już piszę jak to wygląda... ten ,który został wycięty- niestety wet nie oddał na badanie...(oczywiście opis będzie nieprofesjonalny!)
był wielkości mniejszego pomidora wydawał się być wypełniony płynem ale jak się okazało po wycięciu twardy i zwarty na dolnym sutku - ostatnim w części brzusznej tylnej kończyny - reszta to malutkie rozsiane na panelach malusieńkie guzki po obu stronach gruczołów mlecznych...
skomplikowany zabieg...usuwanie wszystkich... niestety zostały dwa górne przy klatce piersiowej, których jak mniemam wet nie zauważył.. namacałam zaraz po przyniesieniu mojej kici do domu...
po zwróceniu uwagi wetowi dostałam odp. ,że musi być jeszcze jeden zabieg- ale najlepiej je obserwować, bo... może nie będzie konieczne szybkie działanie skalpelem....
a operacja była na tyle długa i trudna ,że dłużej nie mogli jej trzymać w narkozie...
jeszcze dodatkowo wycięto sporo skóry jako,że wycinano "wszystkie"(?!)- choć jak się okazało nie - zostały 3- cycuchy....problem z szyciem mało skóry!
te małe powiedzmy guzki fakt nie urosły...są wciąż takie same... ale... chodzi o guz w miejscu po sterylce tam jest upsss...
po zabiegu podskórnie było można wymacać mały wałek .. miał być to szew...który po kilku tygodniach miał się rozejść - w każdym razie zmniejszyć....a okazało się ,że stale POWIĘKSZA gabaryt... moją uwagę zwróciło małe zaczerwienienie myślałam ,że puścił szew bo Minia nadgorliwie lizała to miejsce poszłam do weta .. - w odp usłyszałam ee to nic takiego żaden szew - strupek odpadł i zero śladu...

pomyślałam ,że może już mam omamy....!!!
teraz wiem ,że nie!
strup znów lekko podropiały..... i drapie się w czachę i szukam rady...
i prawie mdleje na okrutne czarne myśli , które przychodzą do głowy