Został wykastrowany, pazury ma obcięte, został wyczesany, jak jeszcze był pod resztkami narkozy.
Pani doktor powiedziała, że w okolicy, gdzie żył musiały być rujkujące kotki, bo był (i jest nadal) strasznie nabuzowany hormonami. Coś tam w środku było dużo większe niż jest normalnie - wydaje mi się, że kaktusik, ale może to był nasieniowód albo i co innego. W każdym razie coś, co świadczy o silnym kocim pobudzeniu seksualnym.
Miał zrobiony test białaczkowy - ujemny. Uf uf

W transporterze nie był zbyt miły dla pani doktor, która do niego miło przemawiała. Nawarczał i naburczał na nią. W sumie nie dziwne, skoro mu jajca obcięła

Na mnie nie warczał, dał się pogłaskać przez kratki.
Został wypuszczony w apartamencie, troszkę się zataczał po narkozie, ale zwiedzał, wąchał, zaglądał do kuwety i się pokładał na słonecznych plamach. Potem poszłam, ale mam relację z apartamentu, która wklejam poniżej:
Uprzejmie donoszę, że kocisko jednym celnym strzałem umieściło kupsko w kuwecie.
Zwiedza z godnością nową przestrzeń, tylne łapiny mu się już prawienie rojeżdżają.
Ale najchętniej poleguje, albo obserwuje szeroki świat
P.S Poszłam sprzatnąć kupsko.
W kuwiecie było nasikane godnie.
Informuję więc, że kocisko jest kuwetkowe
Edit 18.45
Postawił pawia jak stąd do Zgierza.
Poszłam sprzątnąć pawia, a on postanowił go pożreć.
I tu mieliśmy pierwszą rundę negocjacji.
Nawrzeszczał na mnie.
To ja na niego też.
Jeszcze go ofuczałam i pokazałam rozczapierzone pazury.
Się wycofał. 1:0 dla mnie
Może mu dziś jednak nie dac jeść?
Ustaliłyśmy, że jeść dostanie szczątkowo, za czas jakiś jeszcze.
Mam nadzieję, że bojowość spowodowana jest buzującymi hormonami i głodnym brzuchem
