akcja zakonczyła sie mega awanturą
tak ludzie chyba wogóle nie spią

wyły psy, awantury, jezdzące patrole policji
koty były w komplecie....kociaki 4 sliczne ok 4 miesieczne, niecałkiem dzikie, ich matka i ta ciezarna.
Próbowalismy zwabic je gdzie indziej, ale kilka domów wczesniej wynosili jakieś meble, wiec plan upadł....
wkoncu w ramach aktu desperacji postawiłam wsszytsko na jedną kartę i ustawiłam klatke centalnie pod brama budowy, naprzeciwko okien karmiecielki. Kiedy ciezarna wlazła do klatki i już cichutko chcialam swiecic triumf w oknie pojawila sie karmicielka..no i zaczeło sie...zanim zeszła do mnie na dół dyskutować nadal (chociaz ciezko to nazwac dyskusją) zdazyłam odniesc klatke do auta....
Darli sie na mnie, grozili wezwaniem policji strazy miejskiej (ale na moja prosbe zeby ją wezwali bo nie mam nic do ukrycia jakos nikt sie nie pokwapił.), chcieli wylegitymowac, posadzali o jedzenie tych kotow
najgorsze ze nie mialam zadnego zaswiadzenia ze wyłapuje te koty niejako z urzedu miasta na darmowe sterylki ( w co baba nie chciała wogole uwierzyc)....
obiecałam ze doniosę

bo bym stała tam chyba do rana. nie wiem skad wezme, bo czegos takiego nie ma,nawet nie jestem na liscie oficjalnych karmicieli którzy jako jedyni moge te koty wyłapywac i zanosic na zabiegi....wiekszosc tych karmicieli to 70-letnie staruszki
jestem troszke skołowana, nie cierpie kłocic sie z ludżmi, zal mi tamtych kotow które zostały....baba chce je połapac i wywieść do schroniska bo tam sie mają super, lepiej niz w mieszkaniach i raz dwa znajdują domy a ja jestem głupia, sama mam sie wykastrować i sie nie znam.
Alis za chwilke zawozi cięzarna do lecznicy...mam nadzieje ze sie nie okociła. Ze sterylka pojdzie bez zadnych komplikacji....