Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 25, 2008 15:08

Uff... :strach:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 27, 2008 9:56

a BAJUSIE GDZIE :?:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 27, 2008 10:42

Nie ma bajusiów, ciocia caty naucyła siem od Cioci Kociamy i stlajkuje :placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz::placz:
InkaKocinkaPigulinka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto maja 27, 2008 11:20

26.


Trzeciego dnia skończyło się drewno i w kuchni zapanował nieprzyjemny chłód. Najdłużej nie poddawał się zegar. Tykał coraz wolniej, i wolniej, i wolniej, az w końcu pewnego ranka obudziła nas cisza. Dziadek wspiął się na piec i spojrzał na szklane drzwiczki szafki, w której jak złota tarcza tkwiło nieruchome wahadło. Chwilę przyglądał się zegarowi i zszedł na dół.
- Jakoś to będzie - powiedział i zapalił fajkę.
I zaczęłó się dziadkowe " bycie jakoś ". Dziwnie mieszkało się w domu bez ludzi, gdy mozna było bezkarnie wałęsać sie po wszystkich pomieszczeniach, zaglądać we wszystkie zakamarki, za jedynych sąsiadów mając polne myszy, które coraz śmielej wybiegały z dziur w poszukiwaniu jedzenia.
Pewnego wieczora , gdy razem z dziadkiem siedzieliśmy na starym fotelu, tym samym, w którym siadywał Jan z książką, na ścieżce rozległy się czyjeś kroki. Snop światła wpadł do środka przez oszklone drzwi werandy i w zamku zazgrzytał klucz.
- Ależ tu pusto... - szepnęła jasnowłosa dziewczyna stając na środku kuchni.
Jej towarzyszka zajrzała do paczki na drewno, a kolczyki z kocimi główkami cicho zadzwoniły.
Poczułem, jak zabiło moje serce.
- Trzeba przynieśc drewna - powiedziała - i od czasu do czasu przepalić w piecu...
Jasnowłosa dziewczyna podniosła z podłogi wiklinowy koszyk.
Kiedy znikła w mroku, malarka sięgnęła do kieszeni i wsunęła głowę za piec.
- Wiem, że tu jesteś - szepnęła i położyła na podlodze malutkie zawiniątko.
Dziadek rzucił mi karcące spojrzenie, ale nie zdążyłem odpowiedzieć, bo jasnowłosa dziewczyna powróciła z koszykiem pełnym suchych szczapek i zabrala się za wymiatanie popiołu z paleniska.
- Zostanę tu którejś nocy - oznajmiła.
Malarka zadzwoniła kolczykami.
- To będzie magiczna noc - powiedziala i zachichotała.
Kiedy w piecu zatrzeszczały suche szczapki a grubsze polana zajęły się ogniem kuchnię wypełniło miłe ciepło. Na suficie pojawił się znajomy, pomarańczowy refleks a dziadek wyjął z kiieszeni fajeczkę.
Wkrótce na blasze cienko zaśpiewal czajnik, a woń kawy zakręciła w nosie.
Pomyślałem, że jeszcze chwila, a do kuchni wejdzie Jan z nieodłączną książką, a tuż za nim Karolina tuląc do siebie szmacianą lalkę, łudząco podobną do przyjaciółki jasnowłosej dziewczyny...Ale, rzecz jasna, nikt nie nadszedł, za to na stole pojawiły się owsiane ciasteczka i brązowy cukier, który tak bardzo lubiłem pogryzać.
