Różne wyzwania - koci zakątek, okolice Stare Bielany W-wa

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 18, 2008 12:18

Maryla pisze:dziewczyny, ja wam napisze tak - ja tez naleze do osob zapalczywych i o postawie roszczeniowej jesli chodzi o urzednikow i to co do nich nalezy

dlatego to nie ja tylko osoby powsciagliwsze kontaktuja sie z Halinka Sektas i jej szefowa w tej sprawie

i zawsze mi zwracaja uwage na to zeby wiecej nie zepsuc niz naprawic
gmina Bielany od lat wspiera koty wolnozyjace i przeznacza najwieksze srodki na ten cel
reaguje na uwagi w zwiazku z czym mamy lepsza karme i kilka lecznic do wyboru

reszta to samo zycie
rozmnazajace sie kotki pod okiem karmicielek to niestety ta smutna strona i do znalezienia w kazdej dzielnicy
ja z Ania Wydra tez ostatnio namierzylysmy takie miejsce :(
nie jestesmy w stanie temu zapobiec tak jak i wyrzucaniu zwierzat domowych oraz handlu nimi - mozemy tylko reagowac w miare mozliwosci

prosze Was o rozsadna, merytoryczna rozmowe - bez emocji i zarzucania niewiedzy i zlej woli - dla dobra sprawy


Ciężko obejść sie bez emocji kiedy ludzie tak zachowują sie .Dostałam wstrąsu,bo byłam przekonana ,że w Warszawie to wszystko działa jak w zegarku .Jak już gdzieś pisałam wyżej,w gminie Stare Babice podpisali umowę z taką lecznicą ,która bierze zwierzęta w każdym przypadku.A nie mówi mi ,że mam wypuścić ciężarną kotkę, ją podleczyć a potem z powrotem odłowić lub wziąć do siebie do domu

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Nie maja 18, 2008 12:34

meggi 2 pisze:To co czytam to jest chyba z księzyca?, a ja myslalam ze Bielany to jest tak wszystko super zorganizowane.
To nasza Wola i lecznica która nam sterylizuje cmentarniaki to jest kochana lecznica.
Dziękuje w imieniu kotow z cmentarza - lecznicy z ul Zytniej, ze nie robia takiego problemu. :lol:


Aniu, ja z kolei biję pokłony lecznicom

- na Książęcej za LECZENIE kotów wolnożyjących na Mokotowie
- na Grójeckiej za opiekę nad kotami na Ochocie

Maryla pisze: gmina Bielany od lat wspiera koty wolnozyjace i przeznacza najwieksze srodki na ten cel
reaguje na uwagi w zwiazku z czym mamy lepsza karme i kilka lecznic do wyboru


świetnie, bardzo im się tochwali, ale dlaczego, na miłość boską, wśród tej całej armii lecznic nie ma ani jednej, która leczyłaby koty w warunkach szpitalnych, pod pełną kontrolą wetów. Nie mówiąc już o takim luksusie jak dłuższe godziny przyjęć.

Maryla, tak wstępnie orientujesz sie, jak brzmi umowa gminy z lecznicami w zakresie świadczonych usług?
Bo może niepotrzebnie wieszam psy na urzędnikach, a wina leży po stronie lecznic, gdyż idą na łatwiznę (karmicielka ma zabrać do domu, wyleczyć, a może jeszcze poród odebrać?)
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Nie maja 18, 2008 12:44

:evil: :evil: :evil: :evil:

Właściwie powinnam jeszcze napisać o bielańskich kociętach

Są teraz u mnie, leczone antybiotykami, a na czyj koszt?
Przecież nie na koszt gminy Bielany!
I dopóki są chore, będą tu mieszkać.
Zdrowe wrócą do karmicielki, tylko na jak długo, skoro tam koty chore.
I, rzecz jasna, nieszczepione.
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Nie maja 18, 2008 12:59

Maryla pisze:
prosze Was o rozsadna, merytoryczna rozmowe - bez emocji i zarzucania niewiedzy i zlej woli - dla dobra sprawy


Marylko, przepraszam, nie odniosłam się do Twojego apelu.

Jestem człowiekiem zarówno nerwowym jak i honorowym.

Z jednej strony oświadczam, że nie zamierzam tam nikogo pobić, spokojnie.

