Przyjechała do nas Tortillka
Wczoraj późnym wieczorem mój TZ przywiózł ją z Katowic. Dziękuję serdecznie Monice i jej mężowi za dowiezienie malutkiej na Śląsk.
Tortie bardzo grzecznie zachowywała się w czasie podróży, siedziała sobie u Łukasza na kolanach i podziwiała widoki. Zjadła trochę Orijena w pociągu, napiła się i poszła spać na kolanka i szyję mojego TZ-a.
Pierwsze chwile w nowym domu były dosyć nerwowe, Chel i Iwan przybiegli powitać nowego domownika, niestety Tortillka wystraszona 3 razy większym od niej kocurem i 2 razy większą kotką zaczęła syczeć. Na to Chel załapała traumę i zwiała pod łóżko. Tortie zwiedziła mieszkanie, mruczała, barankowała i wywalała brzuszek do głaskania. Iwan nadal próbował nawiązać dobre stosunki, niestety obsyczany odwdzięczył się w końcu tym samym. Noc minęła spokojnie, każdy kot udał się na z góry upatrzone pozycje. W środku nocy obudziło mnie mruczenie Tortie, wymizialiśmy z TZem koteczkę i poszła dalej zwiedzać.
Rano zastaliśmy piękną pannę za lodówką, skąd należało ją uratować. Dzień mija nam na sporadycznych sykach. Macie może jakiś pomysł jak przekonać kociaste do siebie? Wiem, że nic na siłę, dlatego nie zmuszam ich do kontaktów, poświęcam wszystkim czas, głaskając, tuląc, mówiąc.
Marzą mi się już 3 koty wtulone w siebie, ech
http://picasaweb.google.pl/iceangel1980 ... jCXStTQins