Dzikusy na ulicy - SMERF SIĘ ZATKAŁ, POMOCY!!!! str. 41

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 25, 2008 21:32

Tyle, że nam jest łatwiej - Ty jesteś tam sama. Podziwiam i powodzenia życzę :)

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie maja 25, 2008 21:57

Witaj po powrocie. :D :D

Mimo wszystko - dobrze, że malutka znalazła swój domek. Niech jej się wiedzie.

Kciuki za dalszą `orkę na ugorze`.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto maja 27, 2008 1:07

Dzieki za wsparcie i kciuki.

Wlasnie bije sie z myslami - dostalam info o kotce z 7 (!) maluchow, ktore trzeba by bylo przechowac na tymczasie do adopcji. No i nie wiem co robic, bo jesli je wezme, to oznacza to jakies 3 miesiace, w czasie ktorych nie bede mogla lapac "moich" (tylu kotow moje mieszkanko nie pomiesci). W tym czasie moje maluchy podrosna i zdziczeja na tyle, ze juz ich potem nie oswoje. Koszmar jakis. :(

yanachaska

 
Posty: 415
Od: Czw mar 20, 2008 1:59
Lokalizacja: Hawana

Post » Sob maja 31, 2008 21:44

Sluchajcie, wspomozcie wiedza - wczoraj znalazlam jednego z doroslych kotow w kiepskim stanie, lezal kolo miski z woda, moczac w niej lape, oczy otwarte, ale bez specjalnych reakcji. Niestety, nie udalo mi sie do niego dostac, bo cholerny ciec chyba wyjechal na weekend, a teren zagrodzony. W mundrej ksiazce przeczytalam, ze to postawa typowa dla panleukopenii. Czy to prawda? I jak to sie bedzie mialo do reszty kotow? Czy wszystkie moga sie zarazic i umrzec, czy tylko maluchy? Czy mozna im jakos pomoc? I jak teraz mam dbac o rezydenta (sdzczepiony oczywoscie), zeby go nie zarazic ewentualnie przyniesionymi do domu wirusami?
Kurcze, ja sie wykoncze nerwowo przez te koty.

yanachaska

 
Posty: 415
Od: Czw mar 20, 2008 1:59
Lokalizacja: Hawana

Post » Sob maja 31, 2008 22:03

Taka postawa, która opisujesz bywa charakterystyczna nie tylko dla PP, ale wszelkich innych chorób, które powodują bolesność brzucha i trudności w oddychaniu. [Faktem jest, że najczęściej bywa to PP]. Jednakże dorosły nieszczepiony kot, raczej nie choruje ciężko na PP. Jeśli udało mu się dożyć do dorosłości, to by znaczyło, że raczej nabrał odporności na tego wirusa, bo jest on dość powszechny.
Musisz jednak brać pod uwagę, że to, co nam podpowiada nasze `europejskie` doświadczenie może mieć się nijak do `twoich` kotów... Ja np. nie mam zielonego pojęcia o specyfice kocich chorób, które występują na Twoim końcu świata, więc mogę nie brać czegoś pod uwagę.

Jednak skoro rezydent jest zaszczepiony, to nie ma raczej zagrożenia dla jego życia. Jednak zachorować może - szczepienie nie chroni w 100%. Jednak szczepione koty zwykle chorują na PP łagodniej i krócej, jeśli już w ogóle zachorują.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Nie cze 01, 2008 20:27

no tak, niby szczepimy na to samo, ale juz z pasozytami roznie bywa, Gustaw dostal kiedys szczpionke na jakies tutejsze paskudztwo, ktorego w Europie nie ma.

Kota nie widzialam, tzn. nie mam pojecia, ktory to jest, bo to z serii takich samych idealnie czarnych, rozniacych sie grupami wiekowymi, ale nawet nie wiem, ile jest w ktorej grupie, bo chyba jeszcze nigdy nie pokazaly sie wszystkie. No nic, bede obserwowac.
Na szczescie kociak, ktory byl taki strasznie slaby, troche odzyl i zaczal interesowac sie jedzeniem, ale jeszcze nie na tyle, zeby dac sie zlapac. Zlokalizowalam, ze na tutejszym rynku tez maja waleriane (kosztowalo mnie sporo wysilku wytlumaczenie technikowi farmaceutycznemu co ja wlasciwie chce i po co, chyba uznal, ze ma do czynienia z wariatka), tak wiec bede probowac, czy na tutejsze bestie zadziala i dadza sie zwabic do klatki.

yanachaska

 
Posty: 415
Od: Czw mar 20, 2008 1:59
Lokalizacja: Hawana

Post » Sob cze 07, 2008 18:15

no coz, to sie troche wyjasnilo. Zlapalam kociaka, o ktorym pisalam,z e byl slaby i odzyl troche. No niestety, mialam nadzieje, ze to tylko powiklania z kk, ale byl plyn w plucach i ogolne wycienczenie. Kociak odszedl na stole u weta, nie dozyl nawet wynikow rtg. Biedaczek, a jak go zlapalam i przestal wierzgac, to zaczal mruczec :( . No i diagnoza - FIP.
Sama nie wiem, co tu dalej robic, snia mi sie po nocach stada wychudzonych kociat.
I jeszcze na dodatek zgubilam telefon z calym mnostwem cennych informacji, np. telefonow do roznych wetow. Depresja po prostu....

yanachaska

 
Posty: 415
Od: Czw mar 20, 2008 1:59
Lokalizacja: Hawana

Post » Nie cze 08, 2008 8:43

Biedny mały [*]

