Lecznice w Warszawie - incydent na Białobrzeskiej....

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto cze 03, 2008 20:43

W kwestii sprawdzenia to szczerze mówiąc wątpię że w lecznicy by się do takiego czegoś przyznali.
A co do leczenia Jano to czy to że koty nie dostały przeciwciał (jeśli nie dostały) to wina Never, czy jednak weta?

espana

 
Posty: 841
Od: Pon sie 28, 2006 14:29

Post » Wto cze 03, 2008 20:44

Jana pisze:
Marcelibu pisze:
magdyska25 pisze:Nie chciałam się wypowiadać na tym wątku ponieważ uważam że nie potrzebnie to wszystko "wyszło". Ale jeżeli dotyczy to mnie i mojej tymczasowiczki napiszę jak było:

-pojechałam na Białobrzeską o godz. ok.10-10:30, na miejscu byłam o ok.12 (jeżdżę środkami komunikacji miejskiej).
-poprosiłam o pomoc w zrobieniu zastrzyku dożylnego (myślałam że jak to widziałam jak się robi sama będę potrafiła...ale niestety jak miałam to zrobić przeraziłam się i dlatego pobiegłam do weterynarza).
-usłyszałam że nie zostanę przyjęta ponieważ nie została uregulowana jeszcze kwota z poprzedniego dnia
-miałam na tą wizytę ale niestety nie miałam aż tyle aby pokryć wizytę poprzednią i tą teraźniejszą
- nie liczyło się to że kotka musiała dzisiaj dostać zastrzyk...ani to że jest ciężko chora
- chcę Ją uratować, chce aby żyła ale niestety nie śpię na pieniądzach, mam bardzo trudną sytuację w domu.
Tak właśnie było. Nie chce nikogo oceniać ale z lekka się zdenerwowałam, przez całe miasto jechałam z chorą kotką aby odmówić mi wizyty.....


Może ja przypomnę, o co tak właściwie chodzi w wątku. Świadek napisał...


Tak, ale ów swiadek już nigdzie nie napisał, że kocięta z panleukopenią były głaskane gołymi rękami, przytulane w recepcji i w gabinecie.

Świadek nie napisał również, że kociak został by przyjety po dogadaniu się telefonicznym z osobą decyzyjną, co zresztą napisała sama Never
Never pisze: Dopiero po dodzwonieniu się do szefowej kliniki, ustaliłam z nią, że koteczka zostanie przyjęta... ale zanim to się udało, koleżanka po tym, jak odmówiono jej drugi raz przyjęcia, pojechała do domu...


Jana - co Ty piszesz :?: Odmawiają Ci dwa razy przyjęcia chorego kota i tak sobie byś siedziała i czekała nie wiadomo na co ???????? To, że kociak zostałby przyjęty okazało się dużo później. Ja rozumiem, że Białobrzeskiej będziecie bronić zawsze i na miau złego słowa na tę lecznicę nie wolno napisać, ale same wpakowałyście sie na manowce.
To o czym przede wszystkim pisała w pierwszym poście Never dotyczyło traktowania przez tę lecznicę w miarę stałych klientów - ODMOWA LECZENIA PONIEWAŻ JEST DŁUG - DLA MNIE JEST TO KARYGODNE I DYSKWALIFIKUJĄCE TAKĄ LECZNICĘ. To jest moje osobiste zdanie, do którego mam prawo. I do takiego zdania ma prawo Never.
Ja nie analizuję zachowania Never jeżeli chodzi o pp. W mojej ocenie sprawa pp - "wyszła" przy okazji. I nie jest to z mojej strony umniejszanie tak WAŻNEJ sprawy, ale nigdy nie uwierzę w to, że ktoś kto popełnił błąd - a przecież nie ma ludzi nieomylnych - przyzna się do błędu, jeżeli nie ma ewidentnych dowodów, "TYLKO" słowo Never.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się jak było - spotkajcie się w lecznicy, bo to jest chyba jedyne możliwe rozwiązanie całej sprawy.

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Wto cze 03, 2008 20:44

Patsy pisze:Tak odnośnie tego, że nie wiesz, który lekarz i która techniczka zachowały się tak nieprofesjonalnie - na stronie lecznicy są zdjęcia wszytskich pracowników i rozpiska dyżurów wetów - może w ten sposób łatwiej będzie sobie przypomnieć, kto to był?
Bo ja tylko tam chodzę - i chciałabym wiedzieć, kogo mam ewentualnie unikać - jeśli to wszytsko wydarzyło się naprawdę...


