Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 12, 2008 10:28

Doczytuję :)

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw cze 12, 2008 10:52

też doczytuje :lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw cze 12, 2008 17:53

32.

- Mamo - odezwała sie dziewczynka - kiedy pojedziemy do domu ?
- Zobaczymy... - Odparła matka.
Uśmiechnęła się i wyjęła z kredensu kilka blaszanych misek. Napełniła je zawartością stojącego na piecu garnka i ustawiła rzędem na podłodze. Za drzwiami coś zaszurał i jeden po drugim, do kuchni wsuneło się kilka kotów. Nie przypominały one jednak dorodnych złociejowskich mruczków - spod rzadkiego futra sterczały im kości, jeden kuśtykał na trzech łapach, a drugi nie miał ogona. Pozostałe szły chwiejnym, neipewnym krokiem ozdrowieńców, jak gdyby zdziwione tym, że zyją.
Pomyśłem, że to kolejne ofiary złego czasu i ścisnęło mi się serce. Tymczasem kobieta obejrzała każde z nieszczęsnych stworzeń bardzo dokładnie, przemyła chore oczy, wytarła nosy, wcisnęła w pyszczki zawinięte w skórkę od słoniny tabletki.
I cały czas mówiła miękkim, przyjaznym głosem to, co zwykle mówi się przy takiej okazji - że jutro będzie jeszcze lepiej, że bedzie pogoda i można będzie wygrzać się na słońcu, że świat naprawdę jest piękny, jeżeli tylko ma się dach nad głową i pełną miskę...
Koty zaś wylizały do czysta dna misek i kuchnia wypełniła się cichym mruczeniem, ale było ono trochę niepewne, gotowe w każdej chwili ucichnąć
- Jeżeli jutro będzie ładna pogoda... - powiedziała matka zbierając z podłogi miski. - Żeby tam zamieszkać trzeba doprowadzic wszystko do porządku...oczyścić studnię, załatać dach...I tak to jest wyprawa na cały dzień...
Na cały dzien ! Moje miasto nie było więc aż tak daleko i wędrując musiałem zatoczyć ogromne koło...Kobieta wsunęła do pieca wiązkę cienkich szczapek i po chwili miło zatrzeszczał ogień. Koty, jeden po drugim poznikały w kątach kuchni, a ja, korzystając z nieuwagi ludzi wsunąłem się za piec.
Oparłem sie plecami o scianę i spróbowałem uporządkować wydarzenia. Jeżeli kobieta była naprawdę wnuczką zielarki i jeżeli wybierała się do starego domu...to w każdej chwili mógłbym ukryć się gdzieś i dotrzeć tam razem z nimi, sprawdzić, czy Jan powrócił do domu i asnąć za swoim własnym piecem, na swoim własnym posłaniu...
Oczy zamykały mi się same. Na granicy jawy i snu pomyślałem, że mój ojciec nie mylił się mówiąc, że miejsce domowego skrzata jest za jego własnym piecem i, że żaden prawdziwy skrzat nie porzuca nigdy swego kąta...Ale czy byłem jeszcze praqwdziwym skrzatem ? Dawno temu wybrałem zupełnie inną drogę...pokochalem ludzką córkę, nie ukryłem się, kiedy nadszedł Zły Czas...rozmawiałem z ludźmi stojąc z nimi twarzą w twarz...skrzatem z pewnością był Wojtek, Filip, moi bracia i moi kuzyni...moje serce zaś prowadziło mnie najdziwniejszymi ścieżkami...moje serce podkusiło mnie, abym wyruszył w drogę, poerzucił swój kąt...miasto, w którym od niepamiętnych czasów pomieszkiwała rodzina Wieczystych...
Tak zapadłem w sen.
Rankiem obudziłem się z zesztywniałym karkiem - oparłem bowiem głowę na twardym, kanciastym notesie. Podniosłem się nie bez trudu, parę razy pokręciłem głową i schyliłem się dotykając czubków stóp.