Nie wiem zupełnie co ci poradzic, szkoda, że tak daleko jesteś :cry:

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Nie cze 08, 2008 16:16

Progect, dzieki, juz to, ze jest forum, gdzie moge sie pozalic (na razie częściej niż pochwalić, niestety), jest dla mnie dużym wsparciem, bo w realu patrza na mnie jak na wariatkę.
No i też się trochę uodparniam - po pierwszym, którego nie uratowałam (mały Nietoperz z kokcydią) nie dość, że ryczałam przez 3 dni, to jeszcze obraziłam się na koty i i stweirdziłam, że nie mam siły na nie patrzeć. Okropne, nie? Teraz troche sobie popłakałam w lecznicy, ale już bez innych historii. Tak więc dalej robię za karmicielkę, mimo fatalnego samopoczucia i napuchniętego pyska (wyrwali mi w piątek cztery ósemki), oswajam koty przez siatkę i czekam na klatkę-łapkę, żeby w tym tygodniu połapać i pociachać.

yanachaska

 
Posty: 415
Od: Czw mar 20, 2008 1:59
Lokalizacja: Hawana

Post » Nie cze 22, 2008 3:49

Poszlam dzis z glupia frant sprobowac lapanki z trasporterem, bo sie nie moge doczekac pozyczenia klatki-lapki.
I mam dwa czarnuszki!
Nie liczylam na to, bo ostatnio chlopaki strasznie nieufne, przy karmieniu na dystans, ale 2 weszly. Byloby wiecej, ale bylam sama i po lekkim naduzyciu wina, wiec ze zwolnionymi reakcjami 8) . Jutro znowu sprobuje.
Ze zlapanych jeden to podrostek (ok. 6 miesiecy), drugi to chyba jego siostra, ale juz z brzuchem, wiec akurat dobrze trafilam. Chyba, bo nie dala sie obejrzec z bliska.
czy myslicie, ze chlopaka juz mozna ciachac? I czy warto go oswajac, czy lepiej puscic? Z domkami niezbyt latwo, zwlaszcza dla zwyklego czarnego kota, ktoremu brakuje kawalek lapki...

yanachaska

 
Posty: 415
Od: Czw mar 20, 2008 1:59
Lokalizacja: Hawana

Post » Nie cze 22, 2008 8:00

Brawo :D

panienka do ciachniecia to wiadomo :D kocurek półroczny też.
Ja bym nie oswajała, jeżeli dobrze radzi sobie na ulicy i jest dziki. Lepiej miec pokastrowane stado, maluchów wtedy nie bedzie /albo będzie mniej :cry: / a jest szansa, żena ich miejsce nowe sie nie pojawia.

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Wto cze 24, 2008 0:24

No tak, ale problem bedzie, jak wlasciciel terenu ruszy z budowa, nie wiem, gdzie one wtedy wszystkie pojda.
A maly zabil mi klina, bo oczywiscie zgrywa dzikusa, co to skacze pod sufit, ale jak mocno plakal w nocy, to weszlam, zlapalam go i zaczelam glaskac. No i kociak sie rozplynal - traktorek, deptanie, wpychanie sie pod pache. W koncu przytulil mi sie do plecow i zasnal. Co prawda nie znaczy to, ze sie zrobil juz domowy, teraz siedzi z kotka w jednym pudle i znowu zgrywa dzika.
Tak wiec nie wiem, co robic, pomysle przez najblizsze pare dni, bo weta mam na czwartek.
No i jeszcze cos sprobuje zlapac, zeby wet nie kwekal, ze tak po trochu go wzywam zamiast hurtem :)

yanachaska

 
Posty: 415
Od: Czw mar 20, 2008 1:59
Lokalizacja: Hawana

Post » Wto cze 24, 2008 2:36

No coz, chyba tylko siasc i plakac...
Poszlam karmic dziczki i znalazlam szylkretke, taka polroczna wesola kotke. Zniknela kilka dni temu, nawet sie zastanawialam, czy to przypadkiem nie rujka. No i przyszla dzis, a wlasciwie przypelzla. Koci szkielecik. Sama wlazla mi do torby, zeby ja zabrac do domu. Strasznie charczy, niestety, obawiam sie, ze to FIP :( . A jutro cholerne swieto narodowe, nie wiem, czy zlapie mojego weta.
Tak wiec moj stan na dzis - dzika kotka, poldziki kocurek, umierajaca szylkrecia i wrzeszczacy z sypialni Gustaw.
No po prostu zalamka....

yanachaska

 
Posty: 415
Od: Czw mar 20, 2008 1:59
Lokalizacja: Hawana

Post » Wto cze 24, 2008 7:50

Biedna maleńka :cry:

No niestety to jest los bezdomnych kociaków :cry: większośc z nich choruje w samotności, bólu, bez pomocy :cry:

Dobrze, ze mają ciebie.

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Wto cze 24, 2008 14:21

Noc minela w miare spokojnie, no moze oprocz tego, ze dzikuny w malym pokoju wyly do ksiezyca, wiec musialam sie tam troche polozyc, zeby sie uspokoily.
Malutka lezy w lazience, bez zmian, chuda i slaba, nie chce jesc ani pic, zaraz jedziemy do weta.
Gustaw nieznosny, bo mu przestrzen zyciowa ograniczylam...

yanachaska

 
Posty: 415
Od: Czw mar 20, 2008 1:59
Lokalizacja: Hawana

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 159 gości