Z drugiej nie pozwolę szargać swoim nazwiskiem za to co robię, a awantura spowodowała, że nawet karmicielce się oberwało! Za co, przecież ona w ogóle niewinna! A za to, że obce osoby wtrącają się w sprawy gminnych kotów.

Wiem jedno. Panie z woś nie są na prywatnym folwarku, są wyłącznie wykonawcami zadań zleconych przez wyższą instancję. Nasze działania będą miały na celu ustalenie czy te zadania wykonują należycie, a jeśli nie to podjęcie próby wyegzekwowania tego. Mam nadzieję.
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pon maja 19, 2008 9:36

czytając to wszystko przestaję się dziwić dlaczego na Bielanach taka kocia bezdomność.

to że jest lepsza karma i lecznice do wyboru nie zawsze przekłada się jak widać na dobro kotów. bo co z tego, że lecznice są do wyboru skoro nie spełniają jak widać powierzonych im zadań?

i jeśli gmina przeznacza tam najwięcej pieniędzy dla kotów bezdomnych to może czas, żeby wydawała mniej, ale rozsądniej i żeby faktycznie te koty były leczone we właściwy sposób a nie czymkolwiek co nabija rachunek a nie przynosi efektów, przez co kot taki leczony jest dłużej i zaraża następne?

trochę mnie martwi też fakt, że bardziej się martwimy o to, żeby nie popsuć tego co już jest (i nie piszę tylko o tej sytuacji tylko o całym nastawieniu do władz, schronisk czy instytucji, które powinny odpowiadać za opiekę nad zwierzętami) niż walczyć o to, co powinno być dostępne dla tych kotów. czy to jest tak, że gmina wyświadcza NAM w ten sposób przysługę, że w ogóle raczy dostrzegać problem bezdomnych zwierząt?

w końcu ktoś za to wszystko płaci. ktoś za te przetargi, za działalność, za odbieranie telefonów i udzielanie informacji i egzekwowanie warunków jakie lecznice zaoferowały w przetargu bierze kasę. Czy może tam też działają ludzie na zasadzie wolontariatu? Bo jeśli za ten cały bałagan ktoś z urzędników bierze kasę ze spokojnym sumieniem - to może sumieniem powinno się wstrząsnąć.

może ta cała sytuacja jest wyjątkiem, może na codzień jest lepiej. Ale co z tego, skoro ileś kotów będzie przez ten bałagan wyłapanych za późno? Dojdzie ile miotów? 6? 12? i wtedy gmina przekaże stosunkowo więcej pieniędzy w rekompensacie? jakoś mi się nie wydaje... Każdy kot zasługuje na ratunek. Jeśli same lecznice się nie poczuwają, to ktoś, kto je wskazał, powinien.
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon maja 19, 2008 9:48

Poddasze pisze:czytając to wszystko przestaję się dziwić dlaczego na Bielanach taka kocia bezdomność.

to że jest lepsza karma i lecznice do wyboru nie zawsze przekłada się jak widać na dobro kotów. bo co z tego, że lecznice są do wyboru skoro nie spełniają jak widać powierzonych im zadań?

i jeśli gmina przeznacza tam najwięcej pieniędzy dla kotów bezdomnych to może czas, żeby wydawała mniej, ale rozsądniej i żeby faktycznie te koty były leczone we właściwy sposób a nie czymkolwiek co nabija rachunek a nie przynosi efektów, przez co kot taki leczony jest dłużej i zaraża następne?

trochę mnie martwi też fakt, że bardziej się martwimy o to, żeby nie popsuć tego co już jest (i nie piszę tylko o tej sytuacji tylko o całym nastawieniu do władz, schronisk czy instytucji, które powinny odpowiadać za opiekę nad zwierzętami) niż walczyć o to, co powinno być dostępne dla tych kotów. czy to jest tak, że gmina wyświadcza NAM w ten sposób przysługę, że w ogóle raczy dostrzegać problem bezdomnych zwierząt?

w końcu ktoś za to wszystko płaci. ktoś za te przetargi, za działalność, za odbieranie telefonów i udzielanie informacji i egzekwowanie warunków jakie lecznice zaoferowały w przetargu bierze kasę. Czy może tam też działają ludzie na zasadzie wolontariatu? Bo jeśli za ten cały bałagan ktoś z urzędników bierze kasę ze spokojnym sumieniem - to może sumieniem powinno się wstrząsnąć.

może ta cała sytuacja jest wyjątkiem, może na codzień jest lepiej. Ale co z tego, skoro ileś kotów będzie przez ten bałagan wyłapanych za późno? Dojdzie ile miotów? 6? 12? i wtedy gmina przekaże stosunkowo więcej pieniędzy w rekompensacie? jakoś mi się nie wydaje... Każdy kot zasługuje na ratunek. Jeśli same lecznice się nie poczuwają, to ktoś, kto je wskazał, powinien.

