Po drugiej stronie siatki - schronisko łódź cz.II

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 15, 2008 17:22

Ninka nie żyje [']

Obrazek

Asia zrobiła jej taki piękny opis na stronę schroniska, gdy mała tu trafiła. Wtedy wszystkie wierzyłyśmy, że malutka na pewno szybko znajdzie dom, że przed nia długie, szczęśliwe życie... :cry:

Wielkooka Nina, Ninka, Ninoczka. Malutka, młodziutka, buro-biała kotunia o zielonych oczach. W futerku przebłyskują rude plamki. Przerażona, schowana pod kocykiem, zaszyta w rogu klatki. Kociak-miniaturka, którego chciałoby się wziąć na ręce, wygłaskać, wygładzić futerko, odrzucić cały ten strach.
Nina ma charakter nieprosty, koci, temperamentna panna. A niby taka cicha woda...

Ninoczka rozkwitnie w domu bez psów. Nie ma nawet roku. Ludzkimi oczami patrzy. Nie prosi o nic. Proszą wielkie źrenice, w których odbija się świat.


Ech, malutka :cry:
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 15, 2008 17:35

biedna malutka :(
dlaczego nie mozna uratowac ich wszystkich :(

Ninki zal, taka piekna kocinka :(

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw maja 15, 2008 17:49

:(
ObrazekObrazekObrazek

Zirael

 
Posty: 1490
Od: Pt kwi 18, 2008 21:29
Lokalizacja: Łódź/St Andrews

Post » Czw maja 15, 2008 17:51

Dzięki wielkie! O oddawaniu nie ma mowy, strasznie długo zastanawiałam się nad drugim futrzakiem i brałam pod uwagę tylko bidulki ze schroniska, także z byle powodu się nie poddam. Miałam tylko nadzieję, że może ktoś wie o kotce odrobinę więcej, w tedy byłoby łatwiej zrozumieć w czym tkwi problem. Na razie mała ma tyle spokoju ile tylko potrzebuje,przy okazji obserwujemy kicie uważnie( między innymi żeby nie załapać się na "dziaba" :wink: ). Rzeczywiście kiedy chciałam przesunąć dłonią od łepka do ogonka to gdzieś w okolicach bioderek miałam już jej zębasy w dłoni. Może miał kiedyś jakieś problemy, albo jest jeszcze przewrażliwiona po sterylce. Przyczyn innych wypadków jeszcze się nie dopatrzyłam. W każdym razie żadnego brania na rączki i kolanka do póki nie będę już wiedziała co i jak, a dziewczyna nie nabierze zaufania. Trochę to potrwa, tym bardziej, że zaliczyłam u niej wielkiego minusa za ciąganie na zastrzyki (Thalia miała niewielką gorączkę i trochę się jej kichało, ale już jest całkiem nieźle). :)

osta

 
Posty: 7
Od: Nie maja 11, 2008 13:09

Post » Czw maja 15, 2008 17:57

strasznie mi przykro, Nina to taki śliczny kociak. Wielka szkoda,że tak się to skończyło....

osta

 
Posty: 7
Od: Nie maja 11, 2008 13:09

Post » Czw maja 15, 2008 18:15

Nineczko... [']

tufcio

 
Posty: 1691
Od: Nie paź 01, 2006 13:21
Lokalizacja: dzieciństwo-Biłgoraj, młodość-Wrocław, aktualnie-Warszawa, docelowo-...?

Post » Czw maja 15, 2008 18:41

biedna mała, czemu się poddałaś? :(

Ninoczka... [']
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 15, 2008 18:41

tak smutno
gdybyś jeszcze odeszła otulona swoją kołderką

Ninko [']
Obrazek

Magija

Avatar użytkownika
 
Posty: 15173
Od: Sob cze 05, 2004 11:34
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 15, 2008 18:55

['], bardzo mi przykro.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Czw maja 15, 2008 21:24

Strasznie żal mi Nineczki... Nie zdążyła spróbowac Azytromycyny - może by jej pomogło... Biedactwo, była taka słodka na zdjęciach... [']

Jeszcze o tym gryzieniu kotów. Moja Puska tez ma charakterek i kiedys własciwie kazde mizianie kończyło się łapoczynem (albo paszczoczynem!).
A przecież Pusia urodziła się w laboratorium i prosto od kociej mamy trafiła do mnie, nigdy zadna krzywda jej się nie stała, nie miała złych doswiadczeń z ludźmi. Może za wcześnie została odłaczona od mamy i nikt jej nie nauczył dobrych manier? Sterylka w jej przypadku nic nie zmieniła, za to czas trochę "złagodził". Pusia nigdy nie przepadała za głaskaniem, na kolana zaczęła mi wskakiwac od jakichś 2 lat (a ma ich w sumie osiem). Musiałam załozyć, ze po prostu "ten kot tak ma" i nauczyć się wczesnie rozpoznawać, kiedy Puska szykuje się do ataku na głaszczącą ją rękę. :twisted:
Z jej rodzeństwa jeden kot jest nieco podobny, tez nie nalezy do miłosników głaskania, za to trzeci to największy miziak pod słońcem. Trzeba chyba pogodzić się z takim zachowaniem kota, skoro to jego charakter każe mu się tak zachowywac.
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 69576
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 15, 2008 22:25

U mnie w takich sytuacjach jak śmierć Niny, Wiliama, Rastusia, najpierw przychodzi złość. Kolejne młode kocie życie w tak durny sposób zmarnowane przez człowieka.

