Krecia - młoda (ok. 1 roku) koteczka, rezydentka w moim "domku tymczasowym" u Pani Jadzi - ma BARDZO silną anemię. Lekarka podejrzewała nawet białaczkę, ale test na białaczkę wypadł ujemnie. Za to parametry morfologii takie, ze Krecia własciwie - zdaniem wetki - nie powinna życ. Myślę, że teraz trzeba zbadać przyczynę anemii - czy z niedoboru zelaza, czy wit. B12? I czy stres spowoowany strachem przed Kicią moze być powodem rozwinięcia się takiej anemii? Nie wiem, czy koty miewają anemię z niedoboru wit. B12? Kicia jadła normalnie, więc albo jest to brak wchłaniania zelaza lub wit. B12, albo przyczyna lezy (co nie daj Boże) w szpiku (aplazja?). Czy bada się kotom szpik? Boze, tak czy inaczej biedna ta Krecia. A taka z niej sliczna trikolorka... Napiszcie, czy ktos ma jakies pomysły co tej kotce może dolegac, co trzeba dalej zrobić? A może konsultacja u niezawodnej dr. Ewy? Troche to daleko od Pani Jadzi (Retkinia) ale może warto? Chociaz jej wetka tez wydaje się dobra...
Edit - nie będzie mnie w sieci parę godzin, zajrzę dopiero ok. 16.00