Zuzia u mnie na tymczasie.
dotychczasowa rodzina Zuzi bardzo przeżyła rozstanie z nią.
sama Zuzia spędziła noc pod kanapą (chyba) a rano znalazłam ją przyczajoną nieruchomo na kuchence (której nota bene nie używam). zaraz ją wygłaskałam, wycałowałam, i zamknęłam drzwi do pozostałej części mojego bestiariusza. mam nadzieję, że jak wrócę z pracy, to już będzie mniej wystraszona.