Jest przemiła, ufna, miziasta.
Właśnie przechodzi operację usunięcia guza sutka i sterylizacji. Przed nią tydzień pobytu w lecznicy, a potem...???
POTRZEBNY DT na czas rekonwalescencji przemiłej koteczki!



Ale od początku: zadzwoniła do mnie pani z osiedla, która na własną rękę stara się sterylizować i leczyć osiedlowe (niezbyt na szczęście - głównie dzięki jej działaniom sterylkowym - koty) Panią tę zaprosiłam jakiś czas temu do współpracy - do tej pory sterylizowała koty za własne pieniądze, w tej chwili jej na to nie stać, więc postanowiłyśmy z orchidką jej pomóc.
Pani zadzwoniła z informacją, że od jakiegoś czasu karmi malutką koteczkę. Przyjazną i ufną. Poszłam zrobić koteńce zdjęcia, myśląc, że to kociak jeszcze. Okazało się, że dorosła kotka, ale maleńka i potwornie wychudzona! Luna stanęła w kolejce do sterylki i DT u którejś z nas, gdy zwolni się miejsce.
Pierwsza na sterylkę miała jechać inna kotka, dzika i prawdopodobnie ciężarna, ale nie udało jej się złapać. Tymczasem wypatrzyłam u Luny paskudny ropny obrzęk wokół sutka - postanowiłyśmy, że to ona pojedzie do lecznicy. Luna sama weszła do transporterka, zaniesiona do orchidki strzelała baranki przez kratki, nawet pana doktora w lecznicy przywitała barankami.
Okazało się, że ma guz sutka, zapadła decyzja o natychmiastowej operacji połączonej ze sterylizacją (kotka niedawno miała rujkę, więc jest bardzo prawdopodobne, że jest w ciąży)
Okazało się, że już kiedyś była operowana na to samo: ma usuniętą jedną listwę mleczną. A więc była czyjaś, ten ktoś o nią dbał na tyle, że zrobił jej operację (szkoda, że bez sterylki) Może zaginęła? Nie chce mi się wierzyć, że ktoś mógł dbać o kotkę, operować ją, a potem wyrzucić.
Boję się o nią

U mnie, ani u orchidki nie ma widoków na rychłe zwolnienie się miejsca. Ja od biedy mogłabym ją dopchnąć, ale u mnie jest grzyb, więc jest to absolutnie wykluczone.
POMOCY!
Na tych zdjęciach widać, jaka jest kochana kota!
(Siwe futerko to efekt posypania proszkiem odpchlającym)



