Psotusiowy pamiętnik

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt cze 06, 2008 7:41

Pigułka
Tymczasem skończył się wrzesień i zaczął się nowy miesiąc – październik. Pańcia już miała sporo lekcji tego języka anielskiego i do domu wracała czasem dosyć późno.
Tymczasem w ogródkach niedaleko naszego domu ludzie znów palili ogniska z suchych gałęzi drzew, a w powietrzu unosiły się niebieskie smugi dymu. I cały świat wyglądał przez to dość tajemniczo. Kiedy Pańcia po powrocie do domu otwierała okno, do domu wpływał zapach palonych gałęzi i kolorowych liści. To był taki ciekawy zapach. Trochę mi przypominał to lato, które już minęło i machało do nas łapką na pożegnanie, bo już zrobiło wszystko, co do niego należało. Jednak z drugiej strony trochę było smutku w tym zapachu, bo coś się kończyło i znów miała przyjść zima, czyli ta pora roku, kiedy nic nie rosło (poza roślinkami w doniczkach u ludzi) ani nie dojrzewało. No ale przynajmniej na początku tego miesiąca było jeszcze dość ciepło i przyjemnie, choć już było wiadomo, że lato już minęło i nie wróci przez kilka miesięcy.
Psotek
Na samym początku października kuzynka Pańci przywiozła do nas swoją córkę, która miała studiować w naszym mieście. No i ta Marta zamieszkała z nami. Zupełnie się z tą decyzją zgadzałem. Po co mama Marty ma płacić dużo za pokój wynajęty od obcych, skoro może zapłacić mniej naszej Pańci? W końcu pokrewieństwo do czegoś zobowiązuje, prawda?
W dodatku Marta wychodziła z domu na zajęcia dopiero po południu, więc krócej byliśmy tylko we dwoje. Już choćby tylko z tego względu warto było się zgodzić na to, żeby ona z nami zamieszkała. No więc byłem dla niej niesamowicie miły. A ona zawsze nazywała mnie kiciulkiem lub Psociulkiem. Z kolei Pigunię czasem nazywała kiciulką lub droczką. Całkiem sympatycznie, prawda? W każdym razie mnie się to podobało. Nawet Pańci by nie przyszło do głowy, żeby nas tak nazywać.
W domu zrobiło się całkiem śmiesznie. Pańcia wstawała rano, szła do pracy i na lekcje, a potem wracała do domu, karmiła nas i zabawiała, a potem szła spać. A Marta szła na zajęcia na popołudnia, potem wracała, uczyła się przez całą noc, a rano spała. Czyli po południu Pańcia z Martą zostawiały nas samych, a przez resztę doby jedna robiła coś poważnego, a druga spała. I zastanawiałem się, po co im aż dwa łóżka i dwie pościele. Przecież one nigdy nie spały w tym samym czasie. No ale skoro tak chciały, to widocznie im się tak podobało – i miały do tego prawo.
Nawet lubiłem tę Martę, bo ona wiedziała, że jest na stancji U MNIE. I cokolwiek chce zrobić, musi najpierw uzyskać moją zgodę. No i dobrze, że tak szybko się nam udało dogadać.
Poza tym Marta pomagała Pańci w utrzymaniu porządku w domu. Dzięki temu Pańcia miała więcej czasu na zabawy z nami.
Któregoś dnia postanowiłem zabawić się ich kosztem. Marta siedziała na krześle i porządkowała swoje notatki, a Pańcia siedziała na podłodze przy drzwiach pokoju Marty i bawiła się z Pigunią. No i wszystkie trzy rozmawiały o jakichś babskich głupstwach. Nawet ich nie słuchałem, bo w końcu co mnie mogły obchodzić kokardki, sukienki czy inne przepisy na sałatki? To dobre dla dziewczyn, ale nie dla poważnych kocurków, którzy już dorośli i nawet wychowali dzieci!
No i zacząłem wymyślać różne figle. Na początku one zupełnie nie zwracały na mnie uwagi. Były tak zagadane, że nie raczyły zauważyć, że ja się nudzę. W końcu więc postanowiłem zadziałać ostro i przebiegłem koło telewizora. Oczywiście w odpowiednim momencie machnąłem ogonkiem. Oczywiście telewizor się włączył, bo specjalnie machnąłem tak, żeby ogonkiem dotknąć włącznika. No i one aż podskoczyły z przerażenia, bo raptem usłyszały ludzkie głosy z pokoju, w którym nikogo poza mną nie było. Ja zresztą też uciekłem do nich, bo się nie spodziewałem, że ten telewizor ryknie aż tak głośno. No ale dzięki temu nie byłem podejrzany, przynajmniej przez chwilę.
