Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 04, 2008 21:23

21


Przed Wigilią mróz nieco zelżał, na drogach dzwoniły dzwonki sań, a uliczki pachniały jedliną. Najmłodszą choinkę w parku przybrano kolorowymi kulami, a dziewczyna o twarzy szmacianej lalki zawiesiła na gałązkach połówki skorupek orzechów napełnione smalcem wymieszanym z ziarnem. Przy drzwiach cukierni pachniało goździkami i skórką pomarańczową , a w oknie wystawowym szeleściły spódnicami z cieniutkiej bibułki marcepanowe anioły
W parku urzędowały dzieci rzucając do siebie śniezkami , a na skraju miasta stało w szeregu kilkanascie bałwanów.
Na cmentarzu paliły się woskowe świeczki, a ludzie niespiesznie krzątali się wokół grobów swych najbliższych.
W domu na skraju parku na werandzie ustawiono ogromne drzewko, a dzieci ze szkoły od rana pracowicie ćwiczyły kolędy. Dziadek pykal fajeczkę i od czasu do czasu pogryzał kawałek lukrecji, a ja miałem najwięcej pracy ze wszystkich. Nie dość, że w okresie świątecznym miasto wymagało szczególnego nadzoru, to jeszcze miałem do zapakowania kilkanaście drobiazgów - bowiem wieczorem razem z dziadkiem wybieralismy się do dworu, aby odwiedzic rodzinę.
Zapakowałem więc po kolei sznurek niebieskich korali dla mojej siostry i czerwonych dla żony mego najstarszego brata, aksamitną kamizelkę dla ojca,
kapciuch do tytoniu dla dziadka, haftowany fartuch dla matki i dla młodszych braci łódki z kory, fujarki z wierzbowych gałązek i mnóswto drobiazgów dla krewnych i pociotków.
Opuściliśmy dom o zmierzchu , ale gdy dotarliśmy na drugi kraniec miasta było juz calkiem ciemno. Z ulic poznikali ludzie, na choinkach migotały złote płomyki świeczek.
- Wesołych świąt - powiedziałem do kota z cukierni, który brnął w stronę domu z niesmakiem otrzepując łapy ze śniegu.
- Wesołych...- zaczął kot i nagle urwał. Poruszył czubkami uszu i nastroszył wąsy. Uniósł głowę i chwilę węszył z półotwartym pyszczkiem.
- Chyba czuję coś niedobrego - mruknął.
- Ogień...- pisnęła przebiegająca obok mysz i dla pewności dała susa w kepę zeschłych traw sterczącą spod śniegu.
Kot pokiwał głową.
- Gdzieś się pali - powiedział
Pochylił się i ruchem głowy wskazał mi swój grzbiet. Z trudem wsadowiłem się na grubym karku kota i pomyslałem, że zanim dotrzemy na miejsce pożaru zastaniemy jedynie kupkę popiołu...
Jednak nie doceniłem mego wierchowca, który ruszył z miejsca tak szybko, że prawie spałem. Nastawiwszy wąsy kot pomknął przez śpiące miasto na otaczający je trakt, po którym w stronę starego drewnianego kościoła dzwoniąc dzwonkami jedne za drugimi jechały sanie. ludzie tak byli zajęci soba, że nie zauważyli przebiegającego poboczem drogi kota, który kierował się na drugi koniec miasta wiedziony jakims tajemniczym zmysłem., bowiem ja nie czułem jeszcze ani zapachu dymu, ani nie widziałem blasku płomieni.