Może warto byłoby, aby Never i Jana spotkały się na neutralnym gruncie (Jana pisze, że zna sytuację od strony Lecznicy) i wyjaśniły ten niemiły incydent?
Ta dyskusja, wg mojej oceny, zaczyna wymykać się spod kontroli. A wszystko to może źle zaciążyć na opinii Białobrzeskiej. Ja mam dobre zdanie i o technikach i o lekarzach (mam swoich sprawdzonych przez moje kociaste :wink:) z tej lecznicy.

Bierka

 
Posty: 848
Od: Śro mar 28, 2007 19:59
Lokalizacja: Warszawa Rakowiec

Post » Wto cze 03, 2008 20:45

espana pisze:aniuposz zacytowałam ten fragment bo był wedlug mnie kluczowy. Jak można po jednej sytaucji przekreślić ciąg pozytywnych doświadczeń. Jeśli dotyczy życia niewinnej istoty można.

Według Ciebie był kluczowy. A według mnie (i zgodnie z moimi pierwotnymi intencjami) stanowił konsekwencję poprzednich i z nimi tworzył integralną całość. Cytować można cokolwiek, byle mieć w pamięci kontekst. Inaczej wszelka dyskusja staje się ciągiem wzajemnych uników i wykpiwań.

Nie wiem czy nie zrozumiałas, czy to celowe zachowanie

Dlaczego w ten sposób stawiasz sprawę, sugerując, że jednak może to być moje celowe zachowanie? To jest nie fair. W jednym z wątków przyznałaś, że jakiekolwiek przekonywanie do zmiany zdania jest brakiem szacunku. Twoje prawo tak uważać.

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14548
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Wto cze 03, 2008 20:51

Jana pisze:
Ja mam pojechać? Rozmowy telefoniczne z osobami bezpośrednio biorącymi udział w zdarzeniu nie wystarczą? Jeszcze raz podkreślam - znam wypowiedź drugiej strony, nie tylko to, co pisze Never.


To może konfrontacja? Skoro tak się angażujesz w wyjaśnienie. Przykład z życia wzięty: ja w piątek pobierałam krew Meo. O godz. 8,45 rano. Bardzo ważne badanie - wet wiedział. Na potas. Kot miał wcześniej potas >10 -stan zagrażający życiu. Krew nie może stać dłużej niż 2 godziny. Dam sobie obydwie ręcę obciąć, że wet zadzwonił do Labwetu, żeby zabrali próbkę. O godz. 13,30 dopiero odebrali. Zwalali winę na lecznicę, lecznica na nich. Ja wierzę mojej lecznicy i wetowi, barrrdzo zaangażowanemu w Meo i sprawę tej krwi, bo kot był na skraju śmierci. Wet ma przezwisko "generał", bo jest taki obowiązkowy. Komu uwierzysz?
Widzisz, jak wszystko jest ulotne? Gdzie jest miejsce obiektywizm? Ja wierzę wetowi, ale obiektywna nie jestem. Bo się nie da.

Jana pisze:Ok, to ja czekam na zdjęcie, które ma być dowodem. I na wypowiedź świadka.


Już była.

Jedno pytanie: Jak to "czekasz"? Czy Ty jakimś sędzią tu jesteś?

Jana pisze:Oraz na informację, czy te kociaki w końcu dostały leki ratujące życie, czy nadal są leczone tylko objawowo.


Może Never już sie nie chce z Tobą gadać? Może swoim zachowaniem sprowokowałaś taką sytuację? A koty ucierpią.
Marcelibu
 

Post » Wto cze 03, 2008 20:52

espana pisze:W kwestii sprawdzenia to szczerze mówiąc wątpię że w lecznicy by się do takiego czegoś przyznali.

Czyli można oczerniać bezkarnie, bo jeżeli lecznica zaprzeczy, można uznać, że kłamie.
espana pisze: A co do leczenia Jano to czy to że koty nie dostały przeciwciał (jeśli nie dostały) to wina Never, czy jednak weta?