Jednak po kilku minutach one zaczęły myśleć logicznie. I dość szybko doszły do wniosku, że to moja sprawka. Ale nawet się na mnie nie gniewały. Pańcia uznała, że pewnie za mało mnie dopieszcza i zabawia, skoro mi takie rzeczy do łebka przychodzą. I nie złościła się na mnie. No i doszła do słusznego wniosku, że to wszystko jej wina. Nie byłoby tych moich wariackich pomysłów, gdybym się nie nudził.
Kiedy Pańci i Marty nie było, to miałem wystarczająco dużo czasu, żeby się porządnie wyspać. Ale kiedy byliśmy wszyscy razem i akurat nie spałem, nie jadłem i nie bawiłem się z Pigunią, to Pańci obowiązkiem było zostawić wszystko, żeby zajmować się tylko mną. I na pewno nie było na całym świecie ważniejszej rzeczy niż zabawa ze mną.
Nawet Marta to w końcu pojęła. I kiedy wchodziłem tam, gdzie ona akurat była, to ona odkładała to, czym się akurat zajmowała – i szalała razem ze mną. Nawet podobało mi się, gdy brała sznureczek lub pasek i chodziła po mieszkaniu, a ten sznurek podskakiwał za nią. Dzięki temu mogłem polować na Martę udając, że atakuję przecież tylko sznurek.
Pigułka
Kiedy już kończył się październik, Pańcia zapowiedziała nam kolejną wizytę tego grubasa, który mówił, że jest lekarzem. Przecież on miał przyjść dopiero po roku, a nie tak szybko! Po co on nam jest potrzebny? Przecież oboje z Psotkiem byliśmy zdrowi, a Pańcia i Marta chodziły do takiego lekarza, który leczy ludzi, a nie koty! No a poza tym one też były zdrowe!
Pańcia mi wytłumaczyła, że już minął cały rok od poprzedniej wizyty tego człowieka, więc trzeba nam znów dać szczepionki. Wcale nie miałam na to ochoty! Wcale nie lubiłam tego człowieka, a on chyba też nie przepadał za zwierzętami. Zastanawiałam się tylko, dlaczego on nie zmieni zawodu, skoro tak nie lubi swojej pracy. Przecież nikt go nie zmuszał, żeby robił coś, czego aż tak mocno nie lubił. Lepiej by zrobił, gdyby piekł ciastka albo malował mieszkania, a nie męczył niewinne zwierzęta!
Psotek
Niezbyt wierzyłem, że minął już cały rok od pierwszej szczepionki. Ale Pańcia mi pokazała, jak wyglądają listki na drzewach i kwiatach. Były kolorowe, ale ja to widziałem już wcześniej. Przecież Pańcia je przynosiła do domu, żeby Pigułka miała z czego układać bukiety na stole i w innych miejscach mieszkania. Były ładne, to prawda. Ale co miały te listki do wizyty tego faceta i tym bardziej do naszych szczepień? Pańcia mi przypomniała, że te listki wyglądały podobnie, kiedy on był u nas poprzednim razem. A potem była zima, wiosna i lato. A teraz znów jest jesień, czyli jednak minął cały rok. Strasznie szybko!
Ja nie chciałem tej szczepionki! A przede wszystkim nie chciałem tego konkretnego lekarza! Ale on jednak przyjechał i nas pokłuł. To było straszne! Nawet Pańcia tym razem trochę się na niego zdenerwowała, tym bardziej, że on się mocno spóźnił i nawet nie przeprosił za to.
Ja rozumiem, że każdemu może zdarzyć się spóźnienie, ale w końcu z tym też nie należy przesadzać. A poza tym on miał przecież telefon, tak samo jak my, więc mógł nas uprzedzić. A jeśli nawet nie mógł uprzedzić, to należało przynajmniej przeprosić. Kilka minut spóźnienia to jeszcze nie jest żaden problem, ale on się spóźnił o ponad godzinę, a to już jest naprawdę dużo. W końcu my też mamy prawo mieć różne swoje plany na ten dzień. Chociażby zjedzenie kolacji czy pójście spać.