Byłem pewien, że malarka pozostawi cukierniczkę na środku obrusa i aż poczułem w ustach smak słodkich kryształków...Ukryty za piecem spoglądałem na dwa cienie na przeciwległej ścianie i z prawdziwa przyjemnością wdychałem woń nafty z lampy zwisającej nad stołem.
Dom ożył.Jeszcze długo potem, jak za malarka i jasnowłosą dziewczyna zamknęły się drzwi skrzypiały deski podłogi i posykiwały polana.
Dziadek spojrzał na zgromadzony zapas drewna i zatarł ręce.
- Wystarczy tego na parę dni - powiedział i przeciągnął kilka szczapek w pobliże paleniska. Ja zaś wspiąłem się na stół, gdzie dokładnie jak się spodziewalem stała cukierniczka pełna smakowitych, brązowych jak bursztyn kryształków.
Najpierw jednak przegryzłem owsiane ciastko, zlizałem z łyżeczki odrobinę mleka i położyłem się na obrusie jak na trawie, splótłszy ręce pod głową. Na ścianie miarowo tykał zegar.
Po podłodze, z kąta w kąt, jak szara kulka przebiegla mysz szybko przebierając łapkami
Kiedy ogień w piecu przygasł, a oko paleniska zaświeciło jak czerwona lampka zszedlem na podłogę i usiadlem obok dziadka na skraju paczki z drewnem.
- Rankiem trzeba sprawdzić, co dzieje się w mieście - powiedziałem, a dziadek pokiwał głową.
Chwilę pykał ze swej fajeczki patrząc w żarzące się polana, a potem starannie wystukał popiół i schował fajkę do kieszeni.
- Ciekawe...- zaczął i urwal, ale domyśliłem się, że ma na myśłi rodzinę - jak sobie radzą za Bramą Lasu i kiedy nadejdzie czas powrotu...Nagle zatęskniłem za bracmi, za wieczorami, gdy wzorem ludzi gralismy w karty lub opowiadalismy sobie rozmaite historie.
Położyłem się do snu z sercem pełnym dobrych wspomnien i nadziei, a sny, które nadeszły gdy tytlko przymknąłem oczy przeniosły mnie w dawny czas.
Obudziłem sie pełen sił do działania, szybko zjadłem kilka laskowycxh orzechów, które położyła za piecem moja przyjaciółka i ubrawszy się ciepło wyszedłem z domu. Porannae slońce wysuszyło alejki, a ptaki w bezlistnych jeszcze gałęziach drzew śpiewaly na całe gardło.
Rozejrzalem sie po parku, obiegłem rynek kryjąc się w cieniu kamiennych ławek, usmiechnąłem się w stronę okna narożnej kamieniczki, przystanąłem pod drzwiami cukierni zza których dochodzil zapach świeżego ciasta i pobiegłem w kierunku wschodniej strony. Tam było nadal pusto, tylko czarnobiała kotka nadal kręciła się w okolicy swego domu.
- Kły i pazurki - powiedziałem uprzejmnie.
Kotka spojrzala na mnie wielkimi oczyma i poruszyła pyszczkiem.
- Kły i pazurki - powtórzyłem.
Oczy kotki zrobiły się jeszcze większe, po czym chrząknęła i otworzyła pyszczek.
- Dzień dobry - powiedziała.
Podskoczyłem, jakby ktoś mnie uszczypnał. Przetkałem palcem ucho i spojrzałerm na kotkę.
- Dzień dobry - powtórzyła głośno i wyraźnie...ludzkim glosem. - Chyba musiałam coś zjeść...
- Coś zjeść ? - wrzasnąłem. - Nie rozumiem !
