dziękujmy
No Marcia ja wiem, zresztą co tu kłamać ja też uważam, że Qua wygląda lepiej niż ja! I z tej zazdrości mam dla Was propozycję.. ja go oddam. Bo tu wcale nie chodzi o to, że dzisiaj o 6 rano wybuchła wielka miłość Pana Bezy do mnie... chyba kolejna przegródka w małej głowie wskoczyła na (ekhm) swoje miejsce, nie chodzi tez o to jego nieustanne gadanie "miau, mrau, miau, miau, miau"... nie chodzi o walkę o toaletę i krzyki pod łazienką jak w niej jestem. Jak (byłam prawie sama w domu tzn. oczywiście był też chłopiec) otworzyłam drzwi to usłyszałam wielce zadowolone i dumne mrrmiiaau i stukot małych stópek biegnących gdzieś daleko, nie chodzi też o rozlaną rano herbatę na maminy dywan, bo ja to rozumiem, że można biegnąc niewyhamować i uznaję to za całkowitą moją winę, że herbata stanęła tam gdzie stanęła zamiast na stole. On po prostu jest za ładny i ja się stresuję, że jestem w cieniu Quazimodo....
Ech ale jestem niedospana. Wczorajszej nocy Qua do spania wybrał Gościa... zapomniałam Gościowi dać wtedy kociej poduszki i nad ranem stoczyli (wygrany przez Gościa) bój o poduszkę. Dzisiejszej nocy mnie spotkał ten (ekhm) zaszczyt spania z Quazulkiem tzn. on zasnął w przedpokoju (ja spałam w pokoju my) ale jak zamykałam drzwi uruchamiałam przegródkę w kocim mózgu włączającą miauczenie. To drzwi były otwarte co okazało się moim błędem tak przed szóstą rano Quazi sprawdził czy nie śpię, sprawdzał, sprawdzał aż wreszcie doszedł do wniosku, że obiekt jest marnym aktorem i kiepsko udaje spanie (tak o tym, że on ma takie zwyczaje też zapomniałam), miałam pół godziny niewyjaśnionego miauczenia, prowadzenia mnie do pokoju Quazowatego, którym podzielił się z Gościem... miski obie były pełne ale trzeba było zamieszać w nich palcem... kotek podjadł (w kuchni nie u Gościa) znowu zaczął mnie do niej prowadzić, ale przegrał z moją nieuzasadnioną potrzebą spania... ja przegrałam z wybuchem miłości Qua do mnie. Kotek przyszedł, zaczął się przymilać wtulać, mówić do mnie jak nie gładziłam, to gładziłam wreszcie wsadziłam go sobie na brzuch.... kot się rozmruczał ja przysnęła dopóki zimno mi się nie zrobiło (nie pytajcie jak to możliwe, ale jak śpię to nawet w gorące lato muszę być pod kołdrą bo mi zimno się robi) wtedy zastanawiając się jak tu z kotem sobie poradzić wreszcie na chwilę postawiłam go na boku łóżka przykrywając się kołdrą i mając zamiar zaraz królewicza wymiziać. Niestety nic z tych rzeczy. Qua przeprowadził próbę przejęcia jaśka na jakim spałam. Nie oddałam go... tak łatwo

po jednej stronie podusi spał Qua o drugą zahaczałam czubkiem włosów.... mamy też ciągłe opowieści kocie o tym, że on chce iśc na spacer. Zresztą opowieści stale są, jednak Qua uznał, że przegrywa chwilowo z moim zmęczeniem i stukaniem w klawiaturę... bo Gość szła na zajęcia wcześniej ja zaraz do niej dołączę...
a tutaj sesja pt. upolujmy pompona... niestety niezbyt udana bo upolowanie modela polującego było dla mnie zbyt dużym wyzwaniem i w sumie nic nie widać. Ten niezwykły element wyposażenia pokoju jakim jest zwinięty dywan, który miał być no ten tego zezłomowany, nie wynika z naszego niezwykłego wysmakowania i dobrego gustu, a zwyczajnie z tego, że Quazi uwielbia ten punkt strategiczny i dokonuje z niego wielu aktów przemocy.
A kuku:
Ciekawe czy teraz też ucieknie:
Co tam gadasz?:
