Nie Pixie

, to by było bardzo niegrzeczne tak pisać

A teraz poważnie: niestety zadzwonili dzisiaj z Kliniki, że naszej wetki nie ma do końca tygodnia

, muszę się od kogoś wywiedziec w razie takich wypadkow kto jest jeszcze tam taki fajny jak nasza wetka. Bo nasza wetka zna nasze koty na pamięć i z diagnozą trafia na 100%, ale nigdy nie byliśmy u innego weta z tej kliniki
A teraz o odwadze Gina pare słów.
Pare dni temu Gin dziwnym krokiem wchodził do duzego pokoju i wychodził, sprawdziłam i co się okazało: na balkonie grasował straszny czarny potwor

czyli nylonowy worek na śmieci (musial komuś spaść na nasz balkon) chciałam zrobić dobrze i wziełam Gina na ręce i otwarłam balkon aby worek wywalić, wtedy Gin uciekł przez moje biedne plecy, zostawiając mi krwawe ślady. Gin uciekł pod łóżko w sypialni i cały dzień nie wychodził a potem przez dwa dni do dużego pokoju wchodził na zgiętych nogach a do okien to wcale nie miał odwagi podejść, taki dzielny kotek