- Ja też - rzekła kotka. - Nie rozumiem i dlatego staram się znaleźć przyczynę. Dlatego uważam, że musiałam coś zjeść.
Odetchnąłem głęboko i jeszcze raz przetkałem najpierw praewe, a potem lewe ucho.
- To nie złudzenie - powiedziala kotka zabawnie wykrzywiając pyszczek.
- Pamiętasz, co jadłaś ? - zapytałem siląc się narzeczowy ton.
Kotka przecząco pokręciła głową.
- Nic prócz myszy. Dwu zupełnie normalnych, tlustych myszy z domu rabina.
Rozejrzałem się dokoła.
- Który to dom ? - zapytałem.
- Ten - kotka poruszyła wąsami wskazując sporej wielkości dom z czerwonej cegły.
Dom wyglądal zupełnie normalnie. W uchylonym oknie powiewała gipiurowa firanka, na kuchennej podłodze leżał przewrócony seidmioramienny świecznik i stluczona fajansowa miska.
Wszedłem do pokoju czując na karku łaskotanie kocich wąsów.
- I gdzie były te myszy ?
- Tutaj - odparla już nieco swobodniej kotka i spojrzała w rozbite lustro. - Tutaj - powtórzyła starając sie zachować normalny wyraz pyszczka. - Nazywam się Jetka - powiedziała nie spuszczając wzroku ze swego odbicia.
Delikatnie pociągnąłem ją za ogon.
- Przestań się wdzięczyć - powiedziałem - tylko pomóż mi przeszukać dom.
- Nie wdzięczę się - kotka z oburzeniem nastroszyła ogon - tylko ćwiczę wymowę. Jeżeli już spotkało mnie coś takiego, to przynajmniej muszę wyglądac normalnie, kiedy się odzywam.
- Przyjdzie na to czas - powiedziałem i zajrzałem pod dywan.
Ale ani tam, ani pod komoda nie znalazłem niczego podejrzanego, dopiero, gdy zajrzalem do wysuniętej do połowy szuflady dostrzegłem garść papieru pociętego na drobne strzępki najwyraxniej mysimi ząbkami.
Podniosłem jeden z nich do oczu, ale nie zrozumiałem niczego z drobnych, biegnących z lewa na prawo znaczków. Schowałem kilka strzepków do kieszeni kubraka i rozejrzałem się za kotką.
Nadal siedziała przed lustrem spoglądając na swe odbicie.
- Nie możesz tu zostać - powiedziałem - przynajmniej do wyjaśnienia sprawy.
Kotka zeskoczyła na podłogę i wsunęła łapę pod szafkę.
- W tej sytuacji jest to jedyne racjonalne rozwiązanie - stwierdziła i skierowała się ku drzwiom.
W ostatniej chwili schwyciłem znikający koniuszek ogona.
- Tylko się nie odzywaj przy ludziach - powiedziałem.
- Dlaczego ? - zapytała przesadnie głośno i wyraźnie kotka.
- Bo...- zacząłem. - Dlatego.
Do rynku dotarliśmy bez większych przeszkód. kotka od czasu do czasu mówiła coś do siebie, ale na tyle cicho, że można to było wziąć za mruczenie i gdy zacząłem czuć się zupełnie bezpiecznie kotka dała olbrzymiego susa w przód i zanim zdążyłem cokolwiek zrobić dopadła do ławki, na której siedział blady chłopiec w ubranku przypominającym krojem wojskowy mundur.
- Zapamiętaj sobie smarkaczu - syknęła teatralnym szeptem - że nie nadeptuje się kotu na ogon.
Chłopiec zerwał się z wrzaskiem, kotka zaś jednym skokiem znalazła się za węgłem domu.






