Różne wyzwania - koci zakątek, okolice Stare Bielany W-wa

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 15, 2008 22:16

I jeszcze bazarki na prośbę Olgi: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=3093713#3093713
Obrazek

andorka

 
Posty: 13705
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

Post » Pt maja 16, 2008 8:11

Olga - trzymaj się.
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt maja 16, 2008 8:19

Kurczaki!
Czyli jak zwykle zawala biurokracja - z jednej strony talony są, ale właściwie nieprzydatne. :(

My niestety nie możemy być DT i tak się ucieszyłyśmy, że gmina, że talony, że wszystko się uda.
Czekam na PW jak pomóc ...
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Pt maja 16, 2008 9:12

Wlasnie wystawilam bazarek z nowa torba na kastracje bielanskich futer :)

Zapraszam: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=3094406#3094406
Misiarnia*PL - najbardziej pluszowa hodowla!

misiarnia

 
Posty: 881
Od: Pt gru 16, 2005 23:13
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt maja 16, 2008 9:21

Olga, czy pytałaś też dra Lesiaka?
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Pt maja 16, 2008 19:51

Nie znam Lesiaka,niewiem z której jest lecznicy
Akurat po wszystkich lecznicach dzwoniła Delfin
Jak ona znajdzie chwilę czasu ,to może napisze o swoich przejściach
Ale ja byłam wczoraj załamana
Wybieram sie w poniedziałek do urzędu

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Pt maja 16, 2008 21:07 koty

Maryla zakładala wątek z namiarami na 6 lecznic, z którymi Bielany mają podpisaną umowyę w ramach konsoecjum.
Do których lecznic konkretnie dzwoniono i które konkretnie odmówiły leczenia i zabiegu sterylizacji (które również jest ich zadaniem)?
Z kim w urzędzie rozmawiano - kto nakazał leczenie w domu (którego nie ma)?
Z informacji, które mam od pani Haliny Sęktas z WOŚ wynika, że lecznice te mają obowiązek zapewnienia szpitala dla kotek po zabiegach, oraz chorych kotów.
Nie może być tak, że ciężarne chore kotki wracają "na pole" i rodzą ciężko chore kocięta!
Sugeruję pobranie z lecznicy, która widziała chore kotki (i zdiagnozowała katar koci) odpowiednich w ilości i postaci (tabletki lub płyn) leków dla chorych kotów z tego gniazda i podjęcia leczenia stada.
Obrazek
Obrazek Obrazek

wydra

 
Posty: 1139
Od: Pt gru 22, 2006 18:20
Lokalizacja: Warszawa-Bielany

Post » Pt maja 16, 2008 21:25

Ja osobiście byłam na Rydla i Podleśnej.Delfin dzwoniła do pozostalych.Tam odmówiono przyjęcia kotów , ponieważ nie jest przeiwdziany szpitalik.Powiedzieli,że mam wypuścić koty,podleczyć je , a potem złapać z powrotem lub wziąć do siebie do domu . W urzedzie rozmawiałam z Pania z ochrony środowiska i onami również powiedziała ,że to ja mam wziąć koty do siebie.
Jej słowa - Pani jest z fundacji,to niech fundacja zadba o wyleczenie kotów i zalatwienie im szpitalika.Była mocno zdziwiona liczbą 40 kotów, a z moich obliczeń jest ich tam dwa razy tyle .
Leczenie stada jest mało możliwe,ponieważ koty są rozciągnięte na wiele bloków i ciągle przemieszczają sie
Kotki ,które wczoraj przeżyły cały ten horror już są w szpitaliku pod warszawą.Będą podleczone, a potem przejdą sterylizacje .
Działam również w Babicach Starych.Jestem bardzo zadowolona,ponieważ gmina podpisała umowę z taką lecznicą , która oferuje szpitalik po zabiegu,odrobaczenie,odpchlenie
A tu niby taka wielka,poważna dzielnica i taki balagan

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Sob maja 17, 2008 11:21

Na wiosnę koty z okolic Kasprowicza/Barcickiej dostawały antybiotyk na kk. Jeśli potrzeba, to spróbujemy podawać ponownie (antybiotyk był podawany w karmie).
Tylko czy to wystarczy, by lecznice przyjęły potem te koty...
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Sob maja 17, 2008 11:39

Myślę ,że wystarczy.Ty;lko trzeba wcześniej umówić sie na sterylizacje

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Nie maja 18, 2008 1:48

Witam

opisywana tu sprawa jest zarówno skandaliczna jak i rozwojowa. Bo ciąg dalszy informacji nastąpi.