Never pisze: Wczoraj pojechałam tam z kotkami ze schroniska - podejrzenie panleukopenii.... Były leczone w domu, ale chcieliśmy zrobić badania krwi + może dostać jeszcze jakieś wskazówki....


Jeżeli leczę koty na własną rękę, jeżeli jadę do lecznicy z informacją, że za radą "osoby znającej się na kotach" podałam to i to... Jeżeli nie przyjmuję pewnych propozycji weta ze względów finansowych... Nie mogę mieć do weta pretensji.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto cze 03, 2008 20:53

aniaposz pisze:
espana pisze:aniuposz zacytowałam ten fragment bo był wedlug mnie kluczowy. Jak można po jednej sytaucji przekreślić ciąg pozytywnych doświadczeń. Jeśli dotyczy życia niewinnej istoty można.

Według Ciebie był kluczowy. A według mnie (i zgodnie z moimi pierwotnymi intencjami) stanowił konsekwencję poprzednich i z nimi tworzył integralną całość. Cytować można cokolwiek, byle mieć w pamięci kontekst. Inaczej wszelka dyskusja staje się ciągiem wzajemnych uników i wykpiwań. .

A czy ja gdzieś z tego fragmentu kpiłam? Chciałam sie po prostu ustosunkować do niego. Napisałaś że nie rozumiesz. Chciałam odpowiedzieć, bo może dzięki temu bys zrozumiała.

aniaposz pisze:
espana pisze:Nie wiem czy nie zrozumiałas, czy to celowe zachowanie

Dlaczego w ten sposób stawiasz sprawę, sugerując, że jednak może to być moje celowe zachowanie? To jest nie fair. W jednym z wątków przyznałaś, że jakiekolwiek przekonywanie do zmiany zdania jest brakiem szacunku. Twoje prawo tak uważać.


Aniu doszukujesz się moich złych intencji, których nie mam. Naprawdę. Nie chciałam sugerowac, że czegoś nie zrozumiałaś, nie chciałam sugerowac że to celowe zachowanie. Ale trochę to przekręciłaś (zwłaszcza sprowadzając to do przykładu z whiskasem). Jakiś powód tego musiał być. Albo 1 albo 2

espana

 
Posty: 841
Od: Pon sie 28, 2006 14:29

Post » Wto cze 03, 2008 20:55

Marcelibu pisze:
Jana pisze:Ok, to ja czekam na zdjęcie, które ma być dowodem. I na wypowiedź świadka.


Już była.

Nie było całej. I nie było obiecanego zdjęcia.
Marcelibu pisze: Jedno pytanie: Jak to "czekasz"? Czy Ty jakimś sędzią tu jesteś?

Nie jestem sędzią, jestem jedną z wielu forumowiczów, którym Never obiecała zamieszczenie zdjęcia. Sama, z własnej woli obiecała. więc czekam.

Marcelibu pisze:
Jana pisze:Oraz na informację, czy te kociaki w końcu dostały leki ratujące życie, czy nadal są leczone tylko objawowo.


Może Never już sie nie chce z Tobą gadać? Może swoim zachowaniem sprowokowałaś taką sytuację? A koty ucierpią.

Marcelibu, nie osmieszaj się. Bo zaraz się okaże, że jeżeli kociakom coś sie stanie, to przeze mnie 8O :?

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto cze 03, 2008 21:00

Jano z tego co czytałam na Kociarni w wątku kociaków dziewczyny dają kociakom to co przepisał im wet. Sama Never napisała o chęci uzyskania wskazówek od weta. Jeżeli nie powiedział im nic na temat przeciwciał to chyba mają prawo o tym nie wiedzieć, prawda?
Co do lecznicy to domyslam się jak może byc. Pracowałam kiedyś w miejscu gdzie przyjmowano reklamacje i wiem jak to niestety wygląda

espana

 
Posty: 841
Od: Pon sie 28, 2006 14:29

Post » Wto cze 03, 2008 21:01

Bierka pisze:
Patsy pisze:Tak odnośnie tego, że nie wiesz, który lekarz i która techniczka zachowały się tak nieprofesjonalnie - na stronie lecznicy są zdjęcia wszytskich pracowników i rozpiska dyżurów wetów - może w ten sposób łatwiej będzie sobie przypomnieć, kto to był?
Bo ja tylko tam chodzę - i chciałabym wiedzieć, kogo mam ewentualnie unikać - jeśli to wszytsko wydarzyło się naprawdę...


