już nie trzeba kciuków. nie udało się.
za to Borys chyba rozumie sytuację, bo od powrotu ze szpitala w nocy jest najukochańszym kotem świata. nie odstępuje mnie na krok, cały czas mruczy bardzo głośno, wtula się, udeptuje brzuch...
Lena jak to Lena-szaleje, ale warki na Borysa sobie odpuściła.
Chłopak dziś był prawdopodobnie na przedostatnich zastrzykach u weta.
pan doktor chwali i kota i mnie za opiekę (nie powiem, miło mi strasznie, szczególnie, że wet to wg. określenia Bogny zoofil

; widać że weterynarz z zamiłowania.)
jutro idziemy jak tak dalej będzie ostatni raz.
wyzdrowiał i całe szczęście. bo nieszczęścia to stadami chodzą-dziś pod szpitalem rozwaliłam kolejną oponę w aucie... ledwo co miesiąc temu wybuchła mi jedna, wymieniłam od razu dwie i teraz kolejna. i to to samo koło i nowa opona.