Zacznę od (swojego) początku. A, uprzedam, jest to lektura dla wytrwałych.

Na prośbę Olgi podjęłam się przeprowadzić łapanki kotów w rejonie ulic: Kasprowicza-Podczaszyńskiego-Barlicka.

Do czasu informacji o rozstrzygnięciu gminnego przetargu na sterylizacje złapałyśmy (z koleżanką) 7 kotów. Zostały już wysterylizowane i odstawione na miejsce. Zabiegi przeprowadzono w lecznicy na Ursynowie (ot, taki kawałeczek) na koszt fundacji.

Po otrzymaniu info o talonach nakazałam 2 karmicielkom pobranie talonów. W końcu to są gminne koty, karmicielki zarejestrowane. Planując kolejną łapankę zadzwoniłam do 6 lecznic, o których info otrzymałam od karmicielki.

W lecznicy na Staffa 59 zdumiony mężczyzna oświadczył, że dopiero dzień wcześniej dowiedział się o wygraniu przetargu, nie ma mowy o przyjmowaniu jakichkolwiek kotów; może za 2 tygodnie. Na moje stwierdzenie, że przecież gmina już talony rozdaje, więc jakim cudem on nic nie wie, odpowiedział mi, że to NIEMOżLIWE.

W kolejnych 3 lecznicach powiedziano mi, że:
1) nie mają możliwości leczenia na miejscu chorych kotów
2) chore koty musi leczyć karmicielka
3) chorych kotów nie przyjmuje sie na kastracje
4) kotów po kastracjach nie przetrzymuje się, to sprawa karmicielki co zrobi, albo od razu wypuści, albo przechowa u siebie
5) jedna z lecznic poszła jeszcze dalej: zdrowego kota na kastrację trzeba wcześniej umówić (dzień i godzina). Nie podpowiedziano jednak, w jaki sposób przekonać kota, aby na określony moment był gotowy zabrać tyłek do lecznicy. Ten kto łapie koty na pewno to zrozumie.

Lecznica na Podleśnej powiedziała, że przyjmują odłowione na kastracje koty, mają miejsca, kotki przetrzymują. Chorych kotów nie przyjmują.

I wreszcie 6-ta lecznica, na Rydla 32, udzieliła właściwych odpowiedzi na pytania, a mianowicie:
tak, przyjmujemy na leczenie chore koty
tak, można kota po złapaniu przywieźć na kastrację
tak, kotki są przetrzymywane w lecznicy przez tydzień po zabiegu.

15 maja umówiłyśmy się z karmicielkami na kolejną łapankę. Mając ustalone warunki zdecydowałam, że jeśli coś złapiemy, wiozę na Podleśną, przynajmniej wiem, gdzie to jest. Było tylko ograniczenie czasowe - do 21.oo. Zarezerwowałam miejsca, zaznaczając, że nie wiem ile kotów i czy w ogóle się złapie.

O 20.40 miałyśmy 2 kotki (oczywiście ciężarne) i 5 kociąt ok. 8-tygodniowych z ewidentnym kk. Uznałam, że te kociaki pojadą następnego dnia na Rydla. Zadzwoniłam do lecznicy (na Podleśną) i potwierdziłam, że za kilkanaście minut przywiozę te 2 kotki. Koleżanka i kamicielki zostały ze sprzętem i łapały dalej.
Przyjechałam, dałam talony, po chwili podsunięto mi do podpisu zgodę na wykonanie zabiegu. Podpisując zapytałam, czy nie przeszkadza, że to nie ja jestem karmicielką, a sama mieszkam na Ochocie. Nie, to jest nasz wewnętrzny dokument. Podpisałam swoim nazwiskiem i z adresem. Natychmiast potem kotki zostały wpuszczone do klatek. NIKT ICH NIE OGLĄDAŁ, NIE BADAŁ.
W tym czasie otrzymałam wiadomość, że złapał się jeden z miejscowych rozpłodowców. Było za późno dostarczyć go do którejkolwiek z lecznic, więc wiedziałam, że pojedzie do mnie i do jutra będzie musiał siedzieć w pułapce w mojej piwnicy.

Ze względu na maluszki akcję zakończyłysmy.


