bonusowa pisze:PcimOlki więc naucz się czytać ze zrozumieniem i to całych wypowiedzi (może wtedy aluzje będziesz dostrzegał):dzieci nie mam i sama cięta jestem na rozwydrzone bachorki. Ale czy to znaczy, że smród kocich odchodów dochodzący z piaskownic ma mnie nie obchodzić? To może pójdzmy dalej: nie mam kota (póki co) więc potrzeby Waszych kotów nie powinny mnie obchodzić i będę mojego psiaka puszczać ze smyczy gdzie się da? A co, niech sobie pogoni![]()
a nie wygodnych dla Ciebie fragmentów:i będę mojego psiaka puszczać ze smyczy gdzie się da?
To może wytłumacz jak chłopu na roli, bo czytam i czytam a ze zrozumieniem, co reszta tego tekstu zmienia w znaczeniu puszczania gdzie się da, wciąż kiepsko.
Ponadto wysiliłem swą pamięć z okresu, kiedy intensywnie użytkowałem owe piaskownice i nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek trafił na kocią kupę. Dziczków i wychodzących na podwórku był dostatek. Natomiast przypominam sobie wielokrotne upaprania się, mniejszymi i większymi, psimi kupami i to w całkiem niedalekiej przeszłości. Uważam wiec, że podnoszenie problemu kup kocich przez psiarza jest, co najmniej, rozweselające.
Przypomnę również, że zakładając ten wątek, nie czepiłem sie gówien psich zalegających po dzielnicy. Gówno psie kotu krzywdy nie zrobi a jeśli ja wdepnę, to na szczęście.