Protestuję

O wszystkich stworzeniach poza kotami

Moderator: Moderatorzy

Post » Pt maja 16, 2008 17:07

Pierwsze primo:
Żadna ze mnie matka polka- dzieci nie mam i sama cięta jestem na rozwydrzone bachorki. Ale czy to znaczy, że smród kocich odchodów dochodzący z piaskownic ma mnie nie obchodzić? To może pójdzmy dalej: nie mam kota (póki co) więc potrzeby Waszych kotów nie powinny mnie obchodzić i będę mojego psiaka puszczać ze smyczy gdzie się da? A co, niech sobie pogoni :twisted:
I kup na placach zabaw nie zwalajcie tylko na dziczki, bo widząc jak z co najmniej kilku balkonów w bloku zwisają kocie drabinki, to chyba można sobie wyobrazić, że takie wychodzące domowce nie lecą do domku na siusiu tylko korzystają z nieco większych "kuwet". Poza tym koty nie wykopują dołów na odchody tylko je przysypują i zapewne nawet mamusie kociary nie chciałyby aby ich dzieci natrafiały na takie bonusy w czasie zabawy.

moje Koty cały czas są na dworze i na dworze mają specjalny dom dla Kotów


W takim razie, jeśli ten "dom" nie jest na terenie ogrodzonym (czyt. prywatnym) możesz mieć tylko do siebie pretense jak coś złego stanie się Twoim kotom. To, że ów pies powinien chodzić na smyczy, nie oznacza, że będzie chodził. Dla Ciebie to jasne, dla nich najwyrazniej nie. Powinnaś myśleć również za innych (niektórzy ludzie to taborety). To tak jakbyś przechodząc przez ulicę nie rozejrzała się w obie strony wychodząc z założenia, że skoro jesteś na przejściu dla pieszych, to obowiązkiem kierowców jest uważać na Ciebie, bo masz pierwszeństwo. Ciekawe przy której próbie wylądowałabyś w szpitalu. Ale czy w takiej sytuacji wina byłaby tylko po stronie kierowcy?

Moje motto: umiesz liczyć? Licz na siebie.

Podkreślam jeszcze raz: nie jestem przeciwniczką kotów, wręcz przeciwnie, bardzo je lubię. Ale ludzie, zdejmijcie klapki z oczu i oprócz swoich (i swoich kotów) potrzeb zauważcie też potrzeby innych! A nie : "Ja wyprowadzam (wypuszczam) kota, ale niech inni na mojego kota uważają :roll:

PS. Byłam w tym roku na Cruft's i rzeczywiście jedyne co słychać to hałas powstały w wyniku rozmów- ludzkich. Poza tym wszystkie psy chodziły na smyczach bez kagańców pomiędzy ludzmi i nie spotkałam się z agresją :D

bonusowa

 
Posty: 31
Od: Śro maja 07, 2008 11:07
Lokalizacja: Gdańsk/ Oxford

Post » Pt maja 16, 2008 18:08

Bonusowa, a co z tą przykrywą, bo jakoś to zapomniałaś skrytykować :lol:
Obrazek

kasia1

 
Posty: 2165
Od: Pon paź 24, 2005 20:59
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pt maja 16, 2008 19:12

No ok każdy ma własne zdanie,ja swojego nie zmienię.Jesli się ma jakieś zwierzę,to trzeba być za nie odpowiedzialnym a nie puszczać na pastwę losu.A moje Koty mają prawo tam przebywać,to ten pies mieszka dalej i sam tu przychodzi.Gdybym tylko mogła to Koty trzymałabym w domu,ale jest to niemożliwe.Wiem ile jest niebezpieczeństw na dworze,ale staram się aby moim Kotom nic złego się nie stało.Każdy może powiedzieć,że psy muszą wychodzić na dwór a Koty niekoniecznie bo mają kuwetę,ale są też takie sytuacje jak moja że Koty MUSZą być na dworze.Nic na to nie poradzę mimo że chce.A właściciele psów też powinni się z tym liczyć że ich pies może skrzywdzić jakiegoś Kota lub psa i pilnować swoje zwierzę jeśli nie chcą prowadzić je na smyczy.A nie tak jak niektórzy wypuszczają psy z domu i niech sobie latają.A z domu nie chce im się wyjsć bo po co pies sam pobiega i wróci.Szkoda gadać,ja i tak stoję w obronie Kotów.Do psów nic nie mam bo je lubię ale chyba można je mieć na oku podczas spaceru.

