Modrzew raz się leni, a raz się nie leni. Teraz akurat wszedł w tę pierwszą fazę i mam pięknie zakłaczoną klawiaturę...
Za to nie łazi już za mną do łazienki, żeby puścić mu wodę z kranu. Dostał poidełko.
Zastanawiałem się przez pierwsze dwa dni, czy on z niego w ogóle pije. Ale po dwóch dniach poziom wody obniżył się tak znacznie, że już wiem, że pije.

A nawet
mam dowody.
Poidełko bardzo fajne, Modrzewiowi się bardzo podoba. Teraz jak siada na półce to nie gapi się w drzwi ani nie śpi, tylko patrzy, jak leci woda.

A ja nie muszę czekać, aż skończy pić z kranu, żeby zakręcić wodę i nie muszę biegać z miską zmieniać wodę co drugi dzień.
Poidełko ma tylko jedną wadę - jest mało przystosowane do polskiej wody i szkód górniczych. Po wodzie (a raczej po kamieniu) zostają ślady, a na nierównej podłodze trzeba coś pod poidełko podłożyć, żeby woda rozlewała się po całej kopułce. Ale ogólnie jest super. Nawet dodatkowa micha na żarcie fajna. Mało się brudzi i jest duża, Modrzew może tam całą mordkę wsadzić.

Z tym że to najgłośniejsza część zestawu - pompka z poidełka jest cichutka, za to szuranie i chrupanie karmy o miskę jest dużo bardziej wnerwiające niż przy zwykłej, ceramicznej.
Złotą wstążką Modrzew już się nie bawi. Wczoraj ją rozpołowił pazurami.

Chyba się znowu szykuje obcinanie.
Ostatnio Modrzew zdobył mistrzostwo w wymuszaniu jedzenia na mojej rodzicielce. Dwa stałe teksty matki do kota:
Kocie! Więcej mięsa nie dostaniesz! Już się dziś nażarłeś!
A po chwili...
Przez ciebie jutro nie będzie z czego rosołu zrobić!
Modrzew jest amatorem surowego mięsa, szczególnie wołowiny. I masła - przedwczoraj wlazł na stół i wylizał bułkę z masłem.

A wczoraj siedział na kredensie w kuchni i podejrzanie się oblizywał. Oględziny nie wykazały uszczerbku na maśle (jedynej jadalnej rzeczy w pobliżu), ale i tak Modrzew jest podejrzany.
Zdjęcia (dziś cokolwiek mało, ale są):