Sądząc z panującej dokoła ciszy mieszkańcy domu jeszcze spali, wysunąłem sie więc zza pieca i na palcach podszedłem do stołu. Pozostał na nim talerzyk z resztką truskawkowego musu i trochę pokruszony biszkopt. Zjadłem wszystko z apetytem, a resztkę, prawie same okruchy zgarnąłem na dłoń i wsypałem do kieszeni kubraka.
Kiedy szykowałem się do wyjścia olsniła mnie nagła i niespodziewana myśl - notes, który sprawiał mi tyle kłopotów musiał należeć do staruszki zajmującej dom pod złociejowskim lasem...a więc według wszelkiego prawa należał jej wnuczki ! Z trudem wywindowałem notes na stół i położyłem go tak , aby nie mógł pozostać niezauważony. A potem wyszedłem przez uchylone okno.
W świetle dnia domek wyglądał nawet miło. Co prawda ze ścian odłaziła niebieska farba, a w ławce pod ścianą brakowało kilku desek, ale dokoła rosły kolorowe kwiaty, a na schodakach stała lekko zardzewiała konewka pełna świezej, chlodnej wody.
Rozejrzałem się dokoła próbując zapamiętać to miejsce - miejsce, które dla mnie było w owej chwili nicią prowadzącą do domu...Jeżeli jadą odwiedzic stary dom - pomyślałem - napewno tu powrócą, i napewno pojadą jeszcze nie raz...
I poszedłem przed siebie.
Dla pewności tam, gdzie wąska drózka prowadząca z domu łączyła się z chodnikiem wyłożonym spękanymi płytami ułożyłem z drobnych kamyków strzałkę , obejrzałem się jeszcze raz i wszedłem między szare, niewysokie domy.
Przed domami stały malowane na zielono ławki, na sznurach rozciągnietych pomiędzy drzewami wisiało pranie, a po ulicy maszerowały szaro-niebieskie gołębie. Pachniało kurzem, szarym mydłem i trawą, którą ktoś niewprawnie wykosił pomiędzy domami.
Pomyślałem, że miasto niespecjalnie przypadło mi do gustu...miałem wrażenie, że duszę się w wąskich uliczkach. ludzie, od których nagle zaroiło się dokoła szli spiesząc się w różne strony, stukają obcasami, lub szurając podeszwami.
I chociaż szpaler ligustru rosnący wzdłuż chodnika dawał dość kiepskie schronienie, nikt z przechodzących mnie nie zauważył i nagle przyszło mi do głowy, że być może nie widzą nawet siebie nawzajem...nie, brązowy kot z pewnością nie skierował się do centrum miasta...jeżeli wogóle kiedykolwiek tu trafił, podpowiedział mi zdrowy rozsądek. Postanowiłem wobec tego powrócic na przedmieścia, pachnące mydłem i kurzem...
Kryjowkę znalazłem bez najmniejszego trudu : rosnąca na środku podwórza wierzba miała w połowie swej wysokości niewielką dziuplę. Co prawda dostanie się do niej nie należało do najłatwiejszych zadań, ale kiedy wreszcie znalazłem się w przytulnym cieniu pomyślałem, że było warto...Dziupla musiała byc kiedys zamieszkana, bowiem na jej dnie pełno było zeschłej trawy, na której wyciągnąłem się z prawdziwa przyjemnością...Leżąc na brzuchu i wpatrując się w jej wylot mogłem spokojnie przyglądać się wszystkiemu, co działo się na zewnątrz.
Obserwowałem czworokąt podwórza otoczony nieduzymi, szarymi domami, biegające po trawniku grube, stare psy, kawki urzędujące przy śmietniku...i ludzi, którym podobnie jak mi nie odpowiadało to miejsce...
Ludzie, o których mowię, wyglądali zupełnie inaczej niż przechodnie, którzy wczesniej mijali mnie na chodniku.
