Pawia to tu ma ktoś z sąsiadów, on bardzo krzyczy...
Ostatnie dwie noce to same atrakcje, dzisiejszej była straszliwa burza, podczas której musiałam utulkać Leosia i uspokoić Yasminkę (podczas gdy Migotka - superhero

siedziała na oknie i obserwowała błyskawice...), a poprzedniej, ok. godz. 3 lub 4, Eleli i Milusia uskuteczniły zawody sportowe w bieganiu i zapasach, których trasa przebiegała m. in. przez nasze łóżko, wciągając do tej zabawy oczywiście i inne koty...
Dziś dzień spędzony w ogrodzie. Rano - śniadanko, kawka... Pięknie.
Potem grill, bo goście. Tomek wziął Kitusia do ogrodu, w gustownych szeleczkach prezentował się wspaniale. Odżyły w nim wspomnienia; wszak jest kotem niewychodzącym dopiero od...5 lat.

Zachowywał się, jakby ogród znał na wylot. Niestety, coś go przestraszyło i... Nagle był POZA szelkami

Na szczęście nie spanikował, tylko zatrzymał się, i zaraz został odstawiony do domu. A teraz skrzeczy obrzydliwie pod drzwiami - spodobało mu się. Kituś ma okropny... skrzek, dosłownie. Miauczeć absolutnie nie umie. Zawsze był inny. (Jako jedyny z moich kotów, nawet jako zupełny malec, nie interesował się zabawkami. Patrzył na nie z obrzydzeniem i tyle.)
Fajna niedziela, z kotami i nie tylko. Pogoda cudna, ale gorąco.
Dostałam kolejną piękną roślinkę do ogrodu...