My wszyscy bardzo lubiliśmy regularny tryb życia. A na dokładkę Pańcia zwykle wracała do domu tak zmęczona, że ta godzina sprawiała jej różnicę. A ten człowiek przyjeżdżał do nas samochodem, więc nawet nie mógł się tłumaczyć tym, że niby coś się zepsuło w tramwaju, którym jechał.
Pigułka
Na szczęście ten człowiek dość szybko się wyniósł, więc mogłam o nim zapomnieć. Tym bardziej, że tym razem dość dobrze zniosłam ten zastrzyk, znacznie lepiej niż poprzednio. Owszem, przez chwilę czułam się trochę osłabiona i kręciło mi się w łebku, ale przeszło mi dość szybko.
Jednak Psotek po jakimś czasie zaczął się czuć zupełnie fatalnie. Po wyjeździe tego człowieka trochę się pokręcił, ale potem się położył i prawie wcale się nie ruszał. Wyglądało to coraz gorzej, więc Pańcia zadzwoniła do tego niby-lekarza, żeby wracał ratować Psotka. A ten osioł powiedział, żeby jeszcze poczekać ileś tam czasu, bo może będzie lepiej. No to Pańcia położyła Psotka na swoim łóżku pod kołdrą i we dwie czuwałyśmy nad nim. Potem Pańcia jeszcze raz zadzwoniła do tego lekarza i powiedziała mu, co się dzieje, ale on się nie przejął, tylko powiedział, że jest trochę lepiej, więc żeby zadzwonić dopiero rano.
Obie z Pańcią bardzo się tym zdenerwowałyśmy. Pan Doktor Mamrotki na pewno by natychmiast przyjechał zamiast gadać głupoty.
Tymczasem mnie się wydawało, że Psotuś umiera. Ale Pańcia mnie pocieszyła, że on już zaczął się pot tą kołdrą trochę ożywiać.
W końcu Pańcia była już tak zmęczona, że oczy jej się same zamykały. Więc obudziła Martę i poprosiła ją, żeby czasem zajrzała do Psotusia. No i po następnych dwóch godzinach (mnie się wydawało, że po dwóch latach) Psotuś wreszcie zaczął się ruszać. No to się trochę uspokoiłyśmy, więc Pańcia i ja spokojnie usnęłyśmy, a Marta wróciła do swojej nauki i tylko co jakiś czas do nas zaglądała. Na szczęście po jakimś czasie Psot po jakimś czasie zaczął się ruszać trochę energiczniej.
Rano ten głupi facet zatelefonował do Pańci, żeby się dowiedzieć, czy ma przyjechać, czy nie. No to mu Pańcia powiedziała, co się dzieje. No i na szczęście obeszło się bez jego wizyty. Wcale nie mieliśmy na nią ochoty.
Psotek
Rzeczywiście po tej szczepionce czułem się fatalnie. I przez chwilę naprawdę myślałem, że chyba już umieram. Trochę nawet tego chciałem, bo po tej drugiej stronie tęczy na pewno spotkałbym naszego Tatę. Jednak z drugiej strony wiedziałem, że Piguni i Pańci tez jestem potrzebny. Więc postanowiłem walczyć, a moje dziewczyny mi w tym pomagały.
Najfajniejsze było to, że mnie Pańcia położyła obok siebie pod kołdrą i dogrzewała mnie swoim ciałem zupełnie tak samo, jak kiedyś Mama. Tylko szkoda, że z początku byłem zbyt słaby, żeby choćby zamruczeć. Wtedy Pańcia wiedziałaby na pewno, że sprawia mi przyjemność. A tak to się o mnie martwiła. Inna rzecz, że to miło wiedzieć, że się ktoś kotem (czy człowiekiem) przejmuje aż tak, żeby czuwać nad nim całą noc.
Do rana udało mi się przewalczyć to paskudztwo, które się ze mną działo. A rano ten niby-lekarz zadzwonił, żeby się dowiedzieć, co się ze mną dzieje. I jego szczęście, że to zrobił, bo inaczej to bym mu nagadał, aż by mu uszy zwiędły. A gdyby się tym nie przejął, to Pańcia by go już więcej nie zaprosiła. A to by dla niego było przykre, bo by zarobił znacznie mniej niż do tej pory.
Ludzie to jednak dziwne stworzenia. Inne argumenty do nich przemawiają albo i nie przemawiają, ale pieniądze to oni rozumieją zawsze. I gdyby mi się coś stało, to ten facet by już ani złotówki od Pańci nie dostał. No ale tym razem mu się upiekło, bo wszystko się skończyło dobrze.
CDN. :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt cze 06, 2008 8:40