Nie spieszyli się nigdzie, chodząc pod drzewami zbierali patyki, a większe gałęzie łamali na drobniejsze kawalki zupełnie jakby ptrzygotowywali ognisko...Kobiety miały na sobie długie, falbaniaste i kolorowe spódnice, a mężczyźni - wyszywane koszule o szerokich rękawach. pomyslałem, że może zbliża się jakaś magiczna noc i postanowiłem zaczekać w swojej dziupli i zobaczyć, co będzie się działo....Ludzie nawoływali się w języku, którego nie znałem...chociaż...tak, nagle uświadomiłem sobie, że kiedyś, nie tak całkiem dawno go słyszałem, ale gdzie i kiedy...W natłoku wspomnień dźwięki i obrazy zacierały się, zlewały się w jedno.
Przymknąłem oczy i nagle zobaczyłem sznur krytych plótnem wozów ciągnących drogą ku miastu. A za wozami zawisła w powietrzu tęskna melodia i zapach końskiego potu.
przypomniałem sobie dziwne uczucie niepokoju, jakie owa melodia wyzwoliła w moim sercu, przemożne pragnienie, aby wyruszyc w drogę, tak po prostu wstać i pójść, gdziekolwiek, gdzie tylko poprowadzi droga...
Otworzyłem oczy i zrozumiałem nagle, dlaczego na ich twarzach malował się smutek - nie widziałem w pobliżu ani wozów, ani koni, tylko trawnik, kilkanaście drzew i szare ściany domów.
Wieczorem przed domami zaroiło się. Na trawnik wyległy dzieci rozkładając wprost na ziemi proste posłania, a dorośli usiadłszy w kręgu zapalili nieduży ogień. W mroku rozjarzył się ogienek fajki, zapachniało dymem, zapiekło w oczy. Wciągnąłem w nozdrza ten zapach i odrazu przed moimi oczyma pojawiła sie polana zgromadzeń , a w sercu zadudniły leśne bębny.
Tęskna pieśń buchneła ku niebu, ponad dachy kamienic, ponad korony wątłych miejskich drzew, które na próżno usiłowały sięgnąć korzeniami ozywczej wody, a ramionami dotknąć obłoków. Usiadłem przyciskając dłonią serce i szeroko otwartymi oczyma wpatrzyłem się w to, co działo się na dole.
ukryte w mroku skrzypce podchwyciły nutę piesni i zawodziły niby wiatr w sitowiu, maleńkie bębenki wybijały rytm końskich kopyt, a szeroki jęk harmonii wybijał się ponad głosy śpiewających
Sam diabeł chyba wyciął te skrzypce z jakiegoś baśniowego drzewa i zamiast strun musiał rozciągnąć wlosy leśnej panny - bo nie mogąc oprzeć się ich czarowi zsunąłem się na dół, w gęstą trawę.
Wokół ognia nagle zawirowały kolorowe spódnice, szerokie rękawy, cienko zadzwoniły bransolety.
I gdybym nie wpatrzył się w hipnotyzujący krąg napewno zauważyłbym nieduży, brązowy cień, który przemknął tuż za moimi plecami i zniknął...
Obracałem się w kółko, przytupując, klaszcząc w dłonie niewidzialny dla oczu ludzi, iskry strzelały w niebo i prawie zapomniałem, że ogień płonie na obrzeżach miasta, nie na srodku polany albo zbozowego kręgu...
A kiedy nogi odmówiły mi posłuszeństwa upadłem na trawę nie spuszczając oczu z tańczących.
Szelest za moimi plecami uświadomił mi nagle, że nie byłem jedynym, który uległ czarowi muzyki.
- Mamo, takie skrzypce...- zadźwięczal znajomy głos. - Na takim instrumencie...
Uszy nie mogły mnie mylić...tym bardziej iż moje serce zabiło mocno i głośno. Głos należał do Karoliny, i poznałem go, choc nie slyszałem go juz tyle czasu.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw cze 12, 2008 17:55

