłam słowa. Właśnie po to, by uniknąć wieszania psów. Ja Ciebie nie oskarżam bezpodstawnie. Ja podaję fakty, (które znam od CIEBIE przecież) i proszę o ich wyjaśnienie.

Kolejna sprawa - nie uważam, aby jeden sms był chociaż namiastką osobistej rozmowy.

Następnie - jakiego obstrzału się obawiałaś? Dlaczego?
(Uczestnicy spotkania nie byli wtajemniczeni w sprawę. W dniu śmierci Borysa wolałam być z Tobą w telefonicznym kontakcie, niż pisać szczegółowo na forum. Dziś wiem, że był to błąd.)

Kolejna paląca kwestia. Borys = członek rodziny. A jednak nie zareagowałaś na tekst swojej koleżanki. Borys JESZCZE żył, a ona ochoczo próbowała kolejnego kota Tobie "załatwić". To mnie zabolało najbardziej.

Kwestię dlaczego sama nie zajęłam się Borysem już Tobie wyjaśniałam. Zrobiłam to osobiście. Nie pamiętasz? W każdym razie ten Twój tekst uważam za mocno poniżej pasa. :?
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Pon cze 30, 2008 13:31

ja bardzo proszę o zakończenie w tej chwili dyskusji na temat Borysa [']... zajęłam się już tym i na jutro jestem umówiona z Irazone... poczekajmy spokojnie bez niepotrzebnych słów...

Matahari

 
Posty: 4299
Od: Pon cze 18, 2007 7:18
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon cze 30, 2008 13:35

irazone pisze: tylko dlaczego dostałam koty do adopcji


no właśnie
od momentu, gdy radośnie obwieściłaś zamiar usunięcia kotu pazurków, byłam pewna, że Borysowi stanie się u Ciebie krzywda. Te opinię wyraziłam w PW wysłanych do Matahari i villemo5 oraz w rozmowie telefonicznej z villemo5. Tylko tym dziewczynom zawdzięczać należy, że nie wkleiłam tu bardzo agresywnego posta. One prosiły, żeby uspokoić emocje. Posłuchałam.

Mnie interesuje tylko jedno: dlaczego nie skorzystałaś z szansy ratowania Borysa u weta polecanego przez forumowiczkę, tylko bezczynnie czekałaś aż umrze na niezdiagnozowaną chorobę?. Nie wzrusza mnie jakoś łzawy opis, jak to koteczek przyszedł umrzeć na Twoje kolana.

Przy okazji, wspominałaś, że Lenka miała przez chwilę podobne objawy co Borys. Czy zadałaś sobie trud zdiagnozowania przyczyn?

I bardzo chciałabym zobaczyć skan wpisów do książeczki zdrowia. Mam wrażenie, że nie ja jedna.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pon cze 30, 2008 19:46

buahahahaha
od razu wiedziałam, że stanie mu się krzywda...
jasne.
dlaczego w takim razie Agnieszka nie zabrała kotów ode mnie, gdy u mnie była?

czekalam aż umrze??
jesteście nienormalne. jakim prawem coś takiego mówicie?
zadałam już osobiście Gosi pytanie czy tak samo byście ją traktowały, gdyby to wszystko działo się u niej. ale nie. bo łatwiej jest się przypierdzielić do obcego człowieka. swoich nie tykać.
ile takich niezdiagnozowanych śmierci się przydarza w DT pławiących się w blasku forumowego uwielbienia?
no ale to "swój"
i mam już wasze zdanie w głębokim poważaniu, bo niezależnie od tego co się jutro wyjaśni lub nie po rozmowie z Gosią, to i tak wiem, że przepraszam od was nie usłyszę.
i tlumaczyć się obcym nachalnym osobom, co mnie próbują mieszać z gównem nie będę.
owszem, jadę do Gosi-z Lenką, papierami Borysa, ale nie życze sobie aby ktoś oprócz Agnieszki, Gosi i ich wetów to oglądał, bo jak ktoś oskarża zanim ma dowody, to jasny dowód niewinności nie przekona.
nie mam nic do ukrycia.
a wydaje mi się, że ktoś z nieczystym sumieniem raczej ukrywa fakty a nie je podtyka pod nos wszystkim naokoło.

żegnam ozięble i nie życzę sobie ani jednej osobistej wycieczki pod moim adresem.
ja swojej twarzy się nie wstydzę, internet anonimowy nie jest i łatwo można mnie zidentyfikować. a takie szarganie mojej opinii można zinterpretować jako zniesławienie, co jest konkretnym paragrafem.
jak sie okaże, że jestem winna w waszej opinii, to prosze bardzo-moje zdjęcie z danymi możecie sobie gdziekolwiek umieszczać z PRAWDą pod tym zdjęciem.
jak do tej pory to są oszczerstwa i zniesławienie.
a nie zamierzam wystawiać swojego dobrego imienia na szalę kosztem poklasku obcych ludzi z forum, żeby pogłaskali po główce jaka jestem biedna, że mi kotek umarł i w ogóle jaki zaj....sty dom stworzyłam dla zwierzęcia.
mam to gdzieś.
za to nie pozwolę siebie zniesławiać. bo tak się komuś chce.
i może wreszcie pora zacząć ponosić konsekwencje bycia dorosłym i odpowiedzialnym człowiekiem, co miłe panie?? bo jak narazie prezentujecie sobą poziom przedszkolny-bij zabij wroga, a ona jest be.


i w całej sytuacji głęboko schylam czoło przed Agnieszką, że akurat ona tego poziomu nie reprezentuje.
a kto jak kto, ona ma największe prawo mieć do mnie pretensje.

a innym wara
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon cze 30, 2008 19:48

p.s.


