Kciuki będę potrzebne ok. 20-tej, bo wtedy odbędzie się badanie USG, które powinno nam dużo wyjaśnić. W weekend Frodo był podskórnie nawadniany kroplówkami (nie udało się wkłuć w żyłę, by podać kroplówkę dożylną

). Cieszy mnie, że kot zachowuje się normalnie. Gdybym nie znała wyników badań moczu i krwi, nie domyśliłabym się, że wogóle cokolwiek mu dolega

. Czekając na wieczorne wyniki badań, napiszę wam dziś trochę o samym bohaterze ostatnich dni.
Frodo od kociaka przyzwyczajony jest do tego, że moje koleżanki za nim szaleją. Gdy był malutki, Azis wciąż domagała się jego zdjęć, bo podobno zniewalał ją jego wzrok i zabójcze wąsiki

. Frodo to taki mój domowy Robert Redford i Brat Pitt w jednym

. Porusza się zawsze z prawdziwą gracją, jakby w 100 procentach był świadomy swojej urody. Jakiej pozy by nie przyjął i jakby nie spojrzał, zawsze wygląda pięknie

.
Matka natura była dla niego wyjątkowo łaskawa - oprócz urody, obdarzyła go wspaniałym charakterem. Frodo jest wyjątkowo łagodnym kotem. Świadczy o tym już sam sposób w jaki na niego wołamy: Frodziaszek-słodziaszek, Frodzio-miodzio itp. W stosunku do innych kotów okazuje zainteresowanie, ale nie ma w nim cienia agresji. Jako jedyny podejmuje próby zabawy ze Sznyckiem, choć jak już tu pisałam - Sznyc bywa czasem nieobliczalny w swoich reakcjach, zarówno w stosunku do ludzi, jak i do zwierząt

. Gdy Sznycek zamieszkał z nami, Frodo jako pierwszy z rodzeństwa wytłumaczył sobie, że nowy go przecież nie zeżre i jako pierwszy ośmielał się przebywać w bliskim towarzystwie czarno-białego „intruza”:
Nie ukrywam, że Frodo jest najczęściej męczony przez mnie miziankami, ponieważ bardzo go kocham. Znosi to z pełną wyrozumiałością, prezentując dodatkowo cały repertuar swoich mruczeń i gulgotań. Najbardziej lubię, kiedy jest tak zadowolony, że aż zanosi się mruczeniem

. W takich chwilach jest żywym zaprzeczeniem twierdzenia Ani z Zielonego Wzgórza, że nie można być rudym i szczęśliwym

. Jak na prawdziwego pieszczoszka przystało, Frodo każdego wieczora przyłazi do mnie do łóżka i po uprzednim wymruczeniu się, zasypia w zgięciu moich kolan.
Odkąd zakosztował wyjść na zewnątrz (o polowaniu na ptaki nie wspomnę

) najbardziej ze wszystkich moich kotów tęskni za swobodnymi spacerami. Ograniczenie mu świata do przestrzeni domu, wyraźnie go męczy. Jako jedyny nasz kot często stoi pod drzwiami, pomiaukuje żałośnie i drapie w nie, sugerując nam, że bardzo chciałby wyjść. Z tego względu częściej od innych kotów zabieramy go na działkę, bo widzimy, że psychicznie bardzo tego potrzebuje. W lecie jeździ tam prawie codziennie. Wypuszczony z transportera, od razu biegnie w swoje zakątki albo radośnie tarza się w piasku:
Podczas pobytu na działce, co jakiś czas melduje się przy nas, ociera się o nasze nogi i „mówi” nam, że strasznie mu w tych Dąbrowach fajnie

:
Myślę, że kiedy w końcu zamieszkamy na tej głuchej wsi, on będzie się z tego najbardziej cieszył, a ja będę mieć wreszcie wiele okazji, by robić mu takie oto plenerowe fotki:
Joasia