Kinga-Kotki

 
Posty: 1835
Od: Pon lip 03, 2006 15:52
Lokalizacja: Oleśnica

Post » Pt maja 16, 2008 22:29

bonusowa pisze:.... i będę mojego psiaka puszczać ze smyczy gdzie się da?


Zdefiniuj "gdzie się da". Tj. gdzie prawnie dozwolone? Gdzie nie ma pollicjanta czy innego misia? Gdzie nie ma dresów, którzy przerobią pieska na kotlety i wyślą do chin? Rozumiem, że tam się da, gdzie dla pieska nie ma zagrożenia bo cała reszta to słabsi. Typowy punkt widzenia dresiarza. Jak napisałem wcześniej, osobiście nie posunąłbym się do wyedukowania ciebie kosztem twojego zwierza. Mozesz trafić na kogoś kto to zrobi.

bonusowa pisze:...To, że ów pies powinien chodzić na smyczy, nie oznacza, że będzie chodził. Dla Ciebie to jasne, dla nich najwyrazniej nie. Powinnaś myśleć również za innych (niektórzy ludzie to taborety). To tak jakbyś przechodząc przez ulicę nie rozejrzała się w obie strony wychodząc z założenia, że skoro jesteś na przejściu dla pieszych, to obowiązkiem kierowców jest uważać na Ciebie, bo masz pierwszeństwo. Ciekawe przy której próbie wylądowałabyś w szpitalu. Ale czy w takiej sytuacji wina byłaby tylko po stronie kierowcy?

Moje motto: umiesz liczyć? Licz na siebie.


Dokładnie tak. To właśnie miałem na myśli przy pisaniu poprzedniedgo tekstu. W odniesieniu do ruchu pojazdów, gdybym tej zasady nie stosował w praktyce, dawno wąchął bym korzenie kwiatków mając gustowną tabliczkę na nagrobku z napisem: Tu leży ten co miał pierwszeństwo przejazdu.
Dlatego nie ma co liczyć, na zmianę sytuacji i w praktyce wyprowadzania słabszych pupilów potrzebna jest taktyka złodzieja. Wychodzić późno w czasie brzydkiej pogody. Oczy dookoła głowy i w razie co w nogi.
Tymniemniej, dresiarski punkt widzenia psiarzy (nie psiaży) jest wkurzający. Psy rzondzom, cokolwiek to znaczy.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob maja 17, 2008 12:12

To ja troche przekornie.... pies niestety wychodzić musi i to wcale nie tylko na "sikupkę", tylko po to, zeby mieć zapewniony ruch.
zakazy sa wszedzie i tak naprawdę zgodnie z prawem nie da sie puscic psa prawie nigdzie. A jak juz - to w kagańcu. A jak mam psa, którego szkolenie opieram na nakreceniu na piłkę? I dla którego najukochańsza zabawą i sposobem na wybieganie jest aportowanie? Bo akurat z Kra wychodze WYŁĄCZNIE w celu wybiegania i popracowania- załatwia sie w domu (z uwagi na kalectwo). Mieszkam w środku Wrocławia i szczerze powiem, nie zawsze mam czas, zeby jechać nad Odre czy za miasto, tym bardziej, ze wychodze osobno z Kra i osobno z Pao i Piku.
Własnie- Piki nie może w tej chwili chodzić na smyczy (uszkodzony kręgosłup szyjny), jest wynoszona na trawnik przed blokiem i puszczana. Bo ma również ograniczony ruch i tym bardziej nie ma sensu jechac z nią godzinę, zeby poganiała 15 minut.
No to co mam zrobic, zeby szanownych kociar nie wnerwiać?????