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 15, 2008 23:27

Dopiero teraz skojarzyłam, że Nina to ta koteczka z klatki. Oba potrzebowała tylko domu, aby zacząć jeść., żyć.., pamiętam jak ładnie jadła w weekend majowy, kiedy ją karmiłam. Załamka...
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pt maja 16, 2008 7:57

Magic, jak dobrze, że Maja trafiła do Ciebie. W domu ma szansę, w schronisku najprawdopodobniej podzieliłaby los Ninki. Jola uważa, że cała czwórka złapała to samo paskudztwo - coś, co spowodowało taką ciężką infekcję dróg oddechowych. Z Ninki już po śmierci - z noska, z pysia wypłynęły wielkie ilości ropy. Ona się tym już dusiła, nie mogła oddychać, stan był tragiczny - gdyby ją zostawić samą sobie umarłaby w cierpieniu, dusząc się. Jola pomogła jej odejść :cry:
Tyle się to biedactwo namordowało - serce pęka :cry:
Jola jest przybita śmiercią Niny, stanem KillBill i Kingi, tym, że mimo długotrwałego leczenia nic się nie poprawia. Dobija ją bezradność i świadmość, że choćby stanęła na rzęsach to schronisko to tylko schronisko... :cry:
Zaczęła podawać dziewczynom Azytromycynę, kupiła ją wczoraj. (Ingusia, mamy Joli do oddania sto zł za leki, które kupiła w ubiegłym tygodniu, będziesz pamiętać, żeby przywieźć do schroniska w weekend ?)
Jola prosiła o kupienie Lakcidu, kilka kotów jest faszerowanych antybiotykami od dłuższego czasu, a nie dostają nic osłonowo. Kupię dzisiaj ze dwa pudełka, Jola prosiła, żeby podać po ampułce w sobotę i niedzielę KillBill i Kindze. Obie koteczki Jola cały tydzień karmiła strzykawką, bo normalnie nie chciały jeść. Dawała im gerberka, kupię na jutro.

Acha, do domu poszedł Alik, nie był ciachnięty, bo na początku tygodnia miał lekki katar, więc Jola go chwilowo oszczędziła. Państwo umówili się na termin kastracji, podjadą do schroniska :D Wypatrzyli go na stronie schroniska i zachwycili się gagatkiem, "ten i tylko ten" :D Będzie jedynakiem.
Wszystkiego dobrego w nowym domu, łobuziaku :D
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 16, 2008 8:27

Oczywiście pieniądze przywiozę jutro, nie ma sprawy. Coś mi się obiło o oczy, że u CoolCaty jest mięso dla kotów? Aniu, kiedy je przywieziesz, jutro czy w niedzielę? bo u mnie jeszcze w zamrażarce serca leżą...


Wiecie, ja się boję, że to cholerstwo siedzi w szpitaliku :( jak to się rozniesie na pozostałe koty, to koniec, wszystkich przecież nie wyciągniemy bo niby gdzie...
źle się czuję z tym, że nie pomogłam Nince i nie pomogę pozostałym chorym, ale naprawdę nie mogę :oops: jeśli przyniosłabym tę zarazę do domu, Klemens nie miałby żadnych szans :(


dobrze, że Alik poszedł, mała paskuda ;)
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 16, 2008 8:37

Dziewczyny! Przywiozę jutro do schronu to co u mnie jest, czyli:
-mięso od Andorki
-saszetki mięsne convalescense - 36 szt
-lakcid - mam 1 paczkę
-ugotuje rybę, może chorowitki się skuszą
- wezmę sondę dożoładkowa i spróbujemy na siłe nakarmic KillBila i Kinge, trudno. Tylko ktoś mi będzie musiał pomóc!

Może wezmę transporter, ręczniki i coś do inhalacji? Zrobimy małym inhalację ze sterydów i lekkich olejków w szpitalu? Tylko się zastanawiam, czy im nie zaszkodzi to, ze się rozgrzeją w czasie zabiegu a potem znowu wychłodzą w szpitalu . :roll:

EDIt: Mogę wziąść wymazówkę i wezmę chorym wymaz z gili i odda się na posiew i antybiogram do szpitala, ale niestety będę potrzebowała na to kasy, bo u mnie przedszkolaki wyssysają mi co się da z portfela. Koszt około 50 zł. Dajcie znać co o tym myślicie!

CoolCaty

 
Posty: 7701
Od: Śro sie 10, 2005 22:02
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Jura, Meteorolog1, puszatek i 62 gości