cdn, Inusiu :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto maja 27, 2008 11:27

O, to ja jus wiem, co bendzie dalejkej: psyjedzie Molica, jupiiiiiiiiiii :)
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto maja 27, 2008 12:46

boshe, jak ten czas leci :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto maja 27, 2008 12:57

Tyle czasu Kleofas mieszkał tylko z Dziadkiem... A co z resztą Jego rodziny?

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto maja 27, 2008 13:09

moim zdaniem to jeszcze koniec wojny, albo tuż po.
No bo pusty dom rabina... pusta dzielnica na wschodzie miasta...
opuszczona przez starych lokatorów, ale nie zamieszkana jeszcze przez nowych.
i dziewczyna z warkoczem młoda, i malarka, w której durzył się Kleofas,
i rodzina Kleofasa jeszcze nie wróciła z bezpiecznego miejsca

caty, wiesz, że zbieram wszystkie odcinki, wrzucam do worda, robię literówki, formatuję... jak kiedyś będziesz potrzebowała całości, daj znać :-)
Maja [2005 - 2017] i Gucio [2007 - 2017], Luśka i Tygrysek
Obrazek Obrazek Obrazek

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=40312
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=67449

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Wto maja 27, 2008 16:42

Hi, hi...najpierw musi sie wyjasnic, dlaczego kotka zaczęła mówic po ludzku...stąd już prosto do rodu kotki miauliny, ale...No własnie, dlaczego kotka ze wschodniej dzielnicy nagle zaczęła mówic jak człowiek ? Odpowiedź juz jutro :)
Regatko - kochana jesteś, wiesz ? chyba dam ci kotka :) :) :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro maja 28, 2008 1:18

Myszy pocięły i zeżarły jakieś kabalistyczne zaklęcie 8O Hm, a same też nabyły ludzkiej mowy, zanim Jetka je... spożytkowała? :? Raczej się już nie dowiemy...
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro maja 28, 2008 8:05

dzieki za bajusie :lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro maja 28, 2008 11:38

Myszy zeżarły....
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro maja 28, 2008 12:07

Ciociu caty, gdzie bajusia :?: Wies, stlasnie lubiem cytać Tfoje bajusie. I opowiadania Bisi tes :)
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro maja 28, 2008 21:21