Kiedy zaś przed moimi oczyma rozbłysła pomarańczowa łuna poczułem pełznący wzdluż kręgosłupa strach. W oknach chaty stojącej dokładnie pomiędzy miastem a wsia tańczyły jęzory płomieni, od żaru pękały szyby, a w pobliskiej oborze ryczała przerazona krowa.
Nie zastanawiając się, czy chata lezy jeszcze tam, gdzie sięgać miały moje obowiązki, czy też nie zeskoczyłem z grzbietu kota i jednym susem znalazłem się w środku.
Dym szczypał mnie w oczy , ale poprzez jego kłęby dostrzegłem nagle jakiś znajomy kształt...Niewiele mysląc rzuciłem się w jego stronę i...znieruchomiałem na ułamek sekundy.
Miałem przed oczyma malowany w brązowe pręgi grzbiet...glinianego kota.
Nie było, rzecz jasna, czasu, na zastanawianie się skąd się wziął w tym miejscu...chwyciłem oburącz figurkę dwa razy większą ode mnie i zataczając się jak pijany wybieglem przez płonącą sień przed dom. Zawróciłem jeszcze kilka razy i kierując się intuicja wyniosłem pare drobiazgów kładąc je obok kota. zdążyłem pochwycic jeszcze nieduże lusterko i wetknąć je w śnieg, akurat w chwili, gdy runął z trzaskiem drewniany strop. Snop iskier strzelił w góre, a ogien ryknąwszy triumfalnie rozlał sie po dachu jak woda.
Trąbiąc głosno nadciągal wóz straży pożarnej, dokoła zgromadfzili się ludzie, podając sobie wiadra z wodą. Postawiłem kota w sniegu, w miejscu, skąd byłby widoczny i uskoczyłem w bok. Z tlumu wybiegła mała dziewczynka i prawie potknęła sie o figurkę.
- Jest ! - wykrzyknęła i przytuliła ją mocno do siebie. Spojrzala pod nogi i dostrzegła lusterko i inne, leżące obok drobiazgi. - Mamo, mamo ! - zawołała.
Młoda kobieta o twarzy przeciętej dwoma smutnymi bruzdami biegnącymi od kącików ust ku brodzie pochyliła się i wytarła lusterko ze śniegu.
- Garnki trza było wynosić - mruknął ktos z gapiów, a wtedy z oczu kobiety strzeliły iskry.
- To wynoś - krzyknęła, przyłożyła lusterko do ust i wybuchnęła płaczem.
Z wozu strazy pożarnej wygramolił sie dziadek.
- Spisałeś sie na medal - rzekł spoglądając na dziewczynkę i jej matkę i pociągnął mnie za rekaw. - Nic tu po nas. Ludzie poradzą sobie...Zrobiłes co najważniejsze.
Zmęczony, ale z mocno bijącym sercem brnąc w śniegu obok dziadka powrócilem do miasteczka.
Nie byłem pewiendo końca, czy uratowanie z pożaru glinianego kota było az takim bohaterstwem, i czy to moje wołanie o pomoc usłyszeli ludzie - ale bądź co bądź pierwszy raz stanąłem oko w oko z prawdziwym niebezpieczeństwem...

cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie maja 04, 2008 21:24

:roll: mój komputer ma czkawkę
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon maja 05, 2008 6:12

buuu... a ja sie ucieszyłam, że są dwa "odcinki" sagi złociejowskiej... :( szkoda... :( ale to nic, caty będzie nas dalej czarować bajami :lol: :lol: :lol:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Pon maja 05, 2008 7:18

No i tak oto Kleofas uratował naszego Brązowego Kota! BRAWO!
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon maja 05, 2008 11:30

Caty, Twój komputer nie ma czkawki: to Domowy chciał, żebyśmy ten odcinek przeczytali szczególnie uważnie :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon maja 05, 2008 19:30

Dzisiaj troche póxniej będzie bo dopiero weszłam do domu...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon maja 05, 2008 22:02

Poczekamy... :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto maja 06, 2008 11:45

I nic nie było, buuuuuuuuuuuuuu :( :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto maja 06, 2008 16:10

prądu nie było... :cry:



Drugiego dnia w domu na skraju parku pojawiła się cała moja rodzina.
Ojciec bardzo uroczyście położył mi rękę na ramieniu i rzekł, że zawsze był przekonany, że pomimo moich dziwactw jestem odpowiedzialny i bystry, i że może spac spokojnie wiedząc, że nad jego snem czuwa najmłodszy syn...
Przyjąłem gości najlepszymi smakołykami z mojej spiżarni - rodzynkami, lukrecja, słodkimi sucharkami i miodem, bowiem w ogrodzie za domem Jan postawił dwa nieduże ule. Matka z aprobatą pokiwała głowa widząc drewniane miseczki przyozdobione przez dziadka wzorem z liści i lesnych owoców
Ogień buzował w piecu, na ścianie monotonnie cykał zegar, a ludzie zajęci byli sobą. Co wieczór głowa Jana pochylała się nad stosem zeszytów w brązowych okładkach, a Ewelina siedziała obok z książką w dłoni.
- Brakuje tylko kota - rzekł mój brat.
W odpowiedzi smutno pokiwałem głową.
- Ona też tak mówi, ale niestety, ile razy w poblizu pojawia się kot zaczyna ja dusic w piersiach.
- Kot i domowy są domu przyczyną , jak dach i ściany oni dom czynią - wyrecytował dziadek i nabił fajeczkę.Ojciec, bracia i rzecz jasna ja sam poszliśmy za jego przykładem.
Ewelina poruszyła się na krzesle.
- Zdaje mi się, że zmieniłeś tytoń, Janku - powiedziała, a Jan odmruknął coś znad zeszytów.
Ewelina rozejrzała się dokoła i przesłoniła usta dłonią. Stojąca na stole popielniczka była pusta...
Mój brat zachichotal a ja i dziadek mrugnęliśmy do siebie.
Kiedy za oknami zrobiło sie zupełnie ciemno ojciec skinął na matkę i braci, była bowiem najwyższa pora, aby udac się do domu, lecz gdy tylko wymknęłi się na zewnątrz sypnęło sniegiem, a wiatr zawył w koronach bezlistnych drzew.
- Zostajecie na noc - zdecydowałem i powróciliśmy do cieplej kuchni, z ktorej ludzie dawno wynieśli się do snu. Mijając duży, ciężki stół wspiąłem się w górę po serwecie i az klasnąłem w dłonie : na stole pozostała szklanka słynnego porzeczkowego wina, którym Ewelina zawsze raczyła gości. Po chwili wszyscy, nie wyłączając mojej matki , która mimo protestów ojciec wciągnął na górę siedzielismy dokoła talerza z herbatnikami i popijalismy wino przez slomi wyciągnięte z łańcucha opasującego choinkę.
- Śnieg za oknem gęsto wali, ogień w piecu wciąż sie pali, hej krasnale, strzygi, skrzaty, pójdźcie w progi naszej chaty - zaintonował brat. - Gdy za oknem tęgie mrozy, gdy wichura straszy, wyje, przy kominku siadam sobie porzeczkowe wino piję...
Dziadek klasnął w ręce, zerwał się na nogi i zakręcił w koło.
- Mnie nie straszna zawierucha, niech tam śniegiem zdrowo dmucha, ja za piecem sobie żyję, fajkę palę, wino piję !
W ogólnym hałasie nikt nie dosłyszał dzwonków sań, które na chwilę zatrzymały się przed domem, ani stukania do drzwi...
Nastepnego wieczora do domu na skraju parku przybiegł mój brat zanosząc sie od smiechu. poczekałem, az będzie mógł złapac oddech i podałem mu czarke wody. Brat wypił, otarł usta dłonią i oznajmił, że matka Eweliny powróciła wczorajszej nocy do domu mocno poruszona tym co u jej córki się działo.
- Otóż - oznajmiła Wincentemu - u mojej córki odbywała się dzika zabawa...Hałasowali tak głośno, że nikt nie dosłyszał nawet stukania do drzwi, a pijackie piosenki słychać było aż na zewnątrz.
- Cóż na to Wincenty ? - zapytałem, a brat zachichotał.
- Będzie tu za chwilę. Kiedy wybiegałem właśnie usiłował przemycić butelkę koniaku z kredensu do sieni...
Wincenty wszedl do środka bez stukania, otrzepał w progu buty i zatarł ręce.
- No siostrzyczko - uśmiechnął sie promiennie - czy to się godzi balować bez brata ?
- Balować ? - oczy Eweliny zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. - Kto ? Gdzie ? Kiedy ?
- Wy, wczoraj i tu - rzekł Wincenty, przewiesił przez poręcz krzesła kożuch i rozsiadł się przy stole.
- Skoro tak... - uśmiechnął się Jan, a Wincenty pokiwał głową.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro maja 07, 2008 10:34

