Bez przygód się nie obyło. Mieliśmy małą awarię i wszystko wskazywało na to, że do Zalesia dojechać się nam nie uda...
W dużym skrócie /a zaznaczam, że było po godz. 19:00/:
Pilot do samochodu Aguteks odmówił posłuszeństwa (a przynajmniej na początku byliśmy przekonani, że to sprawka tegoż małego urządzenia). Baterii zapasowych nie było. Po krótkich oględzinach dostaliśmy się do środka -umownie przyjmijmy- w bardziej tradycyjny sposób

więc jedna przeszkoda pokonana. Dalej mogiła /silnik ani drgnie/ więc siedzieliśmy jak trzy sieroty i jedno przez drugie kombinowało co by tu zmajstrować... Sklepy pozamykane, dostęp do baterii żaden. Po kilku wiele mówiących westchnieniach Pan Milan wczuł się w postać McGywera i zaangażował nas w zabawę z bateriami paluszkami, moją spinką do włosów i kabelkiem od MP3 - ale nie pytajcie jak to wyglądało bo i tak nie uwierzycie
Na ratunek ( niech żyją telefony komórkowe !!! ) najpierw przybył znajomy Aguteks z nową baterią. Ale chwilę przed, gdzieś pomiędzy oczekiwaniem na nową baterię a kolejnymi westchnięciami, Aguteks używając swoich matczynych wpływów, wykonała telefon do syna zlecając mu zadanie specjalne pod kryptonimem "zapasowy pilot".
Najpierw zjawiła się bateria, w chwilę potem pilot

Po kilku próbach ożywienia auta nadal nic / przykrozja! /. Po ataku nagłego olśnienia, stanęło na tym, że to akumulator... A za oknami samochodu ulewa i pioruny od czasu do czasu... I my, wpatrujący się w kierownicę, samochody w ruchu i niebo... Po prostu rewelacyjny początek majówki
Chwila zwątpienia i przyjazd kolejnego ratownika - bynajmniej nie z wyboru

Aguteks ściągała kogo się tylko dało
Pan brat przyjechał z kablami i innym ustrojstwem. Najpierw wyszliśmy w środku ulewy przestawić samochód w celu operacji "wskrzeszanie akumulatora", potem już tylko wielka ulga i radość, że samochód wrócił do siebie. No i w drogę ! C.D. pozostawię zdjęciom które z czasem dodamy.
Maluchy mają się dobrze. Pierwsza noc minęła spokojnie. Jak zajechaliśmy do Milanówka, było coś koło 24:00 więc zmęczenie wzięło górę nad strachem i niepewnością naszych maluchów. Są grzeczne, czyste i dopisuje im apetyt. Drapak przypadł im do gustu. Emil (nazywany przez Pana Milana 'Milan' - komentując, że zwierzęta są fajniejsze od ludzi i nadal upiera się aby ludzkich imion nie miały...) vel Wampirek spał w jednym z domków wchodzących w skład drapaka. Luna vel Jaszczurka upodobała sobie skrawek kołdry i spała przy moich nogach. Rano pozwoliliśmy im zwiedzić całe mieszkanie. C.D. relacji nastąpi
Pani Milan.