Mam robotniczą przerwę obiadową, więc postanowiłam napisać co u nas.
Generalnie kociaki to jest wulkan energii. Jak je wypuszczę na pokoje, to po godzinie łapię do łazienki, bo ja nie daję rady tego wytrzymać. Biegają normalnie jak oszalałe

Na kanapę w ciągu 3 minut wskakują i zeskakują tak z 10 razy i wygląda na to, że zabawa we wskakiwanie to jest teraz ich główne zajęcie... Biegają po wszystkim co szeleści, po pudłach, torbach, butach, moich papierach - normalny parcour... Robią fikołki do przodu - bez żadnego powodu... MAM SAJGON
Ja nie wiem czy te koty wytrzymają w mieszkaniu...
Co do charakterków, do okazało się kilka dni temu, że SPIDEK jest najbardziej przytulaśno-namolnym kotem jakiego miałam. Jak się już do niego pójdzie i pogłaszcze, to kaplica. Mruczy cały czas, ociera się, wywraca, jak oszalały. A jak wstanę i chcę wyjść, zaczyna miauczeć - jednostajnie, monotonnie, patrząc z wyrzutem... Jakby go coś bolalo to brzmi... Ale to podpucha;)
Soksik ma trochę gorzej - przez to oczko... Bo on mnie kojarzy głównie z zakraplaniem - 10 razy na dzień i w kółko to samo. Więc właściwie to próbuje mnie unikać, chociaż jak Spidi się przytula, to i on przychodzi i troszkę próbuje. No socjalizuje się chłopak, ale wolniej...
Apetyt mają, ale też nie wtedy kiedy ja chcę, bo jak postawię kurczaka o 18 to zjedzony jest dopiero w nocy... Robią co chcą, jednym słowem...
Łażą po wannie i regularnie zaliczają mokre tyłki, jak wanna jest po prysznicu. Kotłują się w łazience - na torbie po żwirku. Śpią na szufelce, co nią zamiatam żwirek z podłogi...
No cóż - oryginalni są... To pewne.
I pałera mają. Oj mają...