P.S. Psy u mnie są uczone niezaczepiania kotów, innych psów, ludzi itp. Z kotami chowane. KrA jest owszem spora, ale w trakcie pracy ze mną slepa io głucha na świat.... :wink:
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob maja 17, 2008 13:12

ulvhedinn pisze:To ja troche przekornie.... pies niestety wychodzić musi i to wcale nie tylko na "sikupkę", tylko po to, zeby mieć zapewniony ruch.
zakazy sa wszedzie i tak naprawdę zgodnie z prawem nie da sie puscic psa prawie nigdzie. A jak juz - to w kagańcu. A jak mam psa, którego szkolenie opieram na nakreceniu na piłkę? I dla którego najukochańsza zabawą i sposobem na wybieganie jest aportowanie? Bo akurat z Kra wychodze WYŁĄCZNIE w celu wybiegania i popracowania- załatwia sie w domu (z uwagi na kalectwo). Mieszkam w środku Wrocławia i szczerze powiem, nie zawsze mam czas, zeby jechać nad Odre czy za miasto, tym bardziej, ze wychodze osobno z Kra i osobno z Pao i Piku.
Własnie- Piki nie może w tej chwili chodzić na smyczy (uszkodzony kręgosłup szyjny), jest wynoszona na trawnik przed blokiem i puszczana. Bo ma również ograniczony ruch i tym bardziej nie ma sensu jechac z nią godzinę, zeby poganiała 15 minut.
No to co mam zrobic, zeby szanownych kociar nie wnerwiać?????


1. Nie mam pojęcia. Można użyć podziału czasu. Psy w parzyste, inne w nieparzyste. Jakoś jednak słabo widze przestrzeganie umowy przez psiarzy.
2. Użycie rodzaju żeńskiego jest nieadekwatne do sytuacji. :wink:
3. Nie chodzi o wnerwianie, tylko o obawę o zdrowie i życie słabszych, bądź co bądź, zwierzaków, którym też czasem spacer się należy. Czy nie budziło by w tobie obaw, gdybym obok twoich psów spacerował sobie z luźno chodzącym tygrysem, a on, w formie zabawy, twoje psy by zaczepiał? Powiedziałbym wówczas: on nie gryzie, to jest grzeczny tygrysek.

ulvhedinn pisze:P.S. Psy u mnie są uczone niezaczepiania kotów, innych psów, ludzi itp. Z kotami chowane. KrA jest owszem spora, ale w trakcie pracy ze mną slepa io głucha na świat.... :wink:


Właściciel mądry, to i zwierzaki niegłupie.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob maja 17, 2008 13:28

Aaaa... no zaczepiajacych to i ja nie lubię... ale nie lubie też jesli ktos z odległosci kilkudziesięciu metrów drze sie do mnie, żebym "to bydlę trzymała" ("bydlę" zaznaczam, w tym momencie jest zajęte np. patyczkiem i świata bożego poza nim nie widzi...)...
Jakby tygrys bawił sie z Tobą piłką i był grzeczny, to czemu nie? Tygrys też człowiek.... :wink:

P.S. Piku waży niecałe 3 kilo i to chyba my się powinnyśmy obawiać potencjalnie groźnych kotów puszczanych luzem... :lol:
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob maja 17, 2008 18:12

ulvhedinn pisze:Aaaa... no zaczepiajacych to i ja nie lubię... ale nie lubie też jesli ktos z odległosci kilkudziesięciu metrów drze sie do mnie, żebym "to bydlę trzymała" ("bydlę" zaznaczam, w tym momencie jest zajęte np. patyczkiem i świata bożego poza nim nie widzi...)...

Ja się drę dopiero kiedy widzę "bydlę" szarżujące w moim kierunku, czyli zdecydowanie za późno. Zresztą skutek i tak zerowy bo za pięć minut owo "bydlę" szarżuje powtórnie.

ulvhedinn pisze:Jakby tygrys bawił sie z Tobą piłką i był grzeczny, to czemu nie? Tygrys też człowiek.... :wink:

Tygrysy lubią brykać. :wink:

ulvhedinn pisze:P.S. Piku waży niecałe 3 kilo i to chyba my się powinnyśmy obawiać potencjalnie groźnych kotów puszczanych luzem... :lol:

Francuski piesek. :D Psy do 8kg można zaliczyć do kategorii kotowate.
Olka zawsze trzymam na uwięzi. Nie chcę żeby mi na ptaszyska czy gryzonie polował albo włażił do piaskownicy dla dzieci.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon maja 19, 2008 14:05

.Jesli się ma jakieś zwierzę,to trzeba być za nie odpowiedzialnym a nie puszczać na pastwę losu.


