"Cała prawda o dwóch takich pofalowanych i jednej kudłatej, czyli wyprawa do Łodzi"
Część III - ostatnia (z mojej strony, bo może Atka coś doda)
Niedziela zaczęła się dość spokojnie, rozplantowaniem futerkowców po klatkach. Mnie tylko Desna pogoniła z szykowaniem kuwety, życząc sobie regularnie 9:45 z niej skorzystać.
Nagle przez megafon leci rozpaczliwy komunikat:"Przed salą wystawową uciekła kotka brytyjska niebieska, proszę o pomoc w szukaniu!"
No, rozpacz. Czasami koty uciekały z rąk hodowców/sędziów/stewardów, ale zawsze w środku sali. A tu? No to wylegliśmy szukać, zaglądać pod kontenery, stosy rupieci, desek, metalowych płyt. Nic. Przemknął jakis dachowiec ,ale brytki nie ma. Kilka osób zostało dalej szukać i nasłuchiwać a reszta wróciła do sali.
W zachowaniu pofalowanych zaszła niejaka zmiana na lepsze. Nie stroiły fochów do siebie i Kicorka. Było spokojniej.
Stroje Hestii oglądałyście na zdjęciach. Wzbudzały wielkie zainteresowanie.
Ja byłam bliska przehandlowania Almy.

Tylko wizja mordującego mnie Kicorka ostudziła moje zapędy handlowe...
Od czasu do czasu były rozpaczliwe próby odnalezienia zaginionej brytyjki za pomocą kocurów wyprowadzanych w okolice skąd jakoby dobiegał miauk (kotka była w rui), gadatliwej kotki (a może brytka się odezwie?). Wiele osób przerzucało i przeglądało składowisko na tyłach hali. Poproszono pilcję o udostępnienie sąsiedniej posesji do sprawdzenia, była próba ściągniecia psa tropiącego. Do godziny 15 nie odnosiło to skutku. Rozpacz właścicielki trudno opisać.
Ok. 15 jakiś z jej znajomych wyszedł bocznym wyjściem na papierosa i usłyszał miauknięcie. zajrzał w zakamarek i ... znalazł kotkę wciśniętą w murek. Ogłoszenie tego na hali ulżyło wszystkim, rozległy się oklaski.
Droga powrotna zapisała się w mojej pamięci koncertem na dwa głosy: cienkim, nieustającym niemal Hestii, wzmacnianym drapaniem czegoś upiornie szeleszczącego w środku transportera i cieeeeniuutkim Almy, włączajacym się od czasu do czasu jak słabł głos Hestii.
Alma jak warczy to ma się wrażenie, że to kocisko wymiarów Bajry, jak miauczy, szuka się piszczącej myszy.
Hestia z resztą nieźle nas przerobiła z tym drapaniem. Szczególnie mnie. No bo jak kot drapie posłanie w klatce/przenosce to dla mnie sygnał: kot chce kuwetę, szybko! No to za pierwszym wybuchem drapania, szybko zjechałam na jakiś podjazd przed zamkniętym zakładem i zarządziłam wydłubanie pracowicie spakowanej na dno torby kuwety. Hestia wsadzona do kuwety rżnęła głupa:
kuweta? tu? a po co? 
Na nic czuła namowy Kicorka, na nic drapanie palcem we żwirku. jej się niczego nie chce oprócz protestów przed zamknięciem samej w przenosce.
No to do samiutkiej Warszawy jechałam przy akompaniamencie:
"miiii" (Hestia)
drap, drap, drap (H)
"iiiii" (Alma)
drap, drap, drap drap (H)
"miiii" (H)
"iiiiiii" (A)
Moje dziecko odwrócone odwłokiem do hałasów znosiło hałaśliwe sąsiadki ze stoickim spokojem.
I to byłoby na tyle.
Następna wystawa - Kraków. Wspólny pokój 2 osobowy bez możliwości izolacji kotów. Oj, będzie się działo...