Nastepnego dnia rano dzwoni do mnie Podleśna z pytaniem, czy "czy mam świadomość, że przywiozłam chore koty?". Jasne, że nie mam. Wyglądały na zdrowe, o ile ciąża nie jest chorobą. W końcu jeśli przyjmuje się bezdomne zwierzęta i mają być zdrowe należy je wcześniej zbadać. A nawet określić płeć, bo np. któryś z tych kotów to mógł być kocur z wodobrzuszem. Zażądano, aby natychmiast te koty zabrała. Powiedziałam, że oczywiście, w tej sytuacji ... ale troszkę później. Padło na Rydla, proszono tylko, abym przyjechała po 15.oo, gdyż do tego czasu odbywają się zabiegi. W tych godzinach byłam umówiona z klientami, żadnym sposobem nie mogłabym tam siedzieć, aby przekazać te nieszczęsne kotki.
Zadzwoniłam więc do karmicielki z prośbą, aby podjechała do lecznicy, ja przywiozę kotki, a ona poczeka z nimi do ich przekazania. I drugi szok: karmicielka oświadczyła, że żadną miarą nie może MI POMÓC, ponieważ przygotowuje obiad dla rodziny.
Zadzwoniłam do Olgi: samochód w naprawie, gdy zrobią pojedzie na Podleśną. Zapewniłam, że wszystko jest z Rydla uzgodnione, tylko im te kotki przywieźć.
Niedługo potem nastąpił trzeci szok: zgubiłam portfel ze wszystkimi dokumentami. Zdenerwowana do granic wytrzymałości, jeżdżąc bez dokumentów samochodem pomiędzy bankiem i policją odbieram telefon od Olgi: Rydla nie przyjmie chorych kotów. (Ola, tak przy okazji, czy w ogóle je badano?).
Dalej już wiecie, kolejne gminne koty wylądowały w prawdziwej lecznicy dla zwierząt, znowu oczywiście na koszt fundacji !

A teraz efekt uboczny tej całej hecy.

Właściciel Podleśnej wziął w zęby moją zgodą na zabieg i poleciał do gminy ze skargą, że przywożą mu koty z Mokotowa (!). Nawet nie chciało mu się sprawdzić, że to Ochota.
W gminie awantura, że ich "cenne" talony krążą już po całej Warszawie.
Zadzwoniłam do karmicielki, aby była łaskawa zadzwonić do gminy i sprawę wyjaśnić. Przy okazji powiedziałam o chorych kotkach i kociętach. Okazało się, że kocięta już leczyła, wet przepisał jej oxycort do smarowania oczu. Poinformowałam ją, że już rozpoczęły właściwe leczenie, antybiotykami.
Kobieta zadzwoniła do wydz. środowiska i rozmawiała z p. S., po czym oddzwoniła do mnie i:
- jeśli ktoś ma ją wyręczać w dostarczaniu kotów do lecznicy, to powinna napisać upoważnienie. Nie dodała, że ma być poświadczone notarialnie, więc niby jak stwierdzą, że to jej podpis?
- koty ma leczyć w domu lub w inny sposób, ale osobiście
- kocięta ma leczyć tak jak jej nakazał weterynarz.

Moje dotychczasowe wnioski, które byc może w najbliższym czasie będę musiała zrewidować:
- ta urzędniczka nie ma zielonego pojęcia o opiece nad kotami, o specyfice pracy karmicielek, o możliwościach tych karmicielek (każda z nich jest albo w wieku podeszłym albo chora, bez samochodu, bez sprzętu, bez możliwości przetrzymania w domu dzikiego kota itd), o odławianiu kotów itd. Z całą pewnością ma pojęcie dobrze spełnionego obowiązku, co zapewne jest potwierdzane otrzymywanym co miesiąc wynagrodzeniem; aż się prosi, aby na właściwym miejscu siedział właściwy człowiek;
- walka z bezdomnością zwierząt jest "prowadzona" bezpardonowo poprzez z jednej strony niezapewnianie opieki weterynaryjnej zwierzętom chorym, z drugiej zaś poprzez aplikowanie niewłaściwych leków (oxycort na kk)
- brak orientacji co tak naprawdę dzieje się w terenie;
- gmina nie potrafi ustalić (lub wyegzekwować) warunków, które wygrywające lecznice powinny spełniać (ale to będziemy jeszcze wyjaśniać)
- w tej dzielnicy jest poważny problem z nadmiernym rozrostem stad bezdomnych zwierząt, dowodem czego jest odsetek kotek ciężarnych wśród złapanych.