:cat3: Dzięki, Ciociu :)
Psot

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt cze 06, 2008 8:44

:D

ewa74

 
Posty: 3570
Od: Pt paź 06, 2006 10:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt cze 06, 2008 9:10

A to Ci niedobry pan weterynarz ! Psotusiu, byłeś bardzo dzielny !

annette88

 
Posty: 14574
Od: Nie lis 25, 2007 20:52
Lokalizacja: Wodzisław Śląski

Post » Pon cze 09, 2008 11:17

Płynie szara chmura
po wiosennym niebie
wiatr ją goni silny:
idź chmuro do siebie

Chmura uciekała
wiatr zerwał jej kłęby
spadły deszczu krople
znikły burzy zęby

Kotka piwniczanka
dzieci osłoniła
kotki całkiem suche
w szybce tęcza lśniła

Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 09, 2008 11:32

:love:

annette88

 
Posty: 14574
Od: Nie lis 25, 2007 20:52
Lokalizacja: Wodzisław Śląski

Post » Pon cze 09, 2008 16:20

:D

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Śro cze 11, 2008 14:13

Przeczytane :D :1luvu:
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27193
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Czw cze 12, 2008 10:23

Jasny blask księżyca
wypłynął zza chmury
drogę srebrzy czarną
gdzie przysiadł kot bury

Wiatr zawiał zza lasu
kłaniały się drzewa
kot ukrył się w trawie
i cisza mu śpiewa

Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw cze 12, 2008 10:26

:1luvu: :love: :1luvu: Inuś :) a za niedługo twoje spotkanie autorskie, prawda ? :)

annette88

 
Posty: 14574
Od: Nie lis 25, 2007 20:52
Lokalizacja: Wodzisław Śląski

Post » Czw cze 12, 2008 10:28

Tak, dokładnie za tydzień :) Tlochem bojam, bo to pielwse... I nie wiem, jak bendzie :oops: :oops: , cy siem nie bendom ze mnie śmiali...
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw cze 12, 2008 10:30

Piękny wierszyk :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Obrazek

Danusia

 
Posty: 119538
Od: Pon kwi 02, 2007 11:56
Lokalizacja: Opole

Post » Czw cze 12, 2008 10:37

MaryLux pisze:Tak, dokładnie za tydzień :) Tlochem bojam, bo to pielwse... I nie wiem, jak bendzie :oops: :oops: , cy siem nie bendom ze mnie śmiali...
Inka


na pewno nie ! a możesz napisac coś więcej o nim ? będziesz z Dużą ? :)

annette88

 
Posty: 14574
Od: Nie lis 25, 2007 20:52
Lokalizacja: Wodzisław Śląski

Post » Czw cze 12, 2008 10:49

To spotkanie to bendzie w kole emelytów (nie wiem, co to te emelyty :oops: ) w placy Duzej. I nie wiem, cy pójdziemy lazem, Duza jesce nie zdecydowała... I tam jesce bendzie kożelanka Duzej, ta malalka i bendzie sfoje oblazy pokazywać...
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw cze 12, 2008 10:52

Fajowo :D

Wierszyk piętny :D

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Google [Bot], pibon i 90 gości