Oczywiście cdn, ale...dla tych, którzy nie wiedzą - w wakacje ukaże się Kot Philo, cz.1 - PHILO, KOT W DRODZE, a z końcem wakacji druga część - PHILO I ZŁOTA BASTET
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw cze 12, 2008 18:33

caty pisze:Oczywiście cdn, ale...dla tych, którzy nie wiedzą - w wakacje ukaże się Kot Philo, cz.1 - PHILO, KOT W DRODZE, a z końcem wakacji druga część - PHILO I ZŁOTA BASTET


to ja się zapisuje na egzemplarz z dedykacją - pierwsza :!: :lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw cze 12, 2008 19:37

To możesz popjechać ze mną do drukarni, jak będa gotowe :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw cze 12, 2008 21:52

Dość dłuuuuuuuuuuuugo nie było mnie ostatnio na miau... W ogóle nie znam przygód Domowego... :( jeszcze... Ale i tak wiesz, Caty, że ja je kocham! Ale będę miała emocje, jak ciurkiem zacznę doczytywać!!! A póki co, kiedy wreszcie wlazłam na miau i odszukałam wątek, to trafiłam na TO:
caty pisze:Oczywiście cdn, ale...dla tych, którzy nie wiedzą - w wakacje ukaże się Kot Philo, cz.1 - PHILO, KOT W DRODZE, a z końcem wakacji druga część - PHILO I ZŁOTA BASTET

Caty, cudowna nowina !!! Super, że Philo będzie wydany, należy mu się - i czekałam na to !!! Oczywiście, że poproszę !!! :1luvu:

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt cze 13, 2008 6:22

Witaj Caty Kochana :1luvu:
Długo mnie tu znowu nie było,ale doczytuję w wolnych chwilach
Uwielbiam Twoje pisanie
Dziekuję że mogę czytać
Buziaki wielkie posyłam

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt cze 13, 2008 7:14

caty pisze:To możesz popjechać ze mną do drukarni, jak będa gotowe :)


Mogę :lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt cze 13, 2008 10:25

...i pierwszy z paczki...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt cze 13, 2008 10:32

Powtórzę i tutaj: Ja też chcę, proszę wsadzić Phila w kotolota :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt cze 13, 2008 10:35

czy ja też mogę się zapisać na Phila? (z dedykacją, jeśli można :lol: :oops: )
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pt cze 13, 2008 18:02

