Drobne jak na swoje 4-5 tygodni Bobki nie umiały nawet same jeść, karmiłyśmy je strzykawką. Kto zadba o trzy małe kocięta, skoro do policzenia jest ponad 50 dorosłych kotów i 600 psów?...? No to zabrałam wrzeszczące z głodu towarzystwo, mając w perspektywie czterodniowy wyjazd i przeprowadzkę w firmie. Mówi się trudno. Magija zapakowała kurduple do pudełka, odebraliśmy je po drodze, w strugach deszczu biegając między samochodami. No i są. Siedzą w klateczce, chociaż oczywiście awanturują się, żeby je wypuścić. Już jedzą same.
Pojechały z nami na długi weekend: dwa samochody załadowane kontenerami, klatką, specjalnym żwirkiem dla maluchów, kurczakiem i babycatem. Kocham mojego TŻ-ta i choć może nie jest to odpowiednie miejsce na takie wyznania, to należy mu się. Za cierpliwość. Do mnie. Do naszych kotów. Do Bobków.
Oto Bobki Trzy:

Bondzik ewentualnie Bondek. Imię pochodzi od Jamesa Bonda, jedyny w towarzystwie chłopak. Największy i najspokojniejszy, choć ciekawski. Uwielbia wszelkiego rodzaju kable i przewody



Anastazja - inne imię nie pasuje do tego rozwrzeszczanego kociaka. Stuprocentowa egoistka, zawsze tylko "ja, ja, mnie weź na ręce, ja będę jadła, ja jestem głodna". Mała "cholera"



Monisia, zdrobniale Monia. Najmniejsza z trójcy i najbardziej rozczulająca, uwielbia włazić na ramię i tam, z noskiem wciśniętym w szyję, zasypia. Zawsze ostatnia w wyścigu do jedzenia, więc broni swojej porcji całym ciałkiem, wchodząc do miski łapkami i wręcz nurkując w mielonym kurczaku. Wiecznie umorusana mała popierdółka.


Uprzedzam pytania i wątpliwości, co do miejsca powstania zdjęć Bobków



Bobki były dziś u weta, bo mi się ich kupki nie bardzo podobały

