Lucy już bryka coraz bardziej, ale jej pilnuję, nawet Markiza zaczepia do zabawy ale Lusia odsuwa się przestraszona, tak jakby nie wiedziała nawet co to biegać i szaleć, zawsze ostrożnie stąpa łapkami.
W nocy spała ze mną, oczywiście cały czas na mojej twarzy, nosek w nosek, z wąsikami w uszach i ustach, z udeptywaniem i mruczankami

strasznie się cieszyła że nie musi spać już zamknięta
nie miałam już sumienia jej izolować, zresztą zalecane 5 dni bez ruchu minęło
Rana się goi ufff, dół i klatka piersiowa jeszcze brzydkie, mokre rany są dalej ale się pomału zmniejszają a środek brzusia już całkiem zrośnięty
dalej smaruje i antybiotyk do pysia podaje
Lusia ma cudowny charakter mimo tych wszystkich cierpień ani razu nie sykneła, nie zbuntowała się, nie dziabnęła
Da wiele szczęścia swojemu Dużemu