Ale uczciwie muszę powiedzieć, że jeszcze mnie nie podrapał.

Dziś chłopak się przełamał i z głośnym fuczeniem wyskoczył na pokoje.

Moje koty w tym czasie leżały gdzie popadnie i wcale nie miały zamiaru
przerywać sobie drzemki z powodu jakiegoś rudego kudłacza.
Minou posiedział na parapecie, pozwiedzał pokój, powochał mnóstwo
rzeczy i po jakiejś godzince schował się w "swojej łazience".

Psa nie boi się wcale, poszedł przywitać się z Alikiem.





Fotki nie najlepsze, bo mi się akurat eksperymentować zachciało.
