Jakies fatum czy co?
Juz się cieszyłam, że wyjde na prostą w czerwcu a tu...
3 tygodnie temu osiedlowe dzieciaki przyniosły mi małego psiaka znalezionego pod Carrefourem. Ktoś wyrzucił 2 psy pod hipermarketem liczac na dobre serce kupujących. Drugi warczał i nie dał podejść a ta bida , ufna jak nie wiem co, dała się wziąć na ręce i przytachać do mnie...
To sunia, brązowa, taka do połowy łydki, cicha, spokojna, bezgranicznie ufająca człowiekowi...wywalająca natychmiast brzuch gdy się na nią tylko spojrzy...
Myślałam, ze tak się poprawiła na moim jedzeniu przez te 3 tygodnie ... a tu w piątek wieczorem...patrzę a listwy mleczne jak banie , naciskam sutki - leci mleko...
W sobotę pędem do wetki. Usg. 3 lub 4 płody, na monitorze biją serducha jak oszalałe...
Co robić...
Pozwolić urodzić? I co? mieć 8 psów w domu ( mam 3 swoje), jak i gdzie je oddać...?
Ok. 18tej zadzwoniłam do lecznicy całodobowej i porozmawiałam z wetem. Zaproponował cesarkę razem ze sterylizacją.
Zawiozłam sunię, wróciłam do domu i z rozpaczy upiłam się winem.
W niedzielę odebrałam psinkę i...wyrwałam z portfela ponad 200zł przeznaczone na zupełnie inny cel
Jedyna, choć marna, pociecha to ta, ze szczeniaki były tylko 2 a nie 4...