8O 8O 8O 8O 8O

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro maja 07, 2008 21:29

Śmiać mi się chciało ilekroć pomyślałem, jak nasze rodzinne spotkanie odmieniło życie Jana i Eweliny. Cichy i spokojny dotąd dom wieczorami ożywał, napełniał się gośćmi, zapachem kawy, tytoniu, a stary patefon ze srebrzystą tubą wygrywal walce, polki i zmysłowe tanga.
Tak minął okres karnawału.
Codziennie odwiedzałem kamieniczkę z rzeźbionymi drzwiami i z przyjemnością obserwowałem, jak mały Kleofas robi się coraz mądrzejszy.
- Szat ! Szat ! - wołał kiedy przysiadałem na oparciu kołyski i wyciągał drobne rączki.
A ja opowiadałem mu bajki i baśnie, śpiewałem prastare kołysanki i zabawiałem robiąc smieszne miny i naśladując głosy leśnych zwierząt. Melchior i malarka zasmiewali się do łez, a kiedy dzieci usnęły zmęczone zabawą zasiadalismy przy kuchennym stole i rozmawialismy do późna w nocy.
Opuszczałem kamieniczkę na chwilę przed północą , obchodziłem rynek, zaglądałem w parkowe zakamarki i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku powracałem za piec w domu Jana i Eweliny. Dziadek zwykle czekał na mnie pykając fajkę , wypijalismy po kubku ciepłego mleka gwarząc leniwie o wszytskim, co zdarzyło się w ciągu dnia i o tym, jak żyło się dawniej, kiedy złociejowski dwór był błyszczącym nowością domem...
Pewnego wieczora kiedy powróciłem do domu ludzie jeszcze nie spali. Jan, bardzo czymś zdenerwowany długimi krokami spacerował od jednego krańca werandy do drugiego, mrucząc coś pod nosem.
- Janku - uspokajała go Ewelina. - Oni niepotrafią być inni...spójrz tylko na tą wieś...na to ciemne niebo nad nią.
Jan zatrzymał się w pół kroku.
- To zastanawiające - powiedział. - Nocą nie widziałem tam ani jednej gwiazdy. A-ni jed-nej.
Ewelina pokiwała głową.
- Nie oczekuj od nich zbyt wiele, Janku. Może kiedyś...
Jan usiadł przy stole i zamyślił się głęboko.
- Wiem, wiem...idealista ze mnie. Przepraszam.
Co było przyczyną wzburzenia Jana dowiedziałem się od dziadka. Otóż kilku chłopaków ze wsi notorycznie strzelało do brodzących w śniegu wron i tegoż popołudnia Jan wracając ze szkoły przyłapał ich na owym niecnym procederze, odebrał dubeltówkę i zażądał, aby po broń zgłosili się ojcowie. Rzecz jasna nie było to miłe dla Jana spotkanie, dowiedzial się bowiem, iż chłopcy wyszaleć się muszą i że w strzelaniu do ptaków, zas w szczególności do wron złego niczego nie ma.
Na takie dictum Jan ostro zaprotestował, wiatrówkę zamknął w szafie i obiecał, że odda posterunowemu. Dwu tęgich, czerwonolicych gospodarzy opuściło szkolna izbę trzasnąwszy drzwiami i mieląc pod nosem słowa, których żadną miarą nie dałoby się zaliczyc do przyzwoitych i obiecując, że ich synowie więcej do szkoły nie przyjdą, gdyz niczego dobrego się w niej nie nauczą.
- I to jest klęska - rzekł Jan i zapatrzył się w buzujący w piecu ogień.







cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw maja 08, 2008 5:59

caty, dlaczego taki krótki odcinek, jeeeeeszczeeee 8)
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Czw maja 08, 2008 7:15

:lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 08, 2008 10:13

Jeszczeeeeeeeee.............