Może warto byłoby, aby Never i Jana spotkały się na neutralnym gruncie (Jana pisze, że zna sytuację od strony Lecznicy) i wyjaśniły ten niemiły incydent?
Ta dyskusja, wg mojej oceny, zaczyna wymykać się spod kontroli. A wszystko to może źle zaciążyć na opinii Białobrzeskiej. Ja mam dobre zdanie i o technikach i o lekarzach (mam swoich sprawdzonych przez moje kociaste :wink:) z tej lecznicy.


Zgodzę się z Tobą. Dodam, że oprócz tego mogą ucierpieć same koty.
Po pierwsze potraktowałabym ich sprawę jak najbardziej poważnie - tu widziałabym rolę Never, żeby zrobić wszystko co można (czyli dokładne badania - jak pisała Agalenora i leczyć nie tylko objawowo - jak pisała Jana.)
Po drugie - skoro zdarzyło badź nie zdarzyło się to, co opisuje Never, a jednocześnie wiele osób nie wierzy w zarzuty wobec postępowania w klinice, to naprawdę, czy nie można się jednak umówić? Wyjaśnić sprawę? Zamieścić wszystkie dowody (zdjęcia itp.) oraz napisać, jak tę sprawę opisuje sama klinika?)
Naprawdę, nie chcę znów kogoś urazić, ale w związku z poprzednimi wątkami dla wielu osób Never jest niewiarygodna. Ja sama tak uważam. Ale jestem w stanie zawiesić moję wątpliwości, jeśli Never robi naprawdę to, co może, a w klinice się coś takiego zdarzyło.

Chciałabym, chciałabym naprawdę w tej kwestii zdobyć się na obiektywizm. Więc im szybciej się to wyjaśni tym lepiej dla wszystkich: kotów, kliniki, Never, Jany, czytających ten wątek...
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Wto cze 03, 2008 21:04

Marcelibu pisze:
Może Never już sie nie chce z Tobą gadać? Może swoim zachowaniem sprowokowałaś taką sytuację? A koty ucierpią.

Jana pisze:Marcelibu, nie osmieszaj się. Bo zaraz się okaże, że jeżeli kociakom coś sie stanie, to przeze mnie 8O :?


Nie koniecznie tym kotom. Ja patrzę na Ciebie inaczej, właściwie patrzyłam. Bo byłaś dla mnie kimś Specjalnym. To już przeszłość. I dlatego, przez Twoje zachowanie koty mogą ucierpieć. Ale to tylko moje zdanie ... choć obawiam się, że z sygnałow, które mam - nieodosobnione :? .
Marcelibu
 

Post » Wto cze 03, 2008 21:04

peace please...


tajdzi pisze:Marcelibu
rozumiem twój żal, ale pamiętaj, że nie wszystko jest czarno-białe
Forum jest po to, aby dyskutować
ale dyskusja nie obejmuje oczerniania niepopartego dowodami.
Ja na prawdę nie mam nic do Never, nie znam nikogo takiego, nie czytam od dawna wątków na forum, choć czynnie uczestniczę w pomocy zwierzakom, więc nie jestem uprzedzona czy co tam kto może sądzić, że jestem. Ja zaprzeczam temu co pisze Never, bo NIGDY przy współpracy z Białobrzeską nie zdarzyło mi się coś podobnego, a to, jak poważnie trakowane jest podejrzenie panleukopenii, może potwierdzić większość forumowiczów mająca do czynienia z tą chorobą
To co pisze Never nie trzyma się kupy
I może mieć negatywne opinie o tej lecznicy, owszem. Mnie się marzy żeby być przyjmowanym na określoną godzinę, a nie stać w kolejce 8) ale NIE OCZERNIAM lekarzy, bo mi się to nie podoba

Jeżeli już mam jakieś zarzuty, powinny być poparte dowodami

Na razie, nikt oprócz świadka Never, nie potwierdza jej historii
Zdarzenia i opisy mocno się zmieniają od początku otworzenia wątku
Póki co wyszło na to, że są koty, ale ich nie ma, są w kontenerku, ale głaskane na ladzie przez recepcjonistkę uprzedzoną o panleukopenii, lada nie jest wysoka, ale jest wysoka, koty są ciężkie, więc nie są podnoszone, ale są małe, więc skupione są przy kratce kontenerka, podczas badania w gabinecie byli chyba wszyscy lekarze z lecznicy, łącznie ze wszystkimi asystentami, lekarze byli w rękawiczkach, ale je zdejmowali żeby brać leki z półki, ale potem dezynfekowali stoły....