Zgadzam się. Więc czemu Twoje kotecki sobie w kocim domku same siedzą? Bo nie wierzę, że cały czas im towarzyszysz. To nie jest zostawianie na pastwę losu?

A moje Koty mają prawo tam przebywać,to ten pies mieszka dalej i sam tu przychodzi.


Jeśli to Twój prywatny teren, to mają prawo cały czas tam przebywać. Jeśli nie jest to teren prywatny, to inni też mają prawo tam przebywać. Może spróbuj wytłumaczyć temu pieskowi, że skoro mieszka dalej, to nie powinien tu przychodzić :lol:

A właściciele psów też powinni się z tym liczyć że ich pies może skrzywdzić jakiegoś Kota lub psa i pilnować swoje zwierzę jeśli nie chcą prowadzić je na smyczy.


Racja, ale zazwyczaj jest tak, że to właściciele tych słabszych muszą się martwić :roll:

A nie tak jak niektórzy wypuszczają psy z domu i niech sobie latają.A z domu nie chce im się wyjsć bo po co pies sam pobiega i wróci.


To jest totalna nieodpowiedzialność której jestem przeciwna! Tak samo jak wypuszczaniu kotów samopas :wink:

Zdefiniuj "gdzie się da". Tj. gdzie prawnie dozwolone? Gdzie nie ma pollicjanta czy innego misia? Gdzie nie ma dresów, którzy przerobią pieska na kotlety i wyślą do chin? Rozumiem, że tam się da, gdzie dla pieska nie ma zagrożenia bo cała reszta to słabsi. Typowy punkt widzenia dresiarza. Jak napisałem wcześniej, osobiście nie posunąłbym się do wyedukowania ciebie kosztem twojego zwierza. Mozesz trafić na kogoś kto to zrobi.


Tamto zdanie miało być aluzją. Nie znasz mnie, nic o mnie nie wiesz więc nie traktuj mnie jak jakiegoś łysego karka w wieśniackich dresach. To mnie obraża :evil: Mój pies nigdy nie wychodzi sam na dwór, zawsze jest prowadzony na smyczy, bo przestrzegam prawa, puszczany luzem tylko w odosobnionych miejscach, łagodny w stosunku do mniejszych zwierząt. Mój pies świadzczy o mnie i jeśli byłby charczącą bestią, to byłabym do niczego.

ulvhedinn zgadzam się z Tobą w 100%. Ale tu są tacy kociarze, że zawsze odpowiedzialność będą zwalać na innych.

Z tego, co do tej pory zrozumiałam z wypowiedzi szanownych kociarzy to tyle, że oni nie będą przejmować się odchodami pozostawianymi przez swoje zwierzątka (to rodzice mają skombinować pokrywki na piaskownice :roll: ), tym, że mogą wpaść pod samochód lub być pogryzione przez psy, ale my- psiarze mamy mieć super łagodne do wszystkiego co się rusza psy, świetnie wyszkolone no i kupki sprzątać żeby trawniki były czyste. Fajnie :roll:

bonusowa

 
Posty: 31
Od: Śro maja 07, 2008 11:07
Lokalizacja: Gdańsk/ Oxford

Post » Pon maja 19, 2008 18:08

to ja się wypowiem jako właścicielka i psa i kota :) Kot mój nie wychodzi, bo: mieszkamy w bloku, gdzie nie ma możliwości wyjścia(6. piętro), wokół bloku biegają właśnie pieski puszczone samopas przez moich własnych sąsiadów oraz dlatego, że kota sie boi wychodzenia(kojarzy sie jej tylko z wetem). Za to dla porównania kot mojej babci wychodzi - ale to sprawa inna, kot na wsi. Co ciekawe, ma parę miejsc w ogrodzie z piachem i tam się załatwia - co jest istotne, bo w ogrodzie jest też piaskownica dla jakże licznych wnuków ;)

