fazzy pisze:Reszta Twojego komentarza nie wymaga reakcji. Jak widać z powyższego przykładu większość tego co piszesz całkowicie nie pokrywa się z moimi doświadczeniami z pierwszej ręki.
Fazzy, a ile tych doświadczeń miałeś? Tych "pierwszoręcznych"?
Na pewno są osoby rozmnażające swoje nierasowe i nierodowodowe koty, które dbają o kociaki.
Problem polega na tym, że wygląda to odwrotnie od tego, co piszesz - to takich ludzi jest niewielu, a większość to zwykli rozmnażacze, któzy nie dbają ani o kotkę ani o kociaki. Eksploatują kotkę, która rodzi nawet kilka razy w roku, a jak już nie może rodzić, to ją wywalają.
W sytuacji, gdy taki pseudohodowca ma kilka kotek i każda rodzi kilka razy w roku, tych kociąt robi siębardzo dużo. Wtedy mozna znacznie zejść z ceny, bo ilość rekompensuje mniejszy zarobek na jedny kociaku. A jeśli dodasz do tego wczesne wypychanie kociąt, marnej jakości karmę albo w ogóle brak karmy (bo jest mleko matki, po co dokarmiać), brak opieki weterynaryjnej - wtedy łątwo zrozumiesz niską cenę.
I uwierz nam - to jest rzeczywistość.
Zgodnie z zasadami nakazywanymi hodowcom kotka nie może rodzić częściej niż raz na chyba półtora roku czy dwa lata (nie pamiętam dokładnie, może ktoś to skoryguje i poda dokładniej dopuszczalny odstęp między kolejnymi kociakami). W tym czasie ta kotka nie rodzi. Nie "zarabia" dla hodowcy, który ją przecież utrzymuje, jeździ z nią na wystawy i pokazy, za które też musi płacić. A potem kotka rodzi. 2 albo 3 kociaki. To rzeczywiście można na tym zarobić, nie ma co
A zastanawiałeś się nad tym, ile kosztuje krycie?
Dobry hodowca nie kryje kotki jak popadnie. Ojciec dla kociąt jest starannie wybierany. Bo celem hodowli nie jest tylko rozmnażanie, a hodowla właśnie - dążenie do podtrzymywania i rozwijania cech charakterystycznych dla danej rasy. Ulepszanie jej. Eliminowanie cech złych, dyskwalifikujących. Nie chodzi tylko o to, żeby mieć kociaki i na nich zarobić, bo zarobek z tego marny, gdy przestrzega się zasad narzucanych przez Związek czy organizację do której się należy.
Żaden pseudohodowca - nieważne, czy ten "porządniejszy", bo dbający o kociaki czy ten oprawca, nawet gdyby chciał - nie ma możliwości działać w tym kierunku, bo żaden właściciel rodowodowego, wystawianego i utytułowanego kocura nie zgodzi się na krycie kotki bez papierów albo kotki niehodowlanej. Trudno w takim momencie mówić o rozwijaniu i dbaniu o jakość rasy, prawda?
Poza wszystkim - bez rodowodu nie masz pewności odnośnie rzeczywistego pochodzenia zwierzęcia. I choć rodowód nie "powoduje" rasowości to jest jej świadectwem i potwierdzeniem, niezbędnym do tego by na 100% wiedzieć jakiej rasy ma się kota (czy inne zwierzę).
Proszę Cię, przemyśl to, zastanów się, rozważ.
Poczytaj wątki ratowanych kotów i zastanów się jeszcze raz, dlaczego dostajemy piany, gdy widzimy pseudohodowców.
Ja w pewnym sensie rozumiem Twój tok rozumowania, ale kilka lat bytności na forum pokazało mi, że ten tok myślenia nie jest dobry, bo działanie zgodne z nim jest krzywdą dla kotów - tak rasowych (nierozwijanie rasy) jak i tych piwnicznych, które z takim mozołem ratujemy.
Mój pierwszy kot też jest z pseudohodowli. Też takiej porządniejszej. Ale po tym, co widziałam i co czytałam tutaj - wiem, że to są pojedyncze przypadki. I wiem, że nigdy już nie kupiłabym kota z takiego miejsca, choćby najlepszego.
Co do Twoich pytań - nie widzę konkretnych pytań, wiec trudno mi na nie odpowiedzieć. Widzę raczej Twoje przemyślenia, z którymi można podjąć dyskusję, co zresztą czynimy

ale pytań nie widzę