Błyskawicznie odwróciłem się, ale dwie znajome sylwetki zdążyły juz zniknąć w mroku. Puściłem się pędem w stronę, w którą się oddaliły i byłbym nawet je dogonił, gdyby nie duży pies, który nagle znalszł się na mojej drodze.
Wpadłem nosem prosto w pachnące wiatrem futro i potoczyłem się w trawę jak piłka.
- Patrz jak chodzisz ! - warknął, ale na widok mojego krwawiącego nosa złagodniał nieco.
- Przepraszam - powiedział. - Zapędziłem się za kotem.
Otarłem twarz wierzchem dloni.
- Za kotem ? - powtórzyłem.
Pies pojednawczo trącił mnie nosem.
- Taaa - mruknął. - Pokazał się tu jakiś przybłęda....Kanapowiec...
- Kanapowiec ? - zapytałem.
- Z kokardką - potwierdził pies.
- Brązowy ! - wykrzyknąłem zapominając o Karolinie i jej matce. - Brązowy ze wstążeczką ?
Pies zamachał puszystym ogonem.
- Tobie też podpadł ? - zapytał.
Zamachałem rękoma.
- Nie, nie, nie - zawołałem. - Poszukuję go...a jeśli zrobił ci coś przykrego, to przepraszam w jego imieniu.
Pies ze zdziwieniem uniósł krzaczaste brwi.
- Nie żeby od razu zrobił...po prostu nie zna Prawa.
Skinąłem na psa i razem weszliśmy w mrok.
- Nie wiem nic o Prawie - powiedzialem - i podejrzewam, że on tez nic nie wie...
Po czym najkrócej jak się dało opowiedziałem psu historię brązowego kota.
Ten z niedowierzaniem ppokręcił łbem i obiecał, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby wpaść na jego ślad.
- Ale podejrzewam - dodał na koniec - że już zdążył się wystraszyć...może gdzieś się ukrywa...ale tutaj - spojrzał w stronę jasno płonącego ognia - powoli zaczyna robić się niebezpiecznie.
- Niebezpiecznie ? - zapytałem ze zdumieniem w głosie.
Pies spojrzał na mnie z politowaniem.
- Ty tez nie znasz Prawa - parsknął.- spójrz na tych tam przy ogniu.
- Tańczą. - powiedzialem. - Śpiewają.
- A inni ? - indagował pies. - Inni w tym mieście też tańczą i śpiewają ?
- Niespecjalnie - odparłem, choć prawdę mówiąc nie przyglądałem się specjalnie innym mieszkańcom miasta.
- No widzisz. Prawo mówi : wrogiem jest każdy, kto jest inny...
- Ale kot ....? - zawiesiłem głos, a pies rozesmiał się.
- Czy widziałeś kiedy, żeby normalny kot nosił kokardę ?
Pomyślałem o gadającej kotce i usmiechnąłem się pod nosem. Widać całe Złociejowo nie znało Prawa, pomyślałem.
- Znajdę ci tego kota - obiecał pies, obwąchał pień drzewa i podniósł nogę.
- Mam krótką pamięć - wytłumaczył. - Bo chyba tutaj się zatrzymałeś, prawda ?
Ulożyłem się do snu w dziupli, moszcząc sobie wygodny dołek w wyschniętej trawie i dopiero, gdy przymykałem oczy przyszło mi do glowy, że nie zdążyłem zapytać psa o Karolinę i jej matkę... wysunąłem glowe na zewnątrz, ale pies zdążył już gdzieś odbiec.
Przy ognisku zaś trwała zabawa.
Nad szarymi domami powoli wstawał dzień. Słońce oświetlało ceglane kominy, a nad moją głową gruchaly gołębie.
Przetarłem oczy i usiadłem na skraju dziupli wymachując bosymi stopami. Widac udzielił mi sie beztroski nastrój, bo niebo wydało mi się bardziej niebieskie, a trawnik, na którym tlił się jeszcze ogien - bardziej zielony...
Dzieci spały twardym snem w trawie, przytulone do siebie jak kocięta, a dorośli wstawali powoli, nigdzie się nie spiesząc. Po niebie powoli płynęły poranne chmury.
Pomyślałem, że najlepiej bedzie, gdy udając się na spacer po okolicy pozostawię w dziupli swój skromny dobytek, za wyjątkiem fajki, z którą, jak wiadomo, prawdziwy skrzat nigdy się rozstaje...
Zeskoczyłem w trawę z najniższej gałęzi, przeszedłem jeszcze dwa zielone, dość miłe podwórka, za którymi zaczynało się prawdziwe miasto...
Niechętnym spojrzeniem obrzuciłem stare, wąskie kamieniczki i uliczki tchnąće chłodem. wystarczył jeden rzut oka, abym poczuł, że niepodoba mi się to miejsce, ael dla spokoju duszy postanowilem sprawdzic, co kryja w sobie posepne domy...
Moją uwagę od razu przykuł jeden z nich, do którego prowadziły wąskie, strome, wysokie schody.
Po obu ich stronach ciągnęła się kamienna poręcz, zwieńczona u góry dwoma kulami, a znajdujące się u szczytu drzwi byly ciężkie i ciemne.
Wytarta, mosiężna klamka lśniła na ich tle czystym złotem. Powyżej zaś widniała starannie wypolerowana tabliczka.
Wspiąłem się na kamienna kulę i zadarlszy w górę glowę odczytałem........................


cdn !!!
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt cze 13, 2008 18:22

/..odczytałem......................../
no nie...caty, teraz to już lekka przesada Obrazek kiedy będzie dalszy ciąg...Obrazek
jeszcze trochę to z moich palców tylko kości zostaną, przez niecierpliwe obgryzanie ich Obrazek
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pt cze 13, 2008 18:41

"Państwowy Dom Dziecka" :?:
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: zuza i 78 gości