Nie da sie lepiej tego ująć niż napisałaś
To nie urząd nam powinien robić przysługi a my mamy im za to nogi całować

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Pon maja 19, 2008 9:49

Jak już Olga wie, jestem córką jednej z karmicielek tych Bielańskich kotów.
Rozmawiałam z Mamą i wiem, że spróbuje podać w tym tygodniu antybiotyk w karmie.
Powstał jeszcze jeden problem - nie wiadomo na ile uda się podać go wszystkim kotom wzdłuż budynków. W weekend wywiązała się dyskusja między karmicielkami i moja Mama ma "zakazane" podawanie nawet Scanomune, bo pani powiedziała, że od tego kotom wychodzą włosy, robią się łyse, chorują itp. I że moja Mama ma żadnych tabletek tym kotom nie podawać. Co prawda tych tabletek i tak nie widać, bo moja Mama rozprowadza je w karmie, więc na pewno przez jakiś czas uda się przemycić leki, po prostu nie będzie się przyznawać, że coś podaje.

Kolejny problem to sterylizacje kotów dokarmianych przez tą karmicielkę: kolejna pani nie zgodziła się na to - cytuję: "Absolutnie!" gdyż nie pozwoli na krojenie i operowanie jej kotów! Po czym w trakcie dyskusji z moją Mamą przyznała, że "u niej nie ma problemu rozrodczosci, bo np. jedna z jej kocic okociła się w piwnicy, a wszystkie kocięta zmarły z głodu"... !!! 8O 8O 8O
Na jakiekolwiek argumenty odpowiada, że jej córka jest weterynarzem i wie, co dobre i nie pozwala na podawanie żadnych tabletek i cięcie kotów!

Nie chodzi mi o pokazanie tych pań w złym świetle, bo robią dużo dobrego dokarmiając codziennie te dziczki, ogrzewając kocykami budki w zimę, chcę tylko wyjasnić skąd problem nadpopulacji i choroby kotów. Ponadto mogą być duże problemy z wyłapaniem tych dziczków pod opieką dwóch karmicielek, właśnie z tego względu, że są to starsze panie przeciwne jakimkolwiek ingerencjom chirurgicznym (wedle ich słów "okaleczaniu kotek").
Nie chcemy z Mamą doprowadzać do żadnych awantur, ale nie mamy już pomysłu, jak z tymi paniami rozmawiać. Na argumenty "córka jest weterynarzem" opadają nam ręce... Na kontrargument z grubej rury, że to Gmina nakazała sterylizację, że to urzędowo odgórnie itp. pani powiedziała, że urząd ma gdzieś, ona nie pozwoli złapać...

Podałam namiary na siebie i Mamę, więc pomożemy w wychwyceniu dziczków, jesteśmy też przekonane, że w tym rejonie trzeba to zrobić jakoś po cichu. Inaczej może się skończyć tym, że w dniu łapania te panie moga po prostu te koty straszyć i odganiać, byle nie złapały się do klatek.

Nie wiem już co o tym myśleć, zwłaszcza jak przeczytałam o klinikach. Do tej pory kotki były na Proverze (co jest jakimś wyjściem, ale nie na długo i nie ma 100% gwarancji...), ucieszyłyśmy się, że ktoś nam pomoże i złapie te kotki (ja się dopiero tego uczę) i że gmina dała talony. A jak na razie widać strasznie dużo przeszkód na horyzoncie.

ps: jestem zaskoczona coraz większą bezdusznością ze strony klinik. Nie będę uogólniać - jak w każdym zawodzie są tam ludzie z powołania, sercem, prawdziwi lekarze z pradziwego zdarzenia, ale coraz boleśniej widzę że "walka o pieniądz" bierze górę także i w tym fachu... :(
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Pon maja 19, 2008 9:54