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw maja 08, 2008 18:41

Wymieniliśmy z dziadkiem porozumiewawcze spojrzenia. W ciągu swojego życia zdążyłem nauczyć się o ludziach tak wiele, że słowa Jana nic a nic mnie nie zdziwiły,
szczególnie zaś, gdy mowa byla o mieszkańcach skulonej w dolinie wsi.
Jej domy - małe, o ciemnych oknach przypominały moknące na deszczu psy, a rozczochrane wierzby sterczały niby stare miotły wbite równo po obu stronach zawsze błotnistej drogi.
A niebo nad wsią zawsze wydawało się zachmurzone, zas nocą nie lśniła na nim ani jedna gwiazda...
Mijał czas. Powoli zapomniano i incydencie z wiatrówką, chłopcy - zgodnie z obietnica ich ojców - więcej nie pojawili się w szkole i na nic się zdały interwencje Jana. Miejsce obok pieca świeciło pustką, a szkolni koledzy po kryjomu odetchnęli z ulgą.
Wrony bezpiecznie przechadzały się po okolicznych polach, a wiatrówka pokrywała sie kurzem oparta o ścianę za szafą w gabinecie Jana.
Życie spokojnie biegło do przodu, nie licząc drobnego wypadku, kiedy to jeden z uczniów celując do kolegi z sąsiedniego rzędu kulką namoczoną w atramencie trafił przypadkiem w plecy nauczyciela
Jan upomniał chłopca, a wieczorem, siedząc przy kuchennym stole Ewelina wymieniła kołnierzyk koszuli.
W domu na skraju parku często pojawiała się dziewczyna z długim, opadającym na plecy jasnym warkoczem, odnosiła wypozyczone książki i odchodziła z dziwnym żalem w oczach niosąc pod pachą nową lekturę.
- Jest bardzo zdolna - rzekł pewnego wieczora Jan. - Twój ojciec wspominał, że dziadek chce wysłac ją na studia medyczne.
- A to bardzo dobrze - uśmiechnęła się Ewelina. - Przyda się lekarz w Złociejowie...
Pomyslałem, że stary Złociejowski miał głowę nie od parady i że byc może, gdy jasnowłosa dziewczyna zostanie już lekarzem z jej oczu zniknie dziwny smutek...smutek, który pojawiał się kiedy...Uderzyłem sią nagle w czoło. Smutek pojawiał się wtedy, gdy spoglądała na Jana. Obracała w palcach koniec warkocza a na jej policzki wypełzał delikatny rumienic, zupełnie jakby pochylała się nad ogniem i pomyslałem, że na ten smutek nie ma ziela na naszej łące...
Zima tymczasem miała się ku końcowi. w powietrzu pachniało mokrą ziemią i młodymi pędami, na drzewach poczęły nabrzmiewać pąki. Pewnego dnia dzieci spaliły nad brzegiem rzeki słomianą kukłę, a w ogrodach zapachniało dymem.
W oborach przychodziła na świat jagnięta, a kwoki z rozcapierzonymi skrzydłami siedziały w słomianych koszykach pilnie strzegąc jajek.
Coraz częściej nad miastem pojawiały się klucze wędrownych ptaków, niektóre zniżały lot i pozostawały na rozlewiskach nad rzeką, inne zażywały odpoczynku i ciężko bijąc skrzydłami ruszały w dalszą drogę.
Na płotach suszyły się szmaciane chodniki, szyby okien przejrzały i odbijały błękitne niebo, koty wygrzewały się na ławkach , parapetach i progach domów, a ludzie pomagali pierwszym kwiatom przebijać się przez zeszloroczną trawę.
Tak dokola budzilo się nowe życie...Niebawem miało ono zagościć w domu na skraju parku i Jan z troską spoglądał na Ewelinę zapamiętale ozdabiającą kolorowym haftem malutkie niby dla lalek kaftaniki i czepeczki.

cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Sigrid, Silverblue i 15 gości