Nawiasem mówić chore kocięta, wszystkie z jednego miotu, są KOTECZKAMI. Nie jest to jedyny urodzony w tym roku miot na tym maleńkim terenie. Aż strach pomyśleć, co by tu było za kilka miesięcy, gdyby Olga tej enklawy nie odkryła.

Kończąc mam nadzieję, że nie uraziłam niczyich uczuć, ani nie obraziłam.
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Nie maja 18, 2008 8:26

dziękuję.Delfin,za szerokie przedstawienie sytuacji
W sprawie urzędu to mogę potwierdzić wszystko co napisałaś
Pani ,nie pamiętam nazwiska, powiedziała ,że to my mamy leczyć koty , a do lecznicy przywieźć jak już wyzdrowieją.Głównym problemem dla niej było dla czego koty do lecznicy przywożą trzecie osoby, a nie to ,że te koty za chwilę urodzą .
Na Podleśnej sprawa zakończyła sie awanturą , bo na konieć mi powiedzieli,że mogą zrobić nawet dziś tym chorym kotom zabieg ,ale mam podpisać ,że to na moją odpowiedzialność.Ale najbardziej mnie dobiło,że od razu naskarżyli sie do gminy,że to nie karmicielka przywiozła i wymusili mnie napisać oświadczenie przy odbiorze kotów,że ja nie jestem karmicielką i odbieram koty,które przypisane do innych karmicielek
Na Rydla,kiedy przywiozłam koty,Pani mi powiedziała ,że oni nie mają szpitalika i ja mam codziennie przywozić koty na zastrzyki 8O
Na pewno wybieram sie do urzędu, od razu do naczelnika, bo z tą Panią nie mam o czym rozmawiać .Ona nie ma bladego pojęcia o bezdomnych zwierzętach i sterylizacji ,nie wie co sie dzieje w terenie
Trzeba sie śpieszyć ,bo większość z tych kotów to ciężarne koteczki
Niestety , nam w fundacji kasa na Bielany skończyła sie.Zbiórkę cały czas prowadzimy ,ale wydatki są większe niż jesteśmy w stanie uzbierać

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Nie maja 18, 2008 10:10

Dziewczyny słów brak na to co napisałyście, nóż się w kieszeni otwiera...
Nawet nie wiem jak to skomentować.
To jest po prostu SKANDAL!!!!!
Obrazek

andorka

 
Posty: 13705
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

Post » Nie maja 18, 2008 11:01

dziewczyny, ja wam napisze tak - ja tez naleze do osob zapalczywych i o postawie roszczeniowej jesli chodzi o urzednikow i to co do nich nalezy

dlatego to nie ja tylko osoby powsciagliwsze kontaktuja sie z Halinka Sektas i jej szefowa w tej sprawie

i zawsze mi zwracaja uwage na to zeby wiecej nie zepsuc niz naprawic
gmina Bielany od lat wspiera koty wolnozyjace i przeznacza najwieksze srodki na ten cel
reaguje na uwagi w zwiazku z czym mamy lepsza karme i kilka lecznic do wyboru

reszta to samo zycie
rozmnazajace sie kotki pod okiem karmicielek to niestety ta smutna strona i do znalezienia w kazdej dzielnicy
ja z Ania Wydra tez ostatnio namierzylysmy takie miejsce :(
nie jestesmy w stanie temu zapobiec tak jak i wyrzucaniu zwierzat domowych oraz handlu nimi - mozemy tylko reagowac w miare mozliwosci

prosze Was o rozsadna, merytoryczna rozmowe - bez emocji i zarzucania niewiedzy i zlej woli - dla dobra sprawy
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Nie maja 18, 2008 11:58

To co czytam to jest chyba z księzyca?, a ja myslalam ze Bielany to jest tak wszystko super zorganizowane.
To nasza Wola i lecznica która nam sterylizuje cmentarniaki to jest kochana lecznica.
Dziękuje w imieniu kotow z cmentarza - lecznicy z ul Zytniej, ze nie robia takiego problemu. :lol:
"Nie nowina, że głupi mądrego przegadał; Kontent więc, iż uczony nic nie odpowiadał, tym bardziej jeszcze krzyczeć przeraźliwie począł; Na koniec, rzekł mądry, by nie być w odpowiedzi dłużny:
Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz próżny."
(z I.Krasickiego)

meggi 2

 
Posty: 8744
Od: Sob lip 07, 2007 21:16
Lokalizacja: Warszawa-Wola

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 68 gości