Pogubiłam się.

Never, to na prawdę poważne zarzuty. wydajesz się być świadoma co to jest panleukopenia, ale leczysz koty przez telefon, a do lecznicy jedziesz w ostatniej chwili. Masz żal o nieudzielenie kredytu, potem gdzieś (gdzie?) koty znikają i pojawiają się rano.
No mnie się to po prostu nie trzyma kupy jak nic :(
i martwię się bardzo, bo ucierpi na tym lecznica, lekarze, KOTY które są w ten sposób leczone, pewnie jeszcze inne koty mające z nimi kontakt...

to nie są przelewki
Panleukopenia to cholernie podstępna choroba i trzeba mieć świadomość tego co się robi.... nie tylko w lecznicy....

nadal czekam na odpowiedzi na przemilczane pytania

pod tym sie podpisuje

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Wto cze 03, 2008 21:06

espana pisze:A czy ja gdzieś z tego fragmentu kpiłam?

A czy ja napisałam, że z tego fragmentu kpiłaś? Odniosłam się do ogólnej tendencji pewnych stylów dyskusji, w tym - komentowania cytatu bez brania pod uwagę kontekstu, w jakim się pojawił.

Aniu doszukujesz się moich złych intencji, których nie mam.

Cieszę się, że ich nie masz. Niemniej nie doszukuję się. Sugerowanie, że celowo zniekształcam Twoje słowa jest nie fair. Wystarczy zapytać, np. nie zrozumiałaś? To wyjaśnię.

Wracając do szacunku, napisałaś:
Galla każde przekonywanie do zmiany zdania oznacza brak szacunku do tego zdania. W każdej sprawie. Jeżeli ja przekonują opiekuna kota do zabezpieczenia balkonu to znaczy że nie szanuję jego zdania że kot jest bezpieczny.

Powtórzę: masz prawo tak uważać. Ja nie podzielam tego poglądu. A jeśli chodzi o dalszą dyskusję na temat dyskusji i szacunku, to zapraszam na PW. :)
Ostatnio edytowano Wto cze 03, 2008 21:10 przez aniaposz, łącznie edytowano 1 raz

aniaposz

Avatar użytkownika
 
Posty: 14548
Od: Pt maja 25, 2007 8:41
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Wto cze 03, 2008 21:09

Jana - a co da Ci zdjęcie kota i rąk aplikujących kotu zastrzyk/kroplówkę :?: Never pisała, że zamieszczenie tego zdjęcia - to żaden "DOWÓD".
Rozumiem - po obrączkach/pierścionkach/pieprzykach/pomalowanych paznokciach/stanie paznokci/stanie zniszczenia rąk - będziesz identyfikowała osoby pomagające kotu umieszczonemu na zdjęciu. I co pojedziesz do lecznicy i będziesz ręce wszystkich wetów, techników i recepcjonistek focić :?: Nie lepiej inaczej - tak jak już kilka osób proponowało - wyjaśnić sprawę :?:

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Wto cze 03, 2008 21:10

Aleksandra59 pisze:Jana - a co da Ci zdjęcie kota i rąk aplikujących kotu zastrzyk/kroplówkę :?: Never pisała, że zamieszczenie tego zdjęcia - to żaden "DOWÓD".
Rozumiem - po obrączkach/pierścionkach/pieprzykach/pomalowanych paznokciach/stanie paznokci/stanie zniszczenia rąk - będziesz identyfikowała osoby pomagające kotu umieszczonemu na zdjęciu. I co pojedziesz do lecznicy i będziesz ręce wszystkich wetów, techników i recepcjonistek focić :?: Nie lepiej inaczej - tak jak już kilka osób proponowało - wyjaśnić sprawę :?:

ale przeciez Jana chce wyjasnic sprawe
tylko do tego trzeba tez checi ze strony Never...

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Caseyriple, ewar, Google [Bot], Zosia007 i 51 gości