Absolutnie nie wolno robić ci takich rzeczy - wrzasnąłem prosto w szpiczaste ucho.- Ściągniesz kłopoty na wszystkie koty z miasteczka !
- Nie wolno deptać kotu po ogonie - upierała się kotka.
- Nie wolno, ale...- zacząłem, lecz kotka przerwała mi ruchem łapki.
- Chłopak ze wsi...Córka mleczarza...listonosz...- zaczęła wyliczać pod nosem i zdałem sobie sprawę, że przypomina sobie wszystkich, którzy kiedykolwiek nie zauwazyli najważniejszego na świecie kociego ogona.
- O tym pogadamy później - uciąłem. - Teraz musisz z powrotem mówić...to znaczy miauczeć jak normalny kot.
Kotka otworzyła pyszczek i nieco się stropiła.
- Jest pewien problem - powiedziała. - Po kociemu już zupełnie mi nie wychodzi...
Nogi ugięły się pode mną zupełnie jakby były z waty.
Usiadłem na wystającym z trawy, rozgrzanym przez slońce kamieniu.
- Jak to " nie wychodzi " ? - wrzasnąłem.
- Nie wychodzi. - powtórzyła kotka, otworzyła pyszczek i odezwala sie głośnym i wyraźnym : MIAU.
I rzeczywiście w żaden sposób nie przypominalo to zwykłego, kociego głoru.
- Spróbuj zamruczeć - zaproponowałem tracąc nagle pewność siebie.
- MRU - powiedziała kotka.
Złapalem się oburącz za głowę i szarpnąłem za wlosy.
- No właśnie - podsumowała kotka.
Nabralem w płuca świeżego, chłodnego powietrza i zacząłem zastanawiać się, kto mógłby nam pomóc.
Niewątpliwie musiał być to ktoś obdarzony wyobraźnią...mądry...a przede wszystkim - dyskretny. I ze wszystkich znanych mi osób przyszła mi na myśl malarka...
- Widzisz tamten dom ? - zapytalem wskazując kotce narożną kamieniczkę
- Tak...- kotka nastroszyla wąsy. - Tam mieszka pewien maly, gruby pies...
- Nie powiesz chyba, że on też nastąpił ci na ogon...- zacząłem.
- Strasznie głośno szczeka ...- mruknęła kotka.
- Oogadacie o tym przy okazji - rzuciłem.
Ułamek sekundy w ciągu którego dotarlismy do drzwi kamieniczki rzeźbionych w kwiaty i liście był długi jak wieczność. Kotka na szczęście zdążyła tylko syknąć coś brzydkiego pod adresem bogu ducha winnego mleczarza, który własnie wychodził z drzwi cukierni przeliczając pieniądze za świeże mleko i znaleźliśmy się na krętych schodach prowadzących w górę.
Wspiąłem się na poręcz i zadzwoniłem do drzwi.
- Kleofas ! - ucieszyła się malarka. - Co cię sprowadza ?
- Mam pewien problem - powiedziałem i spojrzałem na kotkę.
- No właśnie - wyrwało się kotce.
- Na miłość boską ! - zawołała malarka i zbladła.
- No właśnie - powtórzyłem.
Malarka powoli odzyskała równowagę i otworzyła drzwi do pokoju, z którego z zadziwiającą szybkością wypadł zanosząc sie jazgotem mały, gruby pies.
- Ty wstrętny, parszywy kundlu ! - wrzasnęła kotka, a pies podkulił ogon i w mgnieniu oka znalazł się pod kanapą.
Usiadłem na fotelu, a kotka zgrabnie wskoczyła na jego oparcie.
Malarka sprawdziła, czy drzwi do pokoju dziecinnego sa zamknięte, po czym udała się do gabinetu męża.
- Kleofas ! - Melchior uścisnął dwoma palcami moją dłoń . - Miło, że wpadłeś .
- Dzień dobry - powiedziała kotka, a Melchior pobladł i osunął się na najbliższe krzesło.
- Mamy pewien problem - odezwałem się najspokojniej, jak mogłem.
- Nie, nie...- wymamrotał Melchior. - Tego nie da się na trzeźwo...
Sięgnął po karafkę i wychylił naparstek wisniówki. Kiedy na jego twarz powróciły normalne kolory położyłem przed nim strzępki papieru i pokrótce opowiedziałem, co się stało, kotka zaś przerywała mi wtrącając się co drugie słowo i dodając zupenie nieistotne szczegóły takie jak kolor i wielkość zjedzonych przez nią myszy i nory, przy których zostały złapane.
Kiedy juz wszystko zostało opowiedziane Melchior założył okulary i uważnie przyjrzał się skrawkom papieru.
- To jest napewno po hebrajsku - orzekł. - " Aż przemówi kamień " - odczytał.
- Brzmi jak jakies zaklęcie - powiedziala malarka.- tymczasem zaś przemówiła...jak masz na imię kochanie ?
- Jetka - odparła kotka. - Kotka rabina.
- ...przemówiła Jetka - zakończyła malarka.
- To już wiemy wszystko - podsumowałem i spojrzałem na kotkę.
- Kotka rabina...- powtórzyła malarka. - Talmud, kabała...tajemnicze znaki, prawda ?
Kotka oblizała nos.
- Mówiąc szczerze interesowaly mnie tylko myszy...I to chyba był błąd - podsumowała rezolutnie.
Melchior wychylił drugi naparstek, tym razem mniej nerwowo.
- Absolutnie musisz przestać gadać - rzekł do kotki. - Albo gadać po kociemu.
- Ale...- zacząłem.
- Po kociemu już nie umiem - powiedziala kotka i na potwierdzenie dodała - MIAU.
- Mruczeć też nie mruczy - dorzuciłem.
- MRU - potwierdziła kotka.
Malarka zamyśliła się głęboko.
Kilka razy przespacerowała się po pokoju i spojrzała na mnie z promiennym uśmiechem.
- Wydaje mi się - oznajmiła uroczyście - że znalazlam wyjście z sytuacji.
Nachyliła się nad kotką i podrapała ją za uchem.
- Myślę - powiedziała - że powinnaś codziennie pogadać z kotem z cukierni. Oczywiście po kociemu.
Zadzwoniła kolczykami i podała mi kawalek cynamonu.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro maja 28, 2008 22:12

no faktycznie, tego się nie da na trzeźwo czytać :piwa: :ryk:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 25 gości