już jesteśmy po wizycie...
Dziąsła Koralika są w zupełnie przyzwoitym stanie jeszcze. Przyczyną wymiotów i braku apetytu było... zaparcie. Wielka kupa w brzuszku.
Nic nie zauważyłam. Kompletnie. W pierwszej chwili to mi było trochę wstyd, że nie jestem w stanie nad tym zapanować. Ale przy 4 kotach ścisła kontrola sioo i qupali w ciągu tygodnia to zadanie niewykonalne.
Koral dostał lekarstwo na perystaltykę, po którym zwariował

Najpierw darł się w niebogłosy, potem zaczął trochę chodzić do tyłu, a na końcu zbunkrował się pod narzutą i zamilkł
Parafinkę dostał, jutro dam takie przezroczyste tabletki.
A Zosia ma jednak piasek, stan zapalny w pęcherzu i dooopa. Urinary zakupione, zastrzyk z antybiotykiem na poniedziałek leży w ciemnej szufladzie, we wtorek jadę po drugi. Zosi wozić na razie nie będziemy, dopiero na kontrolę po dłuższym leczeniu.
A jeśli chodzi o Milusię, to przez swoją gorliwość wywołałam u niej taką biegunkę, że aż prawie osłabłam. Wszystko przez koteczkę, bo dwa razy bezproduktywnie napinała się w kuwecie, potem zwymiotowała, więc nie czekałam, tylko poleciałam do kuchni przygotować dodatkową porcję lactulozy. Szybciutko jej podałam,a następnie zobaczyłam, że w kuwecie leży sobie Milusiowy qupal. Noooo, pogoniło ją
No i mamy spokojne sobotnie popołudnie. Nawet po wszystkich sprawach poleciałam jeszcze do solarium. A co tam.
A teraz idę się przytulić do
ciężko chorego Koralika i uciąć sobie popołudniową drzemkę