Ja nie wiem jak można myśleć w ten sposób - niech lepiej kociaki zdechną z głodu ale nie dam kotek pokroić.Włosy dęba stają .Ale sprobujemy coś temu zaradzić .Na szczęście na Kasprowicza karmicielki zgodne i tu sterylizacja jest kwestią czasu

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Pon maja 19, 2008 9:57

Też nas to zdziwiło, że "lepsza śmierć głodowa" niż sterylizacja kotki...
Olga, te dwie panie są właśnie z Kasprowicza :roll:
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Pon maja 19, 2008 9:59

Mam u siebie dwie "nawrócone" karmicielki. Moge je zapytać o zgodę i ewentualnie podać ich telefon, żeby te oporne mogły zapytać u źródła czy warto kastrować kotki i współpracować z osobami, które koty w razie czego złapią, zawiozą do lecznicy etc.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon maja 19, 2008 10:06

Jana pisze:Mam u siebie dwie "nawrócone" karmicielki. Moge je zapytać o zgodę i ewentualnie podać ich telefon, żeby te oporne mogły zapytać u źródła czy warto kastrować kotki i współpracować z osobami, które koty w razie czego złapią, zawiozą do lecznicy etc.

Fajnie to ujęłaś - "nawrócone karmicielki" :)

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Pon maja 19, 2008 10:06

joshua_ada pisze:Też nas to zdziwiło, że "lepsza śmierć głodowa" niż sterylizacja kotki...
Olga, te dwie panie są właśnie z Kasprowicza :roll:

Napisz mi na PW jak sie nazywają

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Pon maja 19, 2008 10:08

No dobra, to ja powiem coś o "nawracaniu".
W zeszłym roku jedna z karmicielek (nie tych powyższych) przygarnęła bardzo chorego dziczka. Udało się jej go uratować, odkarmić, wyrósł cudowny kocurek! Potem przyszedł czas i kocurek został wykastrowany. Zaprzyjaźnił się ze swą "pańcią" i jej pieseczkami. No po prostu bajka. Niestety kocurka niedługo potem zabrał FIP...

W ramach dyskusji Moja mama usłyszała: "nie będzie żadnych operacji! Pani zobaczy - tamta pocięła swego kota i on zmarł. Właśnie przez to! Jakby go nie pocięła to kot by żył" 8O

Ja już pomyślałam, żeby dać im jakieś w miarę neutralne ulotki (neutralne - czyli bez opisów technicznych, bo może to je zniechęcić) - jest co prawda duża szansa, że zostaną wyrzucone do śmietnika bez przeczytania, ale jest zawsze jakaś (nawet jeśli nikła) szansa, że kiedyś przeczytają, może uwierzą... Choć przy akceptacji umierania miotu z głodu to ja na wiele nie liczę... :cry:
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Pon maja 19, 2008 10:08

olga nik pisze:
Jana pisze:Mam u siebie dwie "nawrócone" karmicielki. Moge je zapytać o zgodę i ewentualnie podać ich telefon, żeby te oporne mogły zapytać u źródła czy warto kastrować kotki i współpracować z osobami, które koty w razie czego złapią, zawiozą do lecznicy etc.

Fajnie to ujęłaś - "nawrócone karmicielki" :)


A jak inaczej to ująć? :wink:

Dwa lata temu panie wyzywały mnie i przeganiały z podwórka pełnego kociego nieszczęścia, kilka miesięcy temu zgłosiły nowa kotkę, która chyba jeszcze nie jest "sterylna" - żebym złapała i wykastrowała :lol:

Cały wątek, a nawet dwa są m.in. o tym nawracaniu :lol:

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon maja 19, 2008 10:09

Dziewczyny, lecznice nie zgadzają się na leczenie kotów z kocim katarem. Z tego, co wiem, nie tylko te na Bielanach (na Bemowie też odmawiają przyjęcia kotów). Zawsze było tak, że trzeba się umówić na konkretny dzień i godzinę. Problemem jest tak naprawdę brak miejsca w szpitalikach.
W tym roku na Bielanach do przetargu przystąpiło konsorcjum 7 lecznic (tylko oni). Ile z nich dysponuje miejscami w szpitaliku miałyście okazję się przekonać :?.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18769
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 68 gości