To dziewczynka, tak twierdzi Tomek.
Rano przywitała mnie szaleńczym ugniataniem, podczas gdy z noska... następny robal. Wyciągnęłam go. Najadła się a/d, po czym wlazła do kuwetki i... zaczęła się dziwnie zachowywać. Jakby chciała coś zrobić, a nie potrafiła, i jakby ją bolało. Dałam jej odrobinę parafinki. Zaczęła się zachowywać jeszcze dziwniej, położyła na boczku...
Tomek sobie przypomniał, że małym dzieciom pomaga się jakoś, termometr do pupki. Tak zrobiliśmy i najwyraźniej pomoglo! Znowu ugniatała, co więcej, zrobiła wielkiego koopala do kuwety! Koopal BEZ robaków. Nie wiem, co o tym mysleć.
Bardzo się boję i martwię. Ona jest taka krucha. Ma niewiarygodnie chude łapinki i ogonek, w ogóle to skóra i kości i wzdęty brzuszek...
Przychodzą mi namysl takie imiona jak: Kruszynka, Myszeczka, a mówię do niej: Maleństwo. Może tak się nazywać?