PRETENSJE- jak najbardziej rozumiem. bo sama do siebie je mam, że nie skorzystałam z każdej możliwości.

ale oskarżać proponuję osoby sobie osobiście znane.
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon cze 30, 2008 20:10

irazone pisze:....
dlaczego w takim razie Agnieszka nie zabrała kotów ode mnie, gdy u mnie była?



Irazone
Po pierwsze nie byłam stroną umowy adopcyjnej, więc formalnie nie miałam żadnego prawa tego zrobić.
Po drugie - będąc u Ciebie nie zauważyłam niczego podejrzanego (z domowników byłaś tylko Ty, nie poznałam ani syna, ani męża) - poza niezabezpieczonymi oknami. O oknach mi tłumaczyłaś i ja to tłumaczenie przyjęłam, bo sama mam okna bez siatek.
Po trzecie - mój niepokój co do losu Borysa w Twoim domu pojawił się później... W momencie gdy wpadłaś (czy też wet wpadł) na pomysł usunięcia mu pazurów.
To są wszystkie powody, dla których nie zabrałam kota od Ciebie.
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Pon cze 30, 2008 20:18

irazone pisze:...
zadałam już osobiście Gosi pytanie czy tak samo byście ją traktowały, gdyby to wszystko działo się u niej. ale nie. bo łatwiej jest się przypierdzielić do obcego człowieka. swoich nie tykać.
ile takich niezdiagnozowanych śmierci się przydarza w DT pławiących się w blasku forumowego uwielbienia?
no ale to "swój"
...


To są dopiero krzywdzące słowa. Ze znanych mi na forum osób (a zdążyłam ich już trochę poznać) nie umiem wymienić żadnej, która nie mając jasnej diagnozy nie szukała by pomocy gdzie indziej. Śmierci w DT się zdarzają, bo choroby bywają podstępne. Jednak zawsze walczy się do końca. Przyznam, że czasem w mojej ocenie aż za bardzo... Ale dokonuje się dosłownie cudów.
Ty nie podjęłaś nawet próby.
Polecono Ci sprawdzonego weta. Faceta, którego osiągnięcia są powalające. Nie skorzystałaś z tego. I o to mam wielki żal. O to i o słowa Bogny... Mam prawo tak to odczuwać.
A twoja opinia jest krzywdząca.
Małgosi nikt nie obwiniał o śmierć jej tymczasów, bo
1. Leczyła je
2. Wiedziała na co je leczy
3. Wszelkie wątpliwości konsultowała!!
A przyczyny śmierci Borysa nie są znane, bo Twój wet ich nie odgadł, a inny kota nie widział. I to jest ta różnica.
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Pon cze 30, 2008 20:22

Aga, nie ma sensu dłużej ciągnąć tematu.
mi jest źle, Tobie też.
"przepraszam" od tu obecnych pań nie uświadczę, nawet jeśli we dwie z Gosią stwierdzicie, że nie zrobiłam nic złego.
owszem zaniedbalam może.
a może i nie.
nie wiem sama.
u innego weta byłam, który Bognie wyciągnął kilka zwierzaków za uszy. nie pojechałam tam gdzie chciałaś, bo po pierwsze nie znalazłam przy pierwszym podejściu adresu, a później mnie trafiło, że tak naciskasz NA TEN KONKRETNIE adres. robiłam dużo dla kici, a wyraźnie tym dalaś znać, że absolutnie mi nie ufasz w tej kwestii. a nie jestem potulnym baranko-owcem który robi to co mu każą podważając prawidłowość mojego myślenia i dzialania.

próbowałam ratować i kota i dziecko i oboje jednak nie uratowałam.
przy okazji posypalo mi się małżeństwo i cala reszta.
tym bardziej rozgoryczona jestem i czuję żal, że tak na mnie naskakujecie.
bo wcale nie twierdzę, że jestem ideałem i zrobiłam wszystko co mogłam. pewnie mogłam więcej.
ale czasami też warto pomyśleć, że ktoś ma jakieś granice wytrzymałości. i nie zawsze jest w stanie się spiąć i na wysokości lamperii pomykać ze wszystkim. mi wtedy tych sił zabrakło.
przykro mi.
przepraszam.
ale przepraszam tylko Ciebie i Gosię.
tylko szkoda, że mimo tego wszystkiego, nie pomyślałaś o tym,że i ja mam jakieś uczucia. tylko od razu mnie skreśliłaś, zerwałaś kontakt.
to Tobie ryczałam w telefon, że z Borysem jest źle i już nie daję rady.
no i łatwiej Ci było mnie potraktować po wszystkim jak niewiernego służącego, co źle wypełnił obowiązki...
a ja nie służyłam ani Tobie ani nikomu. i Borys był członkiem rodziny. mojej rodziny.
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon cze 30, 2008 20:25

i inny wet kota widział. jak chcesz to Ci zaświadczenie przyniosę.
zresztą chyba nie trzeba, bo mam udokumentowane podanie leków z pieczątką INNEGO lekarza niż ten mój znienawidzony i jego niespójną diagnozę.
szczęścia się nie je palcami!
Obrazek

irazone

 
Posty: 259
Od: Czw mar 20, 2008 18:39
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 574 gości