okropny dzien dzis...
Za nami cieżka noc...czasami wydawało sie mi mała już nie oddycha. Lezała pod kołdrą przytulona do mnie...noce są najgorsze, wszytsko wydaje sie groźniejsze. Ja id rana na tabletkach przeciwbólowych, nie wiem jak sie nazywam. Brzuch mnie boli jak nie wiem co...
Mała tak sobie...duzo spi.
Dzieki Tomkowi (Tż-towi Anity5) bylam wczoraj z Franią na badaniu hematokrytu tak na cito. Franie obejrzał jeszcze jeden wet, niestety hematokryt spadł do ok 25%...
Dzis byłam z Franią u mojej Pani Wetki na antybiotyki i witaminkach...
Pozostaje nam czekać na badania. Mam nadzieje ze bedą już jutro.Piep...weeeknd...
Niestety brzusio znowu bardzo urósł. Musze obserwować czy Frania się nie dusi..Jakby co to natychmiast mam ją przywieść na sciągniecie płynu.Chyba dzis jeszcze pojade, mimo ze lecznica zamknieta i bedę dzwoniła po dyzurnego weta. Tata nie wiem czyby ją jutro wział po drodze do lecznicy.Na pyszczku wysypał sie jej grzyb...
Nadal Frania ma apetyt i to jest dobrą wiadomoscią. Zjadła na kolacje kuraczka, conv i w nocy jeszcze chrupała chrupeczki.
Dzis chce tylko conv, ale za to zmiata go z miseczki z wielkim apetytem.
Mniej się bawi, za co chce cały czas zeby być blisko niej.Włazi na kolana i rozkoszne mruczy jak tylko człowiek do niej zagada.
Jutro bedzie musiała na 10 godzin zostać sama. Bardzo sie tym martwię.
Moje malutkie dzielne Słoneczko.