Scenariusz stały - błaganie o pomoc dla kociaków, a potem problemy, bo nie ma kto łapać.
W rezultacie trzy urzędniki w wylądowały najpierw w lecznicy, a potem u p.Lucynki (bardzo, bardzo dziękuję) - na krótki tymczas, max. miesiąc (mąż+plany urlopowe).
Trzech chłopaków z dwóch miotów w stanie zdecydowanie takim sobie. Jeden większy, dwóch miejszych. Wszystkie szkieletowate. Jeden z mniejszych nie ma krawędzi uszka, drugi ma mocno pogryzioną łapkę - otwiarte, ropiejące rany. Pcheł dostatek. Oczy są - u mniejszych skryte pod glutami ropy.
Oto oni:


Dwóch szarych urzędniczkow jest od kilkunastu dni u pani z bloku. Jeszcze są leczeni, ale wkrótce będą szukać domków:

Ogólny urzędniczy bilans (chronologicznie):
2 u pani z bloku - w zasadzie zdrowe, został problem skórny - dziwne grzebiety mają te kociaki, takie zaskorupiałe pod sierścią
5 u mnie - jeden bez oczka, reszta raczej zdrowa, odrobaczone, jakieś coś punktowo na skórze - podobne do ww
3 u p.Lucynki - zdecydowanie chore, wiadomość z dzisiejszego ranka - samodzielnie zjadły śniadanko
3 wczoraj nam uciekły - będą łapane, nie mam gdzie ich wepchnąć
1 nie żyje na pewno, panie pochowały
4 dorosłe kotki będą wkrótce sterylizowane
Od p.Andrzeja z bloku dostałam 50+100zł na kociaki - przeznaczyłam je na leczenie i karmę dla kociaków u p.Lucynki i u p.Halinki, wraz z kociakami przekazałam zapasik, będę uzupełniać, rozliczenie leczenia na koniec miesiąca.
14 kociaków ok.4 tygodniu u pijaczka w kamienicy....