W nocy zgarnęłam z ulicy małego kociaka,biedactwo tak płakało pod samochodem,że nie mogłam spać,mimo ,że mieszkam na czwartym piętrze

Już wieczorem jakieś dziewczynki usiłowały go wywabić spod auta ale się nie udało,podobno leżał na ulicy i przejechał nad nim samochód

Maleństwo jest dziewczynką,czarną,malutką.Nie wiem ile ma tygodni ale oczka już sie wybarwiły choć kociak naprawdę jest malutki,chyba njiedawno rozłączony z matka bo próbuje ssać.Problem w tym,że nie może u mnie zostać,wogóle nie powinien się znależć.Mieszkam z ojcem (nawet nie wie,że kociak jest w domu),pokój dzielę ze swoimi kotami i na dokładkę od trzech tygodni szukam domu dla małego szczeniaka.Moi rezydenci i tak już zestresowani psem a tu jeszcze następny gość.Nie ma mnie w domu po 12 godzin więc i opieki nad malcem od jutra nie będzie...
A jak ojciec się o nim dowie napewno wyniesie gdzieś na dwór...
Sytuacja beznadziejna.....
Potrzebny mi chociaż tymczas i to na cito..