Co do psów - jestem właścicielką rottka, który trafił do nas juz jako dorosły pies i nie jest psem ,,pewnym". Chodzi mi o to, ze nigdy nie wiadomo, czy na człowieka skoczy i ugryzie, czy poliże. Dlatego pies, póki mieszkał w bloku, a kota nie było, wychodził w kagańcu, z założona obrożą i szelkami oraz dwiema połączonymi smyczami - na myśli nigdy mi nie wpadło, żeby wyjść z nim w stronę placu zabaw czy w porze, jak pod blokiem jest dużo ludzi - wychodziliśmy dwa razy dziennie raniutko(ok. 5-6) oraz późnym wieczorem(ok. 22). Pies załatwiał się w określonych miejscach, a ja nosiłam ze sobą reklamówki na koopy(przyzwyczajenie z czasów, jak koopy trzeba było zbierać, bo do weta szły). Teraz, pies jest w domu z ogrodem, co mu się ogromnie podoba, bo kolega mój mieszka sam, jest bezdzietny i niezbyt towarzyski - nie kręci się dużo osób itp...Poza tym wokół domu jest żywopłot.

A teraz porównanie z psiną, która pare dni miałam na tymczasie... Normalnie suczka lepiąca się do ludzi. Szłysmy ze znajoma na spacerze, a ona do mnie - wez ja spuść ze smyczy i zdejmij jej ten kaganiec(piesa próbowala walczyc z kagancem, a miała taki najprostszy, materiałowy). Ja nigdy bym się na to nie odwazyła. Piesa owszem, miła. Ale ja nie wiem, czy nagle nie zobaczy innego psa, kota czy nawet człowieka i do niego nie pobiegnie. Pies nieduży, ale i nie mały - taki do kolan. Ja, gdybym zobaczyla jakiegokolwiek psa biegnącego w moją stronę, to jednak bym się przestraszyła... A gdyby pobiegła do dziecka? Czy szarpnęła komus za zakupy(a miała nawyk zabierania jedzenia - ze schronu jeszcze). Poza tym, psa nie znam - nie mam jej od malenkosci. No i ostatnie, ale jednak - prawo zabrania.

Więc uważam, że jeżeli psiarze czy kociarze chcą wymagać czegokolwiek od innych, najpierw musza też wymagać od siebie :wink: Nikomu się tutaj bardziej nie należy ;)

lady_swallow

 
Posty: 848
Od: Czw gru 13, 2007 19:24

Post » Pon maja 19, 2008 21:44

bonusowa pisze:
Tamto zdanie miało być aluzją. Nie znasz mnie, nic o mnie nie wiesz więc nie traktuj mnie jak jakiegoś łysego karka w wieśniackich dresach. To mnie obraża :evil: Mój pies nigdy nie wychodzi sam na dwór, zawsze jest prowadzony na smyczy, bo przestrzegam prawa, puszczany luzem tylko w odosobnionych miejscach, łagodny w stosunku do mniejszych zwierząt. Mój pies świadzczy o mnie i jeśli byłby charczącą bestią, to byłabym do niczego.


Nie znam sie na aluzjach. Jeżeli piszesz,

bonusowa pisze:.... i będę mojego psiaka puszczać ze smyczy gdzie się da?


to nie widzę powodu by nie wierzyć i na tej podstawie wyciągam wnioski. Ponieważ zwykłem mówić co myslę, to i piszę, co myślę. Teraz zaś myśle, że zaprzeczasz sama sobie, przez co stajesz się niewiarygodna oraz...

bonusowa pisze:Z tego, co do tej pory zrozumiałam z wypowiedzi szanownych kociarzy to tyle, że oni nie będą przejmować się odchodami pozostawianymi przez swoje zwierzątka (to rodzice mają skombinować pokrywki na piaskownice :roll: ), tym, że mogą wpaść pod samochód lub być pogryzione przez psy, ale my- psiarze mamy mieć super łagodne do wszystkiego co się rusza psy, świetnie wyszkolone no i kupki sprzątać żeby trawniki były czyste. Fajnie :roll:


PcimOlki pisze:Olka zawsze trzymam na uwięzi. Nie chcę żeby mi na ptaszyska czy gryzonie polował albo włażił do piaskownicy dla dzieci.


...masz dość szczególny sposób rozumienia wypowiedzi lub dostrzegasz te jedynie, które są w danej chwili, dla ciebie, wygodne.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon maja 19, 2008 22:08

lady_swallow pisze:.....
Więc uważam, że jeżeli psiarze czy kociarze chcą wymagać czegokolwiek od innych, najpierw musza też wymagać od siebie :wink: Nikomu się tutaj bardziej nie należy ;)


To jakie warunki muszę jeszcze spełnić aby móc bezpiecznie wyprowadzać kota na spacer, na terenie osiedla, bez narażania go na psie ataki? Jak na dzień dzisiejszy, podwórko należy do psów.
Kocisko wyprowadzam na smyczy ponieważ on poluje, bardzo skutecznie, na ptaki i czort wie na co jeszcze może mu sie zachcieć. Zwłaszcza, że widuję dzieci wyprowadzające szczurki i inne gryzonie.
Temat piaskownic, jakoś do mnie nie przemawia, tymniemniej nie pozwalam futrzakowi na łażenie po terenie placu zabaw aby nie podnosić niechęci rodziców do kotów i tylko dlatego.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto maja 20, 2008 10:46

PcimOlki więc naucz się czytać ze zrozumieniem i to całych wypowiedzi (może wtedy aluzje będziesz dostrzegał):

dzieci nie mam i sama cięta jestem na rozwydrzone bachorki. Ale czy to znaczy, że smród kocich odchodów dochodzący z piaskownic ma mnie nie obchodzić? To może pójdzmy dalej: nie mam kota (póki co) więc potrzeby Waszych kotów nie powinny mnie obchodzić i będę mojego psiaka puszczać ze smyczy gdzie się da? A co, niech sobie pogoni :twisted:


a nie wygodnych dla Ciebie fragmentów:

i będę mojego psiaka puszczać ze smyczy gdzie się da?


:roll:

Tak samo jak Ciebie obchodzi ogół psiarzy, tak moja wypowiedz dotyczyła ogółu kociarzy, a nie tego, że akurat Ty swojego mruczka na smyczy prowadzasz. A prawda jest taka, że jak jeszcze wiele psów można na smyczy zobaczyć, tak kota na spacerku widziałam raz w życiu, za to większość to te "wolno wychodzące".

wychodziliśmy dwa razy dziennie raniutko(ok. 5-6) oraz późnym wieczorem(ok. 22).


lady_swallow to ja temu rotteczkowi współczuję, że musiał tyle wstrzymywać, bo nie chciałaś żeby między ludzmi chodził 8O Izolowanie nie pomaga w socjalizacji psa, szczególnie jeśli jest już dorosły. To może tylko sprawić, że taki izolowany byczek stanie się agresywny!

Mój piesio to American Bulldog z odzysku. Adoptowałam go jak miał 15 miesięcy, teraz ma 2 lata. Nie był nauczony ładnego chodzenia na smyczy, akceptowania kantarka i dużej ilości ludzi oraz ruchu ulicznego. Jednak nie przejawiał agresji. Ale tylko dzięki ciężkiej pracy, szkoleniu i częstym spacerom po centrum miasta między ludzmi zachowuje się normalnie. Co nie oznacza, że należy psa puszczać luzem ( na wybieganie sa łączki :D ). Zdaję sobie sprawę z tego, że (ze względu na budzący respekt wygląd Bonuska) niektórzy mogą czuć się zagrożeni, ale nigdy nie miałam z tym problemów bo pies zawsze jest na smyczy i w kantarku i nie zwraca uwagi na obcych. No chyba, że ktoś sam do niego zagada- wtedy psiej radości nie ma końca :D

bonusowa

 
Posty: 31
Od: Śro maja 07, 2008 11:07
Lokalizacja: Gdańsk/ Oxford

Post » Wto maja 20, 2008 19:23

bonusowa pisze:
wychodziliśmy dwa razy dziennie raniutko(ok. 5-6) oraz późnym wieczorem(ok. 22).


lady_swallow to ja temu rotteczkowi współczuję, że musiał tyle wstrzymywać, bo nie chciałaś żeby między ludzmi chodził 8O Izolowanie nie pomaga w socjalizacji psa, szczególnie jeśli jest już dorosły. To może tylko sprawić, że taki izolowany byczek stanie się agresywny!

Mój piesio to American Bulldog z odzysku. Adoptowałam go jak miał 15 miesięcy, teraz ma 2 lata. Nie był nauczony ładnego chodzenia na smyczy, akceptowania kantarka i dużej ilości ludzi oraz ruchu ulicznego. Jednak nie przejawiał agresji. Ale tylko dzięki ciężkiej pracy, szkoleniu i częstym spacerom po centrum miasta między ludzmi zachowuje się normalnie. Co nie oznacza, że należy psa puszczać luzem ( na wybieganie sa łączki :D ). Zdaję sobie sprawę z tego, że (ze względu na budzący respekt wygląd Bonuska) niektórzy mogą czuć się zagrożeni, ale nigdy nie miałam z tym problemów bo pies zawsze jest na smyczy i w kantarku i nie zwraca uwagi na obcych. No chyba, że ktoś sam do niego zagada- wtedy psiej radości nie ma końca :D


Bonusowa, rozmawialiśmy o psie z dwoma behawiorystami i próbowaliśmy z nim wychodzić w innych porach - co skończyło się na tym, że sąsiedzi wywołali ogromną kłótnię, że trzymam w domu mordercę :roll: Pies reagował agresją na dzieci, na starszych panów i na służby porządkowe ze spółdzielni. Gdyby nie fakt, że chciał zjeść wszystko, co krzyczało, biegało czy przeszło bliżej, a nie było znane, to wychodzilibyśmy z nim normalnie...Ale to nie znaczy, że nie był między ludźmi - przychodzili znajomi, a jak była okazja, zabieraliśmy psa za miasto, np. do znajomych na grilla czy w zimie na działkę, co by się wybiegał. Może źle się wyraziłam w poprzednim poście, ale nie było takiej sytuacji, że pies nie był socjalizowany. Przebywał z ludźmi, tylko osiedle mam zaściankowe i każdy sąsiad, co widzi dużego lub uznanego za ,,groźnego" psa(w tym rottki, dobki, amstaffy, pitbulle, nawet niektóre owczarki niemieckie) uważa, że nie ma on prawa życia na jednej planecie z nimi, a co dopiero w sąsiedztwie :roll:

Jeżeli chodzi zaś o słowa o ,,równouprawnieniu" kociarzy i psiarzy, to uważam, że jeżeli mieszka się w mieście, to biorąc zwierzaka, trzeba być świadomym pewnych rzeczy - że są też inni ludzie, że pies sam nie powinien biegać i załatwiać się na środku trawnika pod oknem sąsiadki(a my zostawiamy, bo sąsiadki nie lubimy :twisted: ), zaś właściciele kotów muszą być świadomi, że w mieście na kota czyhają niebezpieczeństwa, jak samochody, psy i ludzie, ale też, że kot nie powinien załatwiać się w piaskownicy, bo jednak naraża to na choroby dzieci, które się tam bawią i biorą do buzi brudne rączki :roll:

lady_swallow

 
Posty: 848
Od: Czw gru 13, 2007 19:24

Post » Wto maja 20, 2008 21:27

Bonusowa, a możesz mi zdradzić gdzie w Gdańsku, ludzie nagminnie wypuszczają domowe koty, które robią do rzeczonej piaskownicy.
Powiem ci , że gdybym ja miała taki problem to kupiłabym tą pokrywę i tyle, bo to najprostsze i skuteczne rozwiązanie :D . Mnie bardziej wkurza zapach siuśków :roll: . Jeżeli juz mam mnie coś denerwować u kotów.

Co do psów to dla mnie łajdaki mogą biegać luzem byle w kagańcu :D .
Obrazek

kasia1

 
Posty: 2165
Od: Pon paź 24, 2005 20:59
Lokalizacja